piątek, 8 listopada 2013

Wracam :D

Hej :)
Wybaczcie mi moją nieobecność :)
Nie zapomniałam o Was :D
Miałam problemy z komputerem,  ze szkołą,  tak właściwie to z samą sobą :)
Całkowicie nie miałam pomysłu na nowe rozdziały,i jeśli mam być szczera,
to znowu wciągnął mnie Dragon Ball, co jednak nie oznacza, że 
zapomniałam o Inazumie :) 
Postanowiłam też wprowadzić kilka zmian. Pod koniec rozdziału nie będę
zapowiadało co będzie w następnym, bo i tak rzadko się tego trzymam :)
Hmmm.. tak właściwie jest to jedna zmiana ^^

A i Keshi,musisz mi wybaczyć, ale na razie nie jestem w stanie spełnić Twojej prośby :) 
Nie mam na to, żadnej koncepcji Jak już coś wymyślę to wtedy dam znać :D 

To już chyba wszystko :)
Idę nadrabiać zaległości w czytaniu. 
Rozdział powinien się niedługo ukazać :)

sobota, 21 września 2013

Zapomniałam.!

Na śmierć xD Wybacz mi Rozaa to haniebne zachowanie xD

Oto Fan Arty Rozy :D 
Prawda, że cudne? :D

Axel Blaze <3
 

Jude Sharp. <3

Mark Evans <3

Nathan Swift <3
Jak dla mnie, dziewczyna zdecydowanie ma talent :D 
Nie wiem jak Wam, ale mi najbardziej do gustu przypadł Jude :D 
W tym wykonaniu jest po prostu kawaii ♥ (wybacz Axel :D)

Te i inne Arty znajdziecie w zakładce Fan art :D

7. Do przodu!

   Promienie słoneczne wpadły do jasnego i nowocześnie urządzonego pokoju. Rudowłosa, zaspana dziewczyna otworzyła oczy, przeciągnęła się i westchnęła. Była koszmarnie niewyspana ale wiedziała, że musi wstać do szkoły. Rozejrzała się po pokoju i zorientowała się, że nie jest u siebie. Nie zdziwiło jej to, przez ostatni miesiąc często rozmawiała z przyjacielem do nocy i zdarzało jej się u niego zasypiać. Dziewczyna wstała i chciała iść do łazienki kiedy drzwi się otworzyły. Stał w nich blond włosy chłopak.
  - Hej. - Uśmiechnął się szeroko widząc rozczochraną dziewczynę. - Myślałem, że nigdy nie wstaniesz. Miałem właśnie iść po jakiś bęben żebyś się w końcu obudziła. 
  - Hej. - odparła zachrypniętym głosem. - No co? Nie wiem jak Ty, ja potrzebuję przynajmniej siedmiu godzin snu. - Vic starała się stłumić ogromne ziewnięcie ale coś nie za bardzo jej to wyszło. Chłopak wybuchł głośnym śmiechem, na co dziewczyna rzuciła w niego poduszką.  - Ile mamy czasu? 
  - Jakieś czterdzieści minut. - Dziewczynę zmroziło. Natychmiast rzuciła się w kierunku łazienki. Szybko ogarnęła się na tyle ile mogła po czym biegiem poleciała do siebie. Umycie się, prostowanie i układanie włosów, oraz makijaż zajęło jej rekordowe dwadzieścia minut. Teraz zostało jej tylko spakować się i lecieć do szkoły. Kiedy zostało im piętnaście minut była już z powrotem u Axela. 
  - Dalej. - powiedziała ciągnąc go za rękę. - Bo się spóźnimy.
  - Ale o co Ci chodzi? - Zdezorientowany chłopak nie wiedział co robić. 
  - No chodź, nie marudź! - Chłopak w ostatnim momencie złapał plecak i już został wyciągnięty siłą z domu. Julka oglądała to wszystko nie wiedząc co się dzieje. Była ciekawa dlaczego ta dziewczyna zmusiła jej brata do wyjścia. Ale natychmiast zmieniła tok myślenia. Przypomniała sobie, że jak tylko Axel wróci to pójdą odwiedzić Juda. Nie widziała go tylko trzy dni a już zaczynała wariować. Bardzo się do niego przywiązała w szpitalu. Wypuścili go kilka dni po niej. Przez ostatnie trzydzieści dni chłopak poczynił piorunujące postępy. Lekarze byli w głębokim szoku. Jude już teraz stawiał pierwsze kroki więc naprawdę miał spore szanse, że chociaż na pięć minut, ale jednak, wejdzie na boisko podczas meczu z Królewskimi. Przez ostatni miesiąc większość drużyn już wiedziała kto z ich zawodników został wytypowany. Został tylko Raimon, Królewscy, Zeus i Liceum Kirkwooda. (Czy jakkolwiek inaczej się to pisze :D) Te dwa ostatnie zespoły postanowiły solidarnie zaczekać ze swoimi rozgrywkami na osłabiony zespół. Byron nie był tym specjalnie zachwycony ale co miał zrobić? Większość drużyny była za tym, żeby zaczekać. Wszyscy wierzyli w te brednie Marka o "prawdziwej, silnej i uczciwej piłce nożnej" Według niego zniszczył prawdziwego Zeusa, który nie bał się wykorzystywać wszystkich możliwych metod żeby wygrać. Mark, jeszcze mi za to zapłacisz! Byron nie zamierzał olać tematu. Chciał żeby ten chłopak zobaczył co to znaczy prawdziwa zemsta. 

***

Blondyn i rudowłosa biegli jak szaleni całą drogę. W końcu chłopak się zatrzymał i spytał. 
  - O co Ci chodzi? Dlaczego tak zasuwamy? I jeszcze jedno, dlaczego tak wcześnie? - Axel był zdyszany. Ledwo mógł złapać oddech. W ostateczności jednak, od jego domu do szkoły był spory kawałek. Victoria dostała tylko lekkiej zadyszki. 
  - No sam powiedziałeś, że zostało nam 40 minut, a ja trochę długo się szykowałam i zostało mało czasu więc biegliśmy... - Rudowłosa czuła, że chłopak ma szczerą ochotę się roześmiać, ale tylko ze względu na nią tego nie robi. 
  - Miałaś tyle czasu na wyszykowanie. Po za tym wziąłem poprawkę na to, że może to trwać trochę dłużej, nie brałem pod uwagę sprintu do szkoły, także jesteśmy tu pół godziny przed lekcjami. - Dopiero teraz parsknął śmiechem. - Mam jeszcze jedno pytanie Jak to zrobiłaś?
  - Ale co?
  - Przebiegliśmy taki kawał a Tobie ledwo co przyspieszył oddech. 
  - A, to. - Dziewczyna się uśmiechnęła. - Dużo biegam, uwielbiam to. Nie wyobrażam sobie dnia bez biegania. To jak narkotyk. - Dziewczyna się wyszczerzyła. Chłopak kiwnął głową ze zrozumieniem. Zauważył, że na szkolnym boisku grają dzieciaki z podstawówki. Ich strzały były naprawdę niezłe, niektóre wyglądały jakby ćwiczyli techniki hisatssu. Nagle piłka kopnięta z ogromną mocą skręciła i leciała prosto na rozmawiającą dwójkę. Axel usłyszał krzyki z tamtej strony i w ostatniej chwili zdążył ostrzec przyjaciółkę. 
  - Uważaj! Odsuń się! - Dziewczyna odruchowo się odwróciła i widząc lecącą piłkę instynktownie wyciągnęła rękę i zatrzymała to bez najmniejszego trudu. Już zapomniała jakie to wspaniałe uczucie. 
  - Hej! Przepraszamy! Oddasz nam ją? - Jakiś chłopak stanął trochę bliżej linii bocznej się wydarł. 
  - Jasne! - odpowiedziała dziewczyna i wprawnym ruchem kopnęła piłkę tak, że wpadła idealnie w ręce ich bramkarza. 
  - Dzięki! - Dzieciaki wróciły do gry.
  - Nie ma za co! - Vic odwróciła się do Axela który miał zdumiony wyraz twarzy. 
  - Grałaś może kiedyś w piłkę? - Spytał wspominając to co zrobiła. Strzał, owszem był do zatrzymania, ale nie przez kogoś kto nigdy nie grał. 
  -Trochę. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i pociągnęła w kierunku szkoły. Wchodząc po schodach potknęła się i chcąc nie chcąc szarpnęła Axela za sobą. Zjechali kilka schodków niżej i się zatrzymali. Ona leżała na nim. 
  - Prze-przepraszam - Szepnęła nie mogąc odwrócić wzroku od jego oczu. Chłopak czuł dokładnie to samo. Jej włosy delikatnie opadały na jego twarz. Patrzyli tak na siebie i powoli się do siebie zbliżali. Dziewczyna przymknęła oczy i poczuła jego usta na swoich. Dla obojga to była magiczna chwila, żadne z nich jeszcze się nie całowało. Victoria otworzyła oczy. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Patrzyła w jego piękne, czekoladowe oczy i czuła, że coś do niego czuje. Nie była pewna co, ale wiedziała, że to więcej niż zwykła przyjaźń. Chłopak był oszołomiony. Nie docierało to do niego. Nagle z boku rozległy się gwizdy. To Nathan oparty o barierkę i szczerzący się do nich. Victoria czuła, że robi się czerwona i szybko się poderwała.Nie wiedziała gdzie podziać wzrok. Axel był mniej więcej tak samo zmieszany. Niebieskowłosy z uśmiechem na ustach patrzył na tamtą dwójkę, która starała się udawać, że nic się nie stało. 
  - Wyluzujcie. Nikomu nie powiem. - nie mógł się powstrzymać i wybuchł serdecznym śmiechem. 
  - O czym nikomu nie powiesz? - Kapitan drużyny Raimona podszedł do nich i się przywitał. Blondyn już się uspokoił ale Victoria nadal była czerwona jak piwonia. - Co się dzieje? - Popatrzył na dziewczynę. - Powie mi ktoś?
  - Victoria w bardzo głupi sposób potknęła się o własne nogi i jest jej głupio. - Nath zgodnie z obietnicą się nie wygadał. - Wybaczcie, męczyłby mnie do końca życia. - Podniósł ręce w obronnym geście. - To jak, idziemy? - Wszyscy przytaknęli głowami i ruszyli na lekcje. 


***

Całą tę sytuację obserwowała jeszcze jedna osoba. Różowo włosa dziewczyna przeklęła pod nosem. Nie sądziła, że sprawy zaszły tak daleko. Teraz będzie jej trudniej wdrożyć w życie to co wymyśliła. Uderzę w inny punkt. Równie czuły lub nawet bardziej bolesny. Uśmiechnęła się przebiegle. Ale teraz będzie musiała udawać nową, grzeczną uczennicę żeby zdobyć ich zaufanie. Raźnym krokiem ruszyła w kierunku szkoły. Nie mogła się doczekać końca lekcji. Będzie musiała odwiedzić pewnego człowieka. 
  

***

Rebeka nie szła dzisiaj do szkoły. Miała zamiar cały dzień spędzić z Judem.  Dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie ostatniego miesiąca. Spędzili masę czasu razem. Pomagała mu w różnych ćwiczeniach. Zauważyła wtedy, że jest on jeszcze bardziej uparty niż ona. Bardzo dużo rozmawiali czego konsekwencją było to, że się do siebie zbliżyli, ale ona uważała go tylko za przyjaciela. To tylko przyjaźń i nic więcej. Zatrzymała się pod drzwiami jego domu. Zapukała i nie czekając na to aż ktoś jej otworzy weszła do środka. 
  - Cześć Jude! Już jestem! - Zawołała na tyle głośno, że na pewno ją usłyszał. Czuła się tu bardzo swobodnie, prawie jak u siebie. 
  - Dzień dobry Rebeko. A Ty nie jesteś w szkole? - na przeciw wyszedł jej ojciec Juda, który szykował się do wyjścia. 
  - Nieee, za kilka dni koniec roku szkolnego, wszystko pozdawałam i nie mam co robić. - Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie. - Gdzie jest Jude?
  - Jasne. Ale mam rozumieć, że w razie czego mam nic nie mówić Twoim rodzicom? - Uśmiechnął się do dziewczyny. Był jej wdzięczny za motywowanie jego syna do dalszej pracy. 
  - Gdyby pan mógł, była bym dozgonnie wdzięczna - Czerwonowłosa błysnęła zębami. 
  - Nie ma sprawy. Jude jest w ogrodzie. Ćwiczy. 
  - A cóż by innego? - Mruknęła do siebie zostawiając torbę w korytarzu. Pobiegła do chłopaka. Wkroczyła do przestrzennie urządzonego ogrodu. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wózek pozostawiony na samym środku. Były kapitan Królewskich powoli przemierzał odcinek między jednym drzewem a drugim z pomocą kul. Rebeka oparła się o futrynę i uśmiechnęła. 
  - Całkiem nieźle mój bohaterze. - Nazywała go tak od kiedy uratował jej ukochane białe spodenki od zaplamienia czekoladą do picia. Oczywiścia sama załatwiła by się w ten sposób. 
  - Dzięki. - Jude mimo wcześniejszych protestów już się przyzwyczaił. Rebeka uparła się tak bardzo, że nie miał szans z nią wygrać. - Dlaczego nie jesteś w szkole?
  - Bożeee, kolejny. - Uśmiechnęła się szeroko. - Zadowoli cię jeśli powiem, że wolałam ten dzień spędzić z Tobą niż siedzieć w ławkach? - Podeszła do niego i przekrzywiła głowę.
  - Jeśli mówisz to szczerze to tak. 
  - W takim razie już sobie wszystko wyjaśniliśmy. - Z jej twarzy nie schodził szeroki uśmiech. W pewnym momencie chłopak się zachwiał i prawie upadł. Czerwonowłosa szybko go złapał i mu pomogła. 
  - Uważaj. Pamiętasz, że masz się nie przemęczać? - Pomogła mu dojść do wózka.
  - Jasne, jasne. - Zbył ją machnięciem ręki. 
  - Poważnie mówię Jude. - Spojrzała mu w oczy. Nie chciała żeby przez swój upór coś sobie zrobił. - Proszę.
  - Już dobrze. - Pod wpływem jej wzroku chłopak skapitulował. Obserwował jak znowu się uśmiecha i siada nie pieńku obok niego. Nikt nigdy nie dał mu tak dużo jak ona. Była z nim cały czas, pomagała mu, rozumiała. Uwielbiał jej towarzystwo. 
  - Dziękuję. - Rebeka była zaskoczona. - Naprawdę dobra z Ciebie przyjaciółka. 
  - Nie ma za co mój ty bohaterze. Zawsze możesz na mnie liczyć. - Posłała mu ciepłe spojrzenie. - To jak, idziemy gdzieś? - Zawsze mówiła tak jakby on był całkiem sprawny. Dla niej nie liczył się wózek. 
  - Jasne.
  - Doskonale. Nawet wiem gdzie. - Uśmiechnęła się chytrze i chyciła za rączki jego wózka. 


***

Brązowowłosa dziewczyna szła szybkim krokiem przez korytarz. Mijała kolejne sale w których odbywały się lekcje. Wpadła na pewien pomysł. Sama w to nie wierzyła, więc chciała szybko to komuś przekazać zanim się rozmyśli. Zatrzymała się przed salą 203, zapukała po czym weszła. 
  - Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, chciałabym poprosić pana Blaze'a i Evansa. - Powiedziała patrząc na panią Hikigaeru. 
  - Dobrze, ale niech za chwilę wrócą. - Nelly skinęła głową i wyszła z sali a za nią chłopacy. Poczekała aż zamkną drzwi i odwróciła się do nich.
  - No więc, pewnie nie uwierzycie, właściwie to sama w to nie wierzę. 
  - No mów. - Pospieszył ją Mark
  - Pomyślałam, że możemy zorganizować imprezę. No wiecie, Jude wraca do zdrowia, już niedługo zakończenie roku... - Spojrzała po przyjaciołach nie wiedząc jakiej reakcji ma się spodziewać. Przez chwilę panowała cisza. 
  - No jasne!!! Gdyby nie Ty pewnie sam bym to zaproponował! - Mark nie zauważając, że są lekcje, wrzasnął na cały głos. 
  - Mark, ciszej. - Szatynka spojrzała na blondyna który kiwnął głową. - Dobrze, po lekcjach niech cała drużyna przyjdzie do mnie, ustalimy co kto robi. A teraz idźcie na lekcje. - Mark skierował się do sali jednak Axel chwilę zaczekał. 
  - Mam do Ciebie prośbę. Jeśli możesz to sprawdź Victorię. Chodzi mi o jej przeszłość. Wydaje mi się, że może być całkiem niezła w piłkę. - Teraz to dziewczyna skinęła głową. Chłopak już wchodził do klasy kiedy się odwrócił. - A i na wszelki wypadek przejrzyj też resztę dziewczyn. 
  - Jasne. 
Po lekcjach wszyscy zebrali się w gabinecie dyrektora. 
  - Nelly, czy Ty na pewno jesteś sobą? Nie masz gorączki? - Bobby najgłośniej wyrażał swoje zdumienie. 
  -Tak, nic mi nie jest. - Lekko poirytowana dziewczyna chciała już zakończyć to spotkanie. 
  - Ale na pewno nie masz gorączki? 
  - Bobby! Pozwolisz żebym skończyła czy nie?!
  - Jasne, przepraszam. - Chłopak szybko się przymknął. Zadania szybko zostały rozdzielone. Każdy miał coś przynieść lub przygotować. 
  - Dobra, teraz najważniejsza kwestia. U kogo będzie impreza? 
  - Może być u mnie. - Odezwał się Bobby. - Mieszkam niedaleko Juda więc będzie miał blisko. 
  - Okej. Czyli wszystko ustalone. Możecie już iść. 


***

Różowo włosa dziewczyna weszła do nowoczesnego, zaciemnionego pokoju. Przed nią siedział mężczyzna w szarych włosach i ciemnych okularach na oczach. 
  - Dlaczego chciałaś się ze mną widzieć? - Spytał mężczyzna. 
  - Witam panie Dark. Zapewne słyszał pan o niedawnym wypadku pana byłego podopiecznego? - Dziewczyna swobodnym ruchem usiadła przed nim. - Mam bardzo interesującą propozycję. 
  - Kim jesteś? 
  - Mam na imię Roksana, jednak wolę kiedy mówią do mnie Rozaa. 
  - Dlaczego sądzisz, że się tym zainteresuję?
  - Zakładam, że nadal ubolewa pan nad stratą tak doskonałego zawodnika jakim jest Jude. Posunę się też do stwierdzenia, że chciałby się pan zemścić, jeśli się mylę proszę mnie poprawić, na Marku i jego dziadku. 
  - Mylisz się. - Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo. - David Evans nie żyje. 
  - Pewnie pana zadziwię, ale mam zupełnie inne informacje. - Teraz to ona uśmiechała się przebiegle. Wiedziała, że go zaskoczyła. 
  - Mów dalej. 

Zapowiedzi! 
Hurra, będzie imprezka! Wszyscy się spiszą i przyniosą to co mieli. A nawet odrobinę za dużo. Co będzie z Axelem i Victorią? W połowie imprezy mamy niespodziewanego gościa! Och, czy to możliwe? Dark! Co on znowu knuje? A ta dziewczyna? Wszystkiego dowiecie się czytając następny rozdział! 
 ____________________________________________________

Hej :D W końcu dodałam :D Bez zbędnej gadaniny przejdę teraz do dedykacji i podziękowań :D 

Rozdział ten dedykuję Keshi, Starunnie, Laurze, Rozie oraz Nadii :D 
Rozaa dziękuję, że za każdym razem kiedy brakowało mi weny i pomysłów zawsze wiedziałaś jaką piosenkę mi podesłać :D :3 Gdyby nie Ty na pewno jeszcze nie byłoby tutaj tego rozdziału. 
Nadia, Tobie dziękuję po prostu za to, że jesteś ;* ♥
Keshi, nie wyszło mi tak jak chciałam, ale obiecuję, że Twój pomysł lepiej rozwinie się w następnych częściach :D <3  
Starunna, Laura, Kotek, Nieokreślona, i wszyscy inni, bardzo Wam dziękuję <3 Gdyby nie Wy, nie chciało by mi się pisać :D

piątek, 13 września 2013

Wybacz mi Keshi

Wiem, że obiecałam, że kolejny pojawi się w piątek, ale nie dam rady. 
Piszę tylko wieczorami i po nocach, 
przez co jestem wykończona i zasypiam na lekcjach. 
Kolejny rozdział pojawi się dopiero po weekendzie.
Wymieniłam w tytule Keshi bo to ona głównie chciała żebym dodała go jak najszybciej :D
Także wybacz mi, ale nie jestem w stanie tego zrobić. 
Resztę z Was też muszę przeprosić :) Obiecałam coś, 
ale nie dotrzymałam słowa. 
Postaram się dodać go jak najszybciej mogę :)
A teraz dziękuję za uwagę (xD) i dobranoc :D :3 

niedziela, 8 września 2013

6. Promyk słońca.

   Dzwonek na lekcje zrujnował ostatnie marzenia dzieciaków liczących na cud. Wszyscy uczniowie podstawówki weszli do szkoły z kwaśnymi minami. Oprócz trzech przyjaciół. Jude, Joe i David szli właśnie do drugiej klasy. Poznali się rok temu i byli szczęśliwi, że po dwu miesięcznej rozłące znowu się spotkają. Każdy opowie co robili i gdzie byli podczas wakacji. Wtedy jeszcze nie trenowali piłki nożnej ale letnia przerwa sporo zmieniła. Cała trójka pokochała ten sport. Żaden z nich jednak nie miał pojęcia o tym, że jego kolega zaczął grać w football. Ich zdziwienie było ogromne, kiedy się dowiedzieli. Postanowili, że zapiszą się razem do szkolnej drużyny. Kiedy po kilku godzinach zajęć rozradowani uczniowie wybiegli z wesołymi okrzykami z klas, trójka przyjaciół udała się do trenera. Bez problemu zdali testy próbne. Zadowolony z siebie Jude wrócił do domu. Przywitał się z młodszą siostrą i rzucił plecak na ziemię w swoim pokoju. 
  - Celia, chodź! Pogramy? - Zatrzymał się i popatrzył roziskrzonym wzrokiem na dziewczynkę. 
  - Ja? Ale ja nie umiem... - Niebieskowłosa spuściła głowę. 
  - To nic. Po prostu się baw. - To powiedziawszy wziął ją za rękę i wyciągnął do ogrodu gdzie grali do późnego wieczora. 
  - Wiesz, gdybyś jeszcze trochę poćwiczyła to mogłabyś się za rok zapisać do klubu. - Szatyn przekrzywił głowę i uśmiechnął się promiennie. W tym momencie jego życie było jak sielanka. Miał swoją ukochaną siostrzyczkę, dostał się do wymarzonego klubu razem z przyjaciółmi. W tym momencie podstawówka w Akademii Królewskiej była jego drugim domem. Do czasu. 
Kiedy następnego dnia razem z Joe'm i Davidem szli na trening złapała go wychowawczyni. 
  - Jude... tak mi przykro. - Opuściła głowę. Chłopiec popatrzył na nią ze zdziwieniem. Nie wiedział co się dzieje. Nauczycielka przyklęknęła. - Twoi rodzice...oni... - Resztę wyczytał z jej oczu.
  - Nie!!! Nie chcę!!! Nie pozwalam!!! - Chłopak wyrwał się nauczycielce i pobiegł do domu. Po jego twarzy płynęły łzy. Ona na pewno żartowała. Oni żyją. Oni nie mogą umrzeć! Mały Jude miał nadzieję, że kiedy tylko otworzy drzwi to ich zobaczy, roześmianych jak zawsze, a oni powiedzą :"Co się stało? Nie bój się, przecież tu jesteśmy" I go przytulą. O tak. wtedy Jude bardzo się bał. Bardzo kochał swoich rodziców i nie chciał ich stracić. To był cały jego mały świat. Rodzice, Celia, Joe i David. Nie miał nikogo innego, ale nie potrzebował innych osób. 
Dotarł w końcu do swojego domu i wleciał tam jak strzała. 
  - Mamo! Tato! Wróciłem! - Nigdzie ich nie widział. - Możecie już wyjść! Naprawdę! To już nie jest śmieszne...- powiedział łamiącym się głosem, bo docierało do niego, że wychowawczyni wcale nie żartowała. Usiadł na podłodze w salonie i się rozpłakał. 
  - Nii-san...- Celia weszła do pokoju cała zapuchnięta od płaczu. Stała przez chwilę w rogu a później rzuciła się na brata. 
  - Powiedz, że oni zaraz tu wejdą...proszę... - Wyszeptała słabym głosikiem. Chłopak tylko pokręcił głową, przytulił siostrę i poczuł, że po jego policzkach znowu płyną strumienie łez. Nagle ktoś ich objął a czyjeś miękkie włosy opadły na ich głowy. 
  - Mama? - Spytał chłopak podnosząc głowę. Zobaczył tam jednak obcą kobietę, która ze smutkiem w oczach zaprzeczyła. Chwyciła Celię za rękę i próbowała ich rozdzielić. Oni jednak kurczowo trzymali się siebie nawzajem. 
  - Co pani robi?! Niech nas pani zostawi! Kim pani jest?! - Jude rozpaczliwie próbował trzymać siostrę przy sobie. Jednak ona była dorosła i silniejsza. 
  - Jestem z opieki społecznej. Przykro mi, że straciliście rodziców. Naprawdę. - Na chwilę przestała się z nimi siłować. - Ale muszę was zabrać do nowych rodzin. Bardzo mi przykro, ale nie zostaniecie adoptowani razem. A teraz puść siostrę. - Ale Jude zaparł się jeszcze bardziej. Nie ufał tej kobiecie. Niby im współczuła, niby miała smutny wraz twarzy, ale chciała mu zabrać Celię. 
  - Zostaw nas!!! - krzyknęło jednocześnie rodzeństwo. - Pracownicy społecznej pomógł policjant. Jude i Celia zostali rozdzieleni. Oboje się wyrywali, oboje krzyczeli płakali. Nic im to jednak nie pomogło. Chłopak został na miejscu, miał skończyć tą szkołę którą zaczął, razem z przyjaciółmi. Ale wtedy zupełnie o nich nie myślał. Był zrozpaczony po starcie najbliższych mu osób. Celia trafiła zupełnie gdzie indziej. Ich kontakt się gwałtownie urwał. Przez następne miesiące chłopak był całkiem zamknięty w sobie. Nie miał ochoty jeść, spać, uczyć się a ni grać w piłkę. Wystąpił z klubu. Po jakimś czasie jednak zdał sobie sprawę, że takie zachowanie nic nie zmienia. Mimo wszystko przez najbliższy tydzień nadal wypatrywał rodziców przez okno swojego pokoju. Wierzył, że może jeszcze po niego przyjdą. Podczas jednego z takich wieczorów podszedł do niego jego nowy ojciec. Kucnął przy nim i bardzo łagodnym głosem powiedział. 
  - Jude, oni już nie wrócą. To smutne, ale musisz się z tym pogodzić. - Chłopiec odwrócił się do niego, spojrzał mu w oczy. Wtedy coś w nim pękło. Obiecał sobie, że już nigdy nie będzie marnował czasu na płacz, że odnajdzie siostrę i już na zawsze będą razem. I obietnicy dotrzymał. Nie uronił ani jednej łzy. Aż do dnia wypadku. Aż do dnia w którym się poddał. Teraz odebrano mu już wszystko co kochał. Rodzinę i piłkę. Co prawda odnalazł Celię, ale rodzice już nigdy nie wrócili.
   To wszystko powiedział drużynie trener Hillman. Dziewczyny płakały. Niektórzy chłopacy też ale starali się to ukryć. Wszyscy oprócz Marka i Axela. Oni nie ukrywali swoich łez. 
  - Onii-san. - Szepnęła Celia i zerwała się z miejsca. Te sceny stanęły jej przed oczami jakby dopiero co się rozegrały. 
  - Wierzcie mi lub nie, ale ten chłopak do tej pory bardzo przeżywa ich śmierć. Nie pokazuje tego po sobie, potrafi się cieszyć, ale to nadal nie daje mu spokoju. - Skończył trener. - Uznałem, że powinniście to wiedzieć. Musicie go wspierać. Dzisiaj odpuszczę wam trening, ale nie zapominajcie, że za dwa dni macie ważny mecz. Wiem, że będzie wam trudno ale musicie dać radę. Dla Juda. - Drużyna skinęła głowami. Nelly wstała.
  - Idę poszukać Haruny. - I odeszła w kierunku szkoły. Całą tę historię usłyszały też Victoria, Rebeka i Natalie. Siedziały obok siebie zapłakane. Williy grzebał coś w komputerze. Nagle wykrzyknął.
  - Słuchajcie! Mecz został odsunięty na czas nieokreślony z powodu tragicznego wypadku jednego z zawodników Raimona, Juda Sharpa. Z inicjatywą wyszło Liceum nr 15, bardziej znane jako...To niemożliwe! - Wrzasnął Willy a jego okulary zjechały mu z nosa. 
  - No mów! - Cała drużyna chciała wiedzieć z kim naprawdę będą walczyć. 
  - Bardziej znane jako Akademia Królewskich. - Dokończył jednym tchem Glass. Wszystkich zatkało. Axel i Mark spojrzeli na siebie. Jude przed przejściem do Akademii miał grać z Akademią... pomyśleli oboje. 


*** 

Tym czasem w szpitalu były kapitan Królewskich leżał załamany na łóżku. Nic mu się nie chciało. No bo i po co? Już nigdy miał nie zagrać w piłkę. Zacisnął dłonie w pięści. 
  - Czyś Ty zwariował?!!! - Od drzwi dobiegł go wściekły wrzask. - Po cholerę przechodziłeś do Raimona, skoro i tak miałeś zamiar do nas wrócić?!!! - Wściekły Joe szedł w jego kierunku z morderczą miną. Nie mniej zadowolony David był o kilka kroków za nim. Jude był tak zaskoczony, że nie wiedział co ma powiedzieć. - Ty...idioto!!! Gówno obchodzą mnie twoje szlachetne pobudki! Masz zostać w Raimonie jasne?! Człowieku tam masz szansę się rozwijać, my za Tobą nie nadążaliśmy! Mamy własne tempo, z którym gramy, a Ty doskonale dopasowałeś się do Raimona, więc jeśli opuścisz ich klub, to Cię chyba zmiotę z kuli ziemskiej!!! - David położył rękę na ramieniu Joe'go żeby ten się trochę uspokoił. Po czym zwrócił się do przyjaciela. 
  - To prawda. Wcale nie mamy Ci za, że opuściłeś Królewskich. Sam pomyśl. Zawsze o wszystkim rozmawiamy. Gdyby tak było to na pewno byśmy Ci o tym powiedzieli. Powinieneś zostać w Raimonie. 
  - Teraz to i tak już bez różnicy. Nie mogę chodzić, a co dopiero mówić o graniu w piłkę. - Chłopak odwrócił głowę. 
  - No jasne! - Prychnął Joe. - Pan Sharp jak zwykle bierze pod uwagę tylko najgorszy scenariusz! Rozmawiałem z lekarzem, i jestem pewien, że powiedział mi dokładnie to samo co tobie! Masz szansę odzyskać władzę w nogach. Wystarczy tylko drobny zabieg i rehabilitacja. Ale ty jak zwykle wolisz powiedzieć, że się nie da. - Chłopak wyszedł wściekły z sali. Nie rozumiał przyjaciela. Skoro ma szanse to powinien się jej kurczowo trzymać, anie poddawać. 
  - Jude, on ma rację. Mecz został odsunięty. Rozgrywki eliminacyjne odbywają się do końca wakacji, więc jeśli się postarasz, to, być może nie będzies zmógł jeszcze grać, ale na stadion na pewno dojdziesz o własnych siłach. Ale tutaj trzeba chcieć Jude. - Szatyn zamyślił się. Może faktycznie zbyt bardzo dramatyzował. Ale chyba każdego na jego miejscu przeraziłaby utrata władzy w nogach. Pielęgniarka weszła do sali żeby sprawdzić mu kroplówkę. Chłopak poczuł, że robi mu się chłodno w nogi. Usiadł i poprawił kołdrę która zsunęła mu się ze stóp. Kobie ta patrząca na monitory przy jego łóżku popatrzyła na niego z takim zdziwieniem, że ten poczuł się zobowiązany do wyjaśnienia. 
  - Zrobiło mi się chłodno w nogi. To chyba nic złego? - Ona jednak mu nie odpowiedziała tylko wybiegła z sali jak oparzona. 
  - Czujesz, że Ci zimno? - Spytał David jakimś dziwnym głosem. 
  - Tak, a co? 
  - C z u j e s z ? Jude, posłuchaj mnie. Ty c z u j e s z, że Ci zimno? 
  - Tak, chyba wystarczy, że raz Ci odpo...- nagle do niego dotarło. On c z u j e. Zaczął się uśmiechać jak wariat. Wstąpiła w niego nadzieja. Być może jednak będzie mógł zagrać w tym meczu! David chwycił go za kostkę i ścisnął .Jude czując lekki dotyk, którego się nie spodziewał, odruchowo chciał cofnąć nogę. Nie przejął się tym, że mu się nie udało. Jego przyjaciel poczuł pod ręką jak jego mięśnie się napinają i, że noga przyjaciela leciutko drgnęła. Prawie niewyczuwalnie. Ale jednak. Oboje zaczęli się śmiać tak głośno, że Joe ich usłyszał. Kidy wszedł do sali nie musiał o nic pytać. Oboje mieli to wymalowane na twarzach. Minął go lekarz, który podszedł do chłopaka na łóżku i ukuł go w palec. Jude na pytanie czy poczuł potwierdził kiwnięciem głową. 
  - No, wygląda na to, że zabieg możemy sobie odpuścić. Zostaje tylko rehabilitacja, przyznam, że intensywna, i twoja wola a za dwa miesiące będziesz znowu śmigał po boisku i nie będziesz nawet pamiętał pobytu tutaj. - Lekarz wyszedł szczerząc się. 

***

Blondyn wracał do domu kiedy dostał telefon ze szpitala. Kiedy usłyszał to co miał mu do przekazania ojciec o małe nie upuścił telefonu z wrażenia. To było prawie niemożliwe. Takie szczęście... i do tego Jude może z nimi zagra w meczu z Królewskimi... Czuł, że wypełnia go energia. Natychmiast pobiegł do szpitala. Wbiegł do sali gdzie leżała Julka. 
  - Onii-san! - Dziewczynka wyciągnęła w jego kierunku swoje małe rączki. - Tęskniłam. Słyszałam wszystko co do mnie mówiłeś. - Powiedziała dumna z siebie. Chciała wstać z łóżka ale brat ją powstrzymał. 
  - Powinnaś leżeć.
  - Ale nie chcę! - Ofuknęła go. Wstała z łóżka i przebiegła się po sali. W pewnym momencie lekko się zachwiała i przewróciła się siadając na podłogę. Axel się wystraszył, ale dziewczynka tylko się roześmiała. 
  - Yuuka - szepnął ze łzami w oczach. - Nareszcie. 

***

Jude leżał na łóżku i rozmyślał o tym co się stało podczas wizyty jego przyjaciół. Razem uzgodnili, że zostanie w Raimonie. Wspominał właśnie moment kiedy Lekarz powiedział mu, że będzie mógł grać kiedy ktoś wszedł do jego sali. To był Axel. Ale nie sam. Za nim stała mała dziewczynka, która się wychylała i uśmiechała do niego. Chłopak nie rozumiał co się dzieje.
  - Cześć Jude. - Przywitał się blondyn. Dziewczynka wskoczyła do niego na łóżko, usiadła po turecku u niego w nogach i spytała. 
  - Co Ci się stało, że tu jesteś? - Patrzyła na niego swoimi ogromnymi, czekoladowymi oczami i przekrzywiła głowę. Jude uważnie się jej przyjrzał po czym spojrzał na przyjaciela. Nagle go olśniło. 
  - Yuuka? - Spytał zdumiony. 
  - Tak. Od samego urodzenia - odpowiedziała rezolutnie. Axel słysząc to parsknął śmiechem. - A Ty jesteś Jude Sharp. Axel strasznie dużo o was mówił kiedy spałam. Ale ja słyszałam. - wyszczerzyła się. - Wiem, że wygraliście FF, że Mark jest waszym kapitanem i, że jesteście najlepszą drużyną na świecie. To ostatnie to moje stwierdzenie. - znowu się uśmiechnęła. - To powiesz mi w końcu co ci jest? 
  - Miałem wypadek. Nie mogę chodzić. - Powiedział to tak jakby to był anjnaturalniejsza rzecz na świecie. 
  - Ojej... Czyli nie możesz zagrać w piłkę? - Jej cieniutki głosik lekko się załamał. Słysząc to Jude szybko dodał. 
  - Lekarz powiedział, że jeśli się postaram to będę mógł wrócić na boisko. - Dziewczynka przyjrzała mu się badawczo po czym orzekła.
  - Wierzę w ciebie. - Chłopacy spojrzeli na nią zdumieni. - Sam zobacz, spałam przez ponad rok i nie mogłam się obudzić, ale się starałam, dla braciszka, i mi się udało - Julka sypała dzisiaj uśmiechami jak z rękawa. Jude i Axel spojrzeli na nią i wydała im się bardziej dojrzała niż wskazywał na to jej wiek. Siedzieli tak i żartowali do wieczora, kiedy to Julka została odprowadzona do swojej sali a Axel poproszony o opuszczenie szpitala. Wracał do domu w o wiele lepszym nastroju. Kiedy wyszedł z windy spotkał Victorię, która wracała z zakupów. 
  - Z czego tak się cieszysz? - Spytała. Chłopak popatrzył na nią po czym mocno ją przytulił i okręcił śmiejąc się. Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi. Axel wyjaśnił jej wszystko kiedy siedzieli u niego w pokoju. Tori nie mogła w to uwierzyć. Wybuchła radosnym śmiechem. Axel patrząc na to pomyślał Wszystko zaczyna się układać. Julka się obudziła, Jude być może z nami zagra... Wrócił wzrokiem do radosnej rudowłosej dziewczyny. Zorientował się, że przygląda mu się badawczo. 
  - Co jest?
  - Nic. - Speszona Vic szybko odwróciła głowę rumieniąc się. Axel uznał, że kiedy robi się czerwona jest jeszcze bardziej urocza. 

 Zapowiedzi Marka!
Nareszcie dobre wieści! Julka się wybudziła i przyjdzie oglądać nasz trening! Jude powolutku odzyskuje władzę w nogach! Melissa też wraca do zdrowia. Drużyna postanowiła z tej okazji urządzić imprezę.  Ale czy wszystko będzie takie różowe jak się wydaje? Czytajcie kolejny rozdział "Zaskoczenie" to się dowiecie. 

______________________________________________________

Rozdział trochę krótszy niż poprzedni, ale jestem z niego zadowolona.  I jak się Wam podoba? Z góry uprzedzam, że nie wiem czy następne też będą tak szybko powstawać bo szkoła i w ogóle... 
Keshi proszę bardzo :D Mówisz, masz, rozdział się pojawia :D 

Dedykuję to wszystkim piszącym, za to, że mnie wspieracie. Dziękuję wam ;* To bardzo mobilizuje do dalszego pisania :D 

I znowu bym zapomniała xDD
Nadal czekam na wasze fan arty :) Wysyłajcie, nawet jeśli sądzicie, że nie są zbyt ładne. Wiedzcie, że nic co jest robione z sercem (i co dotyczy IE oczywiście) nie może być brzydkie. Mówię serio :D 


sobota, 7 września 2013

5. Wybór

   Jude spojrzał na zegarek. 
  - Za pięć minut będzie dzwonek. - usłyszał szept. Rozejrzał się żeby zobaczyć kto to powiedział. Niczego jednak nie zauważył, więc wzruszył tylko ramionami. Po raz setny na tej lekcji zerknął na nową. Rozmawiała o czymś po cichu z Nathanem. Była w niej jakaś tajemnica, coś co mocno napiętnowało jej życie. Chłopak bez trudu rozpoznawał takie rzeczy. Miał bardzo silną intuicję i nieraz niektórym wydawało się, że potrafi czytać im w myślach. Jego wzrok znowu skierował się do Nadii. Dziewczyna wiedziona jakimś impulsem wykręciła głowę w jego kierunku. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Jude pierwszy skapitulował. Nagle jego myśli popędziły w zupełnie innym kierunku. Uświadomił sobie, że po tej lekcji mają trening, a on musi powiedzieć chłopakom, że odchodzi, do tych, którzy prawie zniszczyli klub Raimona. Nie wiedział jak zacząć, był zdenerwowany jak nigdy w życiu. Nie uszło to uwadze Axela, zauważył, że z jego przyjacielem coś się dzieje.Wiedział jednak, że będzie musiał poczekać aż chłopak sam będzie chciał mu powiedzieć. Na tym polegała ich przyjaźń. Jeden nie naciskał na drugiego ale zawsze był gotowy aby wysłuchać co ma do powiedzenia. Zadzwonił dzwonek. Chłopak z dredami wstał powoli z miejsca i wolnym krokiem skierował się do wyjścia. Chciał możliwie mocno rozciągnąć to w czasie. Nie miał ochoty sprawiać zawodu przyjaciołom, ale wiedział, że decyzja którą podjął jest słuszna. Czuł to całym sobą. 
  - Kidou. - Axel stał oparty o futrynę. 
  - Gouenji - Popatrzyli przez chwilę na siebie po czym Jude wyminął przyjaciela. Trening odbywał się na boisku nad rzeką i tam właśnie szedł chłopak. Axel był kilka kroków za nim. Nagle jego kumpel zatrzymał się. Stał tak przez chwilę milcząc. 
  - Odchodzę. - Wyrzucił to z siebie jednym tchem. Blondyn nie dopuszczał do siebie tego co on powiedział. 
  - Co? - Jego głos brzmiał jakby rozmawiali na jakiś inny temat, a nie o tym, że jego najlepszy przyjaciel, a zarazem najlepszy strateg i taktyk odchodzi.  Jude odwrócił się do niego zaciskając dłonie w pięści. Nie z gniewu, ale z żalu.
  - Odchodzę z Raimona. Wracam do Królewskich. - Zanim blondyn zdążył coś powiedzieć szatyn szybko dodał. - Obiecałem im, że wrócę kiedy pokonamy  Zeusa. A ja zostałem z wami. Pomimo tego, że dałem słowo. Czuję się przez to jak zdrajca. Zrozum mnie. - powiedział widząc, że Axel chce zaprotestować. - Wychowałem się w Akademii. To tam nauczyłem się grać, tam stawiałem swoje pierwsze kroki w piłce. I to tam mimo wszystko, Dark pokazał mi co mogę osiągnąć. 
  - Tak, pokazał Ci co możesz osiągnąć nawet jeśli innych może to kosztować zdrowie, lub życie. - powiedział cicho jego przyjaciel. Był wyraźnie zasmucony. Wszyscy wiedzieli jaki stosunek ma do Darka po tym co zrobił jego siostrze. 
  - Wiem, że nienawidzisz go za to co zrobił Julce, i wcale nie zamierzam go bronić. Akademia Królewskich nie opiera się już na jego oszustwach. Grają w prawdziwą piłkę. A ja chcę w nią grać razem z nimi. Nie zrozum mnie źle. Raimon to mój drugi dom, ale czuję, że muszę wrócić. Zrozum Axel. Proszę. - To ostatnie dodał ciszej. Blondyn spojrzał na twarz przyjaciela. Wyrażała smutek ale też pewność siebie. Nagle zrozumiał. Mógł się wczuć w to co przeżywał Jude. 
  - Ty na prawdę tego chcesz. - Blondyn pokiwał głową zamyślony. Podniósł na niego wzrok (te jego piękne patrzałki xD Musiałam :P) - Rozumiem Cię. 
  - Dziękuję. Wiem już w jaką piłkę chcę grać. Reszta Akademii też. I tak właściwie, to dzięki wam.
  - Kiedy? - Nie musiał nic dodawać. 
  - Za miesiąc. - Axel uśmiechnął się lekko. Wtedy Victoria ma wyjechać. 
  - Powiesz im dzisiaj? - Chłopak chciał dodać coś jeszcze, ale zastygł patrząc na coś lub na kogoś za plecami przyjaciela. Jude odwrócił się i zobaczył Celię. Musiała usłyszeć ich rozmowę. Płakała. 
  - Haruna... - Jej brat nie wiedział co powiedzieć. - Ja... - Axel chciał się dyskretnie wycofać, ale musiał by pomiędzy nimi przejść, więc wolał się nie ruszać. Dziewczyna opuściła głowę i gwałtownie nią potrząsnęła. 
  - Nie. Rozumiem Cię Onii-san. - podniosła głowę i uśmiechnęła się. - Będę za tobą tęsknić wiesz? - Jej wzrok wyrażał smutek ale też aprobatę. Chłopak podszedł do niej i mocno ją przytulił po czym otarł jej łzy. Miał przy tym taką minę jakby sam chciał się rozpłakać. Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie.
  - Nie mów mi, że ty też się rozkleisz. - Celia roześmiała się przez łzy, które znowu popłynęły po jej policzkach. Po chwili dołączył do niej Axel i Jude. Sami nie wiedzieli dlaczego się śmieją. Może w ten sposób łatwiej było im znieść smutek. 
  - Ale chłopakom musisz powiedzieć kiedy indziej. - powiedziała dziewczyna w połowie drogi na boisko. 
  - Dlaczego? - odezwali się jednocześnie. 
  - Za trzy dni gracie mecz z Liceum nr 15. Jeśli powiesz im teraz to nie będą mogli się skupić na meczu, a to między innymi w tej rozgrywce zostaną wytypowani kandydaci do reprezentacji Japonii. To nie wynik będzie się liczył a pasja i umiejętności z jakimi zagracie, a których na pewno nie zaprezentują jeśli się dowiedzą, bo będą zbyt zdołowani. Z jednej i drugiej drużyny, zostanie wybranych kilka osób. W dalszej części będą eliminacje wyłaniające ostateczną szesnastkę Japonii. 
  - Skąd to wiesz? - Axel z zaciekawieniem spojrzał na dziewczynę. 
  - Jestem menadżerem drużyny. Muszę wiedzieć takie rzeczy. Po za tym zawsze chciałam zostać dziennikarką, więc muszę się uczyć wciskać tam gdzie mnie nie proszą i utrudniać to innym wścibskim. Dostanę się prawie wszędzie, gdzie tylko zechcę.  - Chłopacy byli wyraźnie pod wrażeniem. - Ale jeśli już naprawdę musicie wiedzieć, to znalazłam to na stronie Międzynarodowej Strefy Futbolu. - Dziewczyna wyszczerzyła zęby widząc ich osłupione miny. - Bardzo łatwo Was wkręcić. - Zaśmiała się. Ruszyła w kierunku pozostałych menadżerek . W pewnym momencie odwróciła się. - Lepiej jednak uważajcie bo nigdy nie wiecie co, gdzie i kiedy wywęszę! - Znowu błysnęła zębami i ostatni odcinek drogi przebiegła. Jude zauważył, że chłopacy ćwiczyli dzisiaj z wyjątkową pasją. Po chwili usłyszeli krzyk Nelly. 
  - Chłopaki! - dziewczyna wołała ich do siebie. - Za trzy dni gracie mecz z Liceum nr 15. - powiedziała kiedy wszyscy się już zeszli. 
  - A ma jakąś nazwę czy coś takiego? - Jim jak zwykle pojawił się nie wiadomo skąd. Kilka osób podskoczyło a całą resztę przeszły dreszcze. Nelly też nie miała za ciekawej miny. 
  - Widocznie nie. Nieistotne, a jeśli chcecie wiedzieć to Raimon ma numer 10 i tak jesteśmy zapisani na stronie FFI. - zdumieni zawodnicy popatrzyli po sobie. Nie mieli pojęcia, że ich gimnazjum ma jakiś numer. - W każdym razie, musicie się dobrze przygotować jeśli chcecie wygrać. Pokażcie im jaka jest na prawdę piłka Raimona! - Po wypowiedzeniu ostatniego zdania jej oczy rozbłysły. Ona też kochała piłkę nożną. Na swój sposób, ale jednak. 
   Jude z przyjacielem weszli na boisko i zaczęli się rozciągać. Po chwili ciszy Axel się odezwał.
  - Wiesz, od kilku dni zastanawiam się nad nową techniką hissatsu. Nazwa przyszła mi teraz do głowy, po tym jak powiedziałeś, że odchodzisz. - Niedaleko nich Erick potknął się o własną nogę po tym co przez przypadek usłyszał. Oni jednak myśleli, że zwyczajnie stracił równowagę. - Mogłaby się nazywać Finalny Atak. Pomyślałem, że skoro to byłby Twój ostatni występ w barwach Raimona, to właśnie tak mogłaby się nazywać Twoja ostatnia technika stworzona w tym klubie. Tylko, że musielibyśmy zrobić w trójkę. Do tego co wymyśliłem brakuje nam prędkości. - Chłopak powiedział to wszystko zanim skończyli się rozgrzewać.  - Jeśli Nathan by się zgodził to mogłoby to wypalić. 
  - Na co miałbym się zgodzić? - Koło nich zatrzymał się chłopak, który usłyszał swoje imię. Przyjaciele wszystko mu wytłumaczyli. Niebieskowłosy kiwnął głową. Z rozmowy wyrwał ich krzyk Marka. 
  - Chłopaki! Jeśli chcemy wygrać ten mecz to musimy ciężko trenować. Mamy tylko trzy dni! Dajmy z siebie wszystko i wygrajmy! - Na początku rozmawiająca trójka pomyślała, że to do nich, jednak kapitan drużyny kierował te słowa do wszystkich.
  - Jude! Nathan! Axel! Wracajcie do treningu! - Tym razem to była Nelly. Chłopacy woleli jej się nie sprzeciwiać więc biegiem ruszyli dookoła boiska. Kiedy przebiegali koło bramki Marka usłyszeli jak rozmawia z Kevinem, Stevem, Bobbym i Erickiem o nowej technice którą znalazł w notesie dziadka. 
  - Doskonale - szepnął Jude do blondyna i Nathana. - Jeśli wszystko dobrze pójdzie to na nadchodzący mecz będziemy mieli dwie nowe i mam nadzieję, że silne techniki.  - Jego towarzysze skinęli głowami i ruszyli po piłki. Zawodnicy podzielili się na trzy grupy. Na jednej połowie boiska Mark, Kevin, Steve, Bobby i Erick zabrali się za opracowanie nowej techniki, Jude, Axel i Nathan też próbowali tego dokonać. Na drugiej połowie Jack, Timmy, Jim, Sam, Max, i Todd podzielili się na dwie drużyny po trzech i starali się utrzymać piłkę w jednej drużynie, co nie było takie proste bo co chwilę ktoś komuś zabierał futbolówkę. Nelly, Silvia, Celia i Willy zajęli się analizowaniem informacji i plotek, które znaleźli w internecie. Było tego jednak strasznie mało. 
   Wszyscy ciężko trenowali przez ostatnie trzy godziny. Nikt jednak się nie poddawał bo wiedzieli jaki ważny jest ten mecz.
   Nagle na skraju boiska pojawił się czarnowłosy chłopak. Przez chwilę obserwował zmagania zawodników po czym uśmiechnął się pogardliwie i ruszył w kierunku szkoły. Zauważył to Jude. 
  - Kazemaru, Gouenji - chłopacy spojrzeli na kolegę zdziwieni, że przerywa w momencie kiedy coś już im zaczęło wychodzić. - Widzieliście tego gościa? - Pokręcili głowami. Chłopak wzruszył ramionami i wrócił do prób. Zdążyli już ustalić jak to powinno mniej-więcej wyglądać. Najpierw Willi najsilniej jak umiał (uwierzcie mi, nie było to specjalnie potężne ^^) podawał piłkę do Juda i Axela. Ci atakowali piłkę tak jakby byli z dwóch różnych drużyn. Piłka pod naciskiem ich kopnięć wystrzeliwała do góry. Chłopacy wyskakiwali za nią, robili obrót do środka i równocześnie kopali piłkę do Nathana. Ten z kolei musiał ją podkręcić i dodać jej prędkości. Z technicznego punktu widzenia wszystko było okej, ale coś jednak im nie wychodziło i nie mogli się zorientować o co chodzi.
   Po kolejnej godzinie zmęczony szatyn usiadł na ziemi. Marzył o 5 minutach przerwy. Pozostała dwójka chyba myślała tak samo bo poszła w jego ślady. Były kapitan Królewskich obejrzał się żeby zobaczyć czy czarnowłosy chłopak znowu się tu nie kręci i zobaczył trzy dziewczyny siedzące na trawie i obserwujące ich. Niebieskowłosy poszedł w jego ślady, ale nie wiedział on dlaczego jego kolega tak się rozgląda. Kiedy też zauważył dziewczyny przyjrzał się jednej z nich.
  - Hej, Axel, czy ona ma twoją bluzę? - Spytał zaskoczony Nathan, wskazując na rudowłosą. Blondyn spojrzał w tamtym kierunku i skinął głową. Chłopacy posłali mu pytające spojrzenia. 
  - Długa historia. - Blondyn uśmiechnął się na wspomnienie jej telefonu. Jude i Nathan spojrzeli na siebie po czym szturchnęli kolegę w żebra. Niebieskowłosy zacmokał znacząco patrząc to na niego to na nią. Szatyn parsknął śmiechem. Żaden z nich nie robił tego złośliwie. Przyjaciele usłyszeli lekko podniesione głosy od strony dziewczyn. Odwrócili się w tamtym kierunku. Czerwonowłosa z jakiegoś powodu uciekała przed rudą,a blondynka patrząc na nie tylko pokręciła głową. 
  - Co ona robią?  -Spytał zdumiony Jude. 
  - Nie mam pojęcia - Axel był rozbawiony tą sytuacją. Chłopacy zwrócili uwagę na Nathana, który przyglądał im się ze zmarszczonym czołem.
  - Ja je skądś znam. - Powiedział po chwili. 
  - Skąd?
  - No właśnie nie pamiętam. - Jude już chciał coś powiedzieć ale przerwał mu pisk czerwonowłosej dziewczyny, która biegła w ich kierunku. Usiadła koło nich, a że była rozpędzona to przejechała kawałek po ziemi i wpadła na Jude przewracając go. 
  - Ojej, przepraszam. A tak w ogóle to cześć. - Uśmiechnęła się - Jestem Rebeka a to jest... - Przerwał jej okrzyk Victorii.
  - Mam Cię! Już mi teraz nie ucie... - Ona też nie dokończyła bo z rozbiegu wpadła na przyjaciółkę. Obie się przewróciły, sprawiając, że były kapitan Królewskich znowu wylądował na ziemi. Po chwili ciszy wszyscy wybuchli śmiechem. Rudowłosa wylądowała z głową na nogach Axela. 
  - Cześć. Właśnie, zapomniałam Ci oddać bluzę. Sorki. - powiedziała to szczerząc się szeroko. 
  - Cześć. Nie ma sprawy, możesz ją zatrzymać.  - Tutaj znowu znaczące spojrzenie tamtej dwójki. Tym razem blondyn to zauważył i sprzedał Nathanowi sójkę w bok.
  - Ey!
  - Co?
  - Nic.
  - To dobrze. - Kiedy Jude to usłyszał to zachciało mu się śmiać. Nie myślał w tym momencie o przyszłości. Cieszył się chwilą. 
  - Hej, przepraszam za te dwie, są dzisiaj wyjątkowo nieogarnięte. - Natalie, której nikt nie zauważył, uskoczyła przed dłonią jednej z przyjaciółek. - Szczególnie Victoria, bo u Rebeki to raczej stan permanentny z którym trudno walczyć. 
  - Nic nie szkodzi. - Jude uśmiechnął się do nowo przybyłej. 
  - Mogę?
  - Jasne. Co jest? - Pytanie było skierowane do czerwonowłosej, która cały czas mu się przyglądała. 
  - Już dawno chciałam to zrobić. - Dziewczyna uśmiechnęła się jakoś tak złowieszczo.
  - Rebeka, nawet nie próbuj. Słyszysz? - Victoria stanowczo zaprotestowała. 
  - Oj, no weź Tori. Daj spokój. - Vic spojrzała na nią zaskoczona. Nikt tak do niej nie mówił od kilku lat. Rebeka puściła do niej oczko i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka. 
  - Co ty...- Zdezorientowany szatyn odchylił się lekko do tyłu. Dziewczyny jednak to nie powstrzymało i szybkim ruchem ściągnęła mu okulary (jeśli macie pomysł jak inaczej je nazywać to piszcie :D) z głowy. Jako, że chłopacy kilka razy widzieli go już bez okularów, nie byli zaskoczeni tym jak wygląda. Na dziewczynach jednak , jego oczy zrobiły ogromne wrażenie. Chłopak wyciągnął rękę po swoją własność więc ona szybko je założyła. Wyszczerzyła się tak szeroko jak tylko mogła. Zapadła cisza. Pierwsza parsknęła Victoria. Po chwili wszyscy zwijali się ze śmiechu.
  - Wyglądasz...wyglądasz...- Rudowłosa nie mogła skończyć zdania bo cały czas krztusiła się ze śmiechu. - Poczekaj chwilkę. - Wyciągnęła telefon i włączyła aparat. Rebeka natychmiast zaczęła pozować posyłając jej całusa. Kiedy chłopacy to zauważyli wybuchli kolejną salwą śmiechu. - Patrz. Wyglądasz...hmm.. co najmniej ciekawie - Kiedy dziewczyna zobaczyła jak wyszła, zatkało ją. 
  - Usuń to. - powiedziała ze zgrozą. 
  - Zapomnij. Muszę wysłać to Lissie. 
  - A właśnie, co z nią? - Spytał Jude odzyskując to co mu zabrano. Dziewczyny natychmiast opuścił dobry humor. 
  - Właściwie to nie wiadomo. Nic nam nie chcieli powiedzieć. Nie wolno jej odwiedzać. Wiemy tylko tyle, że wieczorem zemdlała i całą noc przeleżała na zimnej posadzce. - Nat była wyraźnie zmartwiona. 
  - No, ale ona jest silna. Najsilniejsza z nas, na pewno da radę i z tego wyjdzie. - Rebeka wierzyła w przyjaciółkę. 
  - Hej, wy tam!!! Przeszkadzacie im w treningu! - Nelly nie była zadowolona tak długą przerwą. - Zostało wam jeszcze pół godziny ćwiczeń, chyba dacie radę? A Was dziewczyny proszę żebyście już im nie przeszkadzały. Jeśli chcecie zostać to usiądźcie albo z nami albo gdzieś indziej z boku. - Axel chciał zaprotestować, powiedzieć, że wcale im nie przeszkadzają, ale dostał z piłki. 
  - Przepraszam Axel, nic Ci nie jest ?! - Mark spojrzał w kierunku kolegi. 
  - Nie! - Blondyn się uśmiechnął i wstał żeby podać im piłkę.
  - Mogę? - Spytała Rebeka. Chłopak przez chwilę jej się przyglądał po czym przytaknął i podał jej piłkę. 
  - Dzięki. - Dziewczyna uśmiechnęła się i kopnęła piłkę. Wyglądało to jakby zrobiła to od niechcenia, ale futbolówka nabrała dużej prędkości. Przed bramką Marka, obok siebie stali Bobby i Kevin. Wydawało się, że piłka trafi w jednego z nich, ale ona przeleciała koło ich głów, tak, że poczuli jedynie szepnięcie wiatru, po czym bezbłędnie wleciała do bramki, mimo tego, że Mark próbował ją złapać. Kapitan Raimona patrzył przez chwilę na dziewczynę ze zdumieniem po czym wrzasnął.
  - To było niesamowite! - Z roziskrzonym wzrokiem wrócił do treningu. 
  - Dziękujemy Ci za pokaz umiejętności, ale gdybyście mogły już opuścić boisko... - Nelly nie zostawiła im innego wyjścia. Czerwonowłosa odwróciła się na odchodnym do chłopaków. 
  - Za bardzo się spinacie kiedy próbujecie opanować tą technikę. Traktujecie to zbyt...serio. Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej. No wiadomo, że wygrana jest fajna i w ogóle, ale najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha. - Rebeka nie zauważyła, że cała drużna ją usłyszała. Na wszystkich wywarło to ogromne wrażenie i wydawało im się, że z ich ramion spadł ogromny ciężar. Dziewczyna raźnym krokiem opuściła boisko z przyjaciółkami. Chłopacy wrócili do treningu. 
Godzinę później już byli wolni. Część szła do Marka, jak zawsze zresztą, część do siebie do domu, a część spotkać się ze znajomymi. Jude wyjątkowo postanowił dzisiaj nie odwiedzać kolegi z drużyny. Chciał wcześniej wrócić do domu. Przez całą drogę dźwięczały mu w głowie słowa dziewczyny. "Za bardzo się spinacie kiedy próbujecie opanować tą technikę. Traktujecie to zbyt...serio. Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej[...]  najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha"
Jude poważnie zastanawiał się nad tymi słowami. Wiedział, ze ma rację ale... przecież zaszli tak daleko, że musieli zacząć myśleć naprawdę poważnie. Z drugiej jednak strony Mark cały czas im to powtarzał. Po za tym kiedy byli mali to piłka nożna była właśnie najlepszą formą zabawy... Chyba muszę wziąć sobie te słowa do serca i traktować to tak jak kiedyś, jak ulubioną grę a nie jak walkę o życie. Rozejrzał się zdezorientowany. Tak się zamyślił, że minął swój dom i poszedł o kilka ulic dalej. Zawrócił i znowu zaczął się zastanawiać nad tym co usłyszał. Ponadto zauważył, że dziewczyna jest dobra w piłkę. Bezbłędnie trafiła do bramki, nie dotykając nawet chłopaków. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk klaksonu i pisk opon, które usiłowały przed nim wyhamować. Nieskutecznie. Nagle jego światem zawładnął potworny ból. Ostry błysk światła, pisk opon, czyiś krzyk, a później już tylko ciemność. Wszechogarniająca, niosąca spokój i ukojenie. W tym momencie nic się nie liczyło, po za tym, że ten potworny ból ustąpił. Ale jest jeszcze coś... coś co kochał i dawało mu siłę...Nie był jednak w stanie sobie tego przypomnieć. Było mu tak dobrze, tak spokojnie, ciepło i cicho, że miał ochotę się już nigdy z tego stanu nie wybudzać. Chyba, że po to żeby coś kopnąć... Zaraz, zaraz, dlaczego kopnąć? Niby po co? Przed oczami ukazała mu się okrągły, biało czarny przedmiot, który wywoływał w nim tyle emocji... I nagle te słowa "Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej[...]  najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha" Ale co on tak bardzo kochał... czuł, że jeszcze chwila i to odkryje... Ale tak bardzo mu się nie chce myśleć...Z chwili na chwilę chłopak robił się coraz słabszy. I nagle, kiedy już miał się poddać, kiedy miał opaść w czarną otchłań, jak przez bardzo grubą warstwę waty zaizolowaną pancerną szybą usłyszał czyjeś wołanie. Było bardzo niewyraźne, ale pełne napięcia. Znał ten głos. Ten głos należał do...do...do...Jude nie mógł sobie przypomnieć do kogo. Był zbyt wycieńczony. 


***

Axel chciał złapać przyjaciela ale ten bardzo szybko zwinął się z treningu. Miał do niego jeszcze jedną sprawę. Kiedy szedł w kierunku jego domu zobaczył, że ten jeszcze tam nie dotarł. Super. Nie będę krzyczeć tylko przyspieszę i spotkam go przy drzwiach. Zdziwił się kiedy chłopak minął swój dom i szedł dalej. Wszystko się wyjaśniło kiedy się rozejrzał i zawrócił. Widocznie musiał nieźle się zamyślić. Blondyn dalej szedł za nim, kiedy zauważył, że jego przyjaciel wchodzi na ulicę, a zza rogu wyjeżdża rozpędzony samochód. Nie był wstanie nic zrobić. Widział jak jego przyjaciel zatrzymuje się i obraca w kierunku rozpędzonego pojazdu, jak jego oczy wypełniają się przerażeniem, jak próbuje się cofnąć na co jest już za późno. I w końcu, widział ja chłopak wylatuje lekko nad samochód, jak obija się o dach i z silnym impetem uderza o ulicę, jak turla się kilka metrów i w końcu nieruchomieje. Axel widział jak chłopak próbuje się podnieść na łokciach, ale w końcu opadł bezwładnie. Dopiero wtedy go odblokowało. Podbiegł do przyjaciela.
  - Jude!!! Jude!!! Słyszysz mnie?!! Powiedz coś!! - Po jego twarzy zaczęły płynąć łzy. Jakaś kobieta wyskoczyła z samochodu ale jego nic to nie obchodziło. Nigdy nie czuł się gorzej. A co jeśli on...jeśli on nie przeżyje? Nie! Nie wolno mi tak myśleć! Na pewno wyjdzie z tego cało! Chciał go lekko podnieść ale jakiś facet go powstrzymał.
  - Nie ruszaj go. Może mieć uszkodzony kręgosłup i czasem możesz mu zaszkodzić. - Powiedział wysoki brunet który jechał z jakąś kobietą. - Meryl, zadzwoń po karetkę, szybko!.
  - Jude. Jude błagam Cię...powiedz coś. - Były to irracjonalne prośby. Chłopak był nieprzytomny. Był zgięty pod jakimś dziwnym kontem.  - Jude, trzymaj się. - Szepnął chłopak zanim jego przyjaciela zabrała karetka. Pierwszy raz w życiu czuł się tak bezradny. Ale czy na pewno? Odezwał się jakiś głosik w jego głowie. No tak, jest jeszcze Julka. Blondyn był załamany, postanowił jechać do szpitala. 


***


Coś go nagle wyszarpnęło z przyjemnej czarnej przestrzeni. Chciał tam wrócić. Tam nie było bólu. Chociaż kiedy się zastanowił, teraz też go nie czuł. Zaczęły się do niego przedostawać różne dźwięki. Na pierwszy plan wybiło się irytujące pikanie, które rozsadzało mu głowę. Po chwili usłyszał, że ktoś niedaleko niego płacze. Nie wiedział dlaczego. Właściwie to nic się przecież nie działo. Ciekawe kto to jest? Jak przez bardzo grubą warstwę waty usłyszał czyjąś rozmowę. 
  - Jest pan pewien, doktorze? - powiedział znajomy głos. Jude znowu zaczął się zastanawiać do kogo może on należeć. I co się tak właściwie dzieje?
  - Tak. Chłopak prawdopodobnie już nigdy - głos lekarza zaczął się oddalać, a chłopak znowu zapadał się w ciemność. Ale wcale tego nie chciał .Musiał wiedzieć co on dalej powie. Skupił się maksymalnie jak tylko mógł.  - ną - Dokończył głos lekarza. Cholera!
  - Ale czy nic nie da się zrobić? - Ten głos też skądś znał. Był mu bardziej bliski niż ten poprzedni. 
  - Są bardzo małe szanse. Ale najpierw musi wrócić do zdrowia. - Że niby kto jest chory? Jude resztkami sił starał się coś z tego zrozumieć. To zaczyna być irytujące. O co im wszystkim chodzi? Jego serce przyspieszyło. Nic na to nie mógł poradzić. Wyczuł jakieś poruszenie i szepty. Chciał się jak najszybciej wydostać z tej ciemnej klatki. Jeszcze niedawno było mu tam dobrze ale czuł, że za czymś tęskni. Nie wiedział za czym, ale wiedział, że jeśli tu zostanie to nigdy się tego nie dowie.
  - Nie wierzę, że on już nigdy nie będzie mógł zagrać w piłkę nożną. Przecież ją kocha. - Piłka nożna? Piłka...pi...I nagle wszystko mu się przypomniało. Mecze, Raimon, Królewscy, ważny mecz, który miał się niedługo odbyć. Ostatni trening, słowa czerwonowłosej i w końcu wypadek. Pisk opon, czyiś krzyk... Krzyk Axela. Uświadomił sobie. On to wszystko widział. A później okropny ból i czerń. Ale kto nie będzie mógł grać w piłkę? I dlaczego nie mogę się poruszyć? Spiął wszystkie mięśnie i włożył całe serce w to żeby otworzyć oczy. Poraziło go światło. Zamrugał kilka razy i jego wzrok się wyostrzył. Po swojej lewej stronie zobaczył niebieskowłosą dziewczynę. No tak, Celia. Obok niej był Axel. Wyraźnie było widać, że oboje płakali. Uniósł lekko głowę, co wymagało od niego niewyobrażalnego wysiłku. Tamta dwójka natychmiast zwróciła na to uwagę.
  - Nii-san, tak mi przykro. - Dziewczyna opuściła głowę. 
  - Dlaczego?  -Wyszeptał ledwie dosłyszalnie Jude. Czuł, że wracają mu siły. Chciał się poprawić na łóżku ale nie mógł poruszyć nogami. Spróbował jeszcze raz. I znowu. Nic to jednak nie dało. Spojrzał na miejsce gdzie leżały jego nogi. Czuł jakby nie były częścią jego ciała. Jakby były obce. Podparł się na łokciach. Spróbował zmusić się do poruszenia chociaż palcami. Nic z tego. Powoli docierała do niego okropna prawda. Czy...Czy ja nie mam władzy w nogach? Ale to by oznaczało, że już nigdy...nigdy nie zagram w piłkę nożną!. Na jego twarzy zaczął malować się szok. Nie chciał takiej przyszłości. Przyszłości na wózku i bez piłki. Opuścił głowę i zamknął oczy. 
  - Tak mi przykro braciszku. - Szepnęła znowu Celia. A on znowu chciał się zapaść w ciemność. Przepełniał go smutek. Już nigdy nie zagram w piłkę...Już nigdy nie zagram w piłkę... Cały czas tłukło mu się to w głowie. Nagle pojawiły się inne słowa. "Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej[...]  najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha" Ale to co on kocha, zostało mu odebrane. Czuł, że znowu zaczyna go wciągać ciemność, ale tym razem nie walczył. Poddał się. Po jego policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Axelowi i Celii ścisnęło się serce. Ten chłopak nigdy nie płakał. 


Zapowiedzi Marka!
Czy to prawda? Czy Jude już nigdy nie zagra w piłkę? Co będzie dalej? Królewscy dowiadują się co chciał zrobić ich były kapitan. Jak zareagują na wieść, że jest w szpitalu w ciężkim stanie? Co z meczem? Kim jest tajemnicze Liceum nr 15? Czy to możliwe, że są to... Czytajcie następny rozdział a na pewno się dowiecie! 

 ________________________________________________

Hej hej :D Jestem znowu :) Mam nadzieję, że się podoba i, że jednak nie kazałam Wam za długo czekać :)
Rozdział dedykuję Mii200/Laurze, z którą doskonale mi się rozmawia i która lubi Juda. Tak jak chciałaś, cierpi :) 
Chciałabym też podziękować Roksanie (która swoją drogą nie znosi tego imienia mimo, że jest ładne :D), która we mnie wierzyła i podesłała mi piosenkę dzięki której odzyskałam wenę :3 
Po za tym dziękuję też pozostałym czytelnikom. Gdyby nie wy, nie chciałoby mi się tego pisać <3

Starunna, Keshi, Keisza, Laura, Kotek, Nieokreślona dziękuję Wam <3 I życzę duuużo weny ;*

Aha jeszcze jedno, Rozaa, Twoja postać pojawi się niedługo z wielkim hukiem :D

Edit.
Zapomniałabym :D Dawajcie linki do swoich fan artów :)

środa, 4 września 2013

Opóźnienie

Hej :) 
Sorki, że musicie czekać :) 
Rozdział miałam dodać w niedzielę, 
ale zabrakło mi zakończenia. 
Postaram się go dodać w tym tygodniu ale nic nie obiecuję :D
Mam nadzieję, że poczekacie jeszcze to trochę :)
W ramach przeprosin (czy jak to inaczej nazwać ^^) powiem wam, 
że problemy jakie mieli do tej pory to nic w porównaniu do tego
co będzie się działo dalej. 
Mało optymistyczne, ale nic na to nie poradzę :D xD 
W każdym razie, na pewno będzie trochę więcej postaci brało w tym udział 
(A nie tylko Axel, i dziewczyny xD)
I postaram się dać więcej piłki nożnej :P 
Ale z góry uprzedzam, że nie jestem specjalnie mocna w
opisywaniu meczy :) 

Z góry dziękuję za cierpliwość :D
I powodzenia wszystkim w nowym roku szkolnym ^^
A dziewczynom życzę dużo Weeeny <3

_______________________________________________

Tu warto wejść:





czwartek, 22 sierpnia 2013

4. I co teraz?

  - Ale jak to? Dlaczego? - Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. 
  - Spójrz na twoją siostrę. Tylko na chwilę odwróciłaś jej uwagę. Ona tęskni za domem i tak będzie cały czas. Zrozum nas. - Jej ojciec był zrezygnowany. Wiedział, że szczęście jednej z córek będzie okupione cierpieniem drugiej. 
  - Ale... proszę was. Odnalazłyśmy się z dziewczynami, chodzę do nowej szkoły, poznałam kilka nowych osób, minął tylko tydzień ale ja już czuję się tu jak w domu. - Mimo, że Vic wiedziała, że sprawa i tak jest przegrana szukała szybko argumentów i pomysłów żeby chociaż odciągnąć to co nieuniknione.
  - Niby jak to sobie wyobrażasz? Kim się nie przyzwyczai. Chcesz żeby się tu męczyła?
  - Nie... Mogłabym zamieszkać u Melissy, Nat lub Rebeki. Na pewno by się zgodziły. I ich rodzice też. No proszę! 
  - Nie ma mowy. Co innego gdyby chodziło o inne miasto, ale nie o kraj. Ba, tu chodzi nawet o kontynent. Wybij to sobie z głowy. Wracamy za miesiąc. W tym czasie zdążymy załatwić wszystkie formalności z powrotem do starej pracy. Masz miesiąc czasu żeby się ze wszystkimi pożegnać. Przykro mi ale to koniec dyskusji. - Jej matka widząc łzy w oczach córki miała ochotę to wszystko odwołać ale wiedziała, że nie może. Victoria sobie poradzi a Kimberly nie. Zawsze miała kłopoty z zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu. A rozstanie z przyjaciółką musiało ją przerosnąć. 
  - Jesteście niesprawiedliwi!!! Rozumiem, że to chodzi o Kimberly i was nie zatrzymuję, ale ja chcę tu zostać!!! - Rudowłosa wybiegła z domu. Nie wiedząc co robi zjechała windą na dół i pobiegła przed siebie. W tym momencie czuła tylko ból, o którym chciała zapomnieć. Z natury spokojna dziewczyna wpadła teraz w histerię. 

*** 

Melissa wspominała dzisiejszy dzień. Wygłupy z przyjaciółmi, rozmowy, uroczy śmiech Edgara, Spojrzenie Axela na Victorię. W tym miejscu Lissa zachichotała. Widziała jak jej przyjaciółka przygląda się blondynowi. Ta dwójka zdecydowanie ma się ku sobie. Kiedy tylko to pomyślała coś dziwnie piknęło jej w sercu. Nie była to zazdrość, przecież jej podobał się Edgar. Wiedziała jednak, że on traktuje ją tylko jak przyjaciółkę. Może to i lepiej? Przynajmniej mam pewność, że zawsze będę miała go przy sobie jako przyjaciela. Tym razem serce zakuło ją mocniej i dłużej. Tętno przyspieszyło. Po kilku sekundach jednak wszystko wróciło do normy. Dziewczyna poprawiła poduszkę i zapatrzyła się w ciemne niebo na którym było widać masę gwiazd. Kiedyś oglądała bajkę w której mówili o tym, że każda gwiazda to dusza osoby która zmarła, a teraz patrzy na ten świat z góry. Oczywiście ona już dawno w to nie wierzyła. Nie wiedziała jednak jak blisko jest zamigotania na granatowym niebie dla innych słuchających tej historii. 

***

Jude siedział w swoim pokoju. Patrzył przez okno na roziskrzone gwiazdy. Rzadko zdarzały mu się takie momenty. Z reguły był zdecydowany i takie coś było mu naprawdę obce. Sam nie wiedział dlaczego tak siedzi. Coś go niepokoiło. Czuł, że coś jest nie tak z drużyną. Opuścili już kilka treningów, nawet Mark, któremu to się nie zdarza. Miał wrażenie, że wszystko się sypie. Odnosił niejasne wrażenie, że coraz mniej łączy go z drużyną Raimona,  z chłopakami i nawet z Axelem. Było to uczucie nieprzyjemne które próbował zdusić w sobie i uzasadnić tym dziwnym nastrojem. Pamiętał jednak, że przeczucia prawie nigdy go nie myliły, a teraz czuł, że jeśli nic z tym nie zrobi zespół, jego zespół rozpadnie się. No właśnie, ale do jakiego klubu tak naprawdę należy moje serce? Coraz częściej gryzło go to, że nie dotrzymał obietnicy danej jego przyjaciołom z Akademii Królewskiej. A co jeśli... jeśli powinienem do nich wrócić? Co jeśli w Raimonie miałem tylko nauczyć się kilku nowych rzeczy a potem przekazać je kolegom z dawnej drużyny? Chłopak coraz częściej odczuwał żal, że ich tak wystawił. Treningi, jeśli się odbywały, praktycznie wcale im nie wychodziły. Znowu spojrzał w okno. Dlaczego tak ciężko jest mi podjąć jakąś decyzję? 

*** 

Natalie siedziała w pokoju i odrabiała lekcje. Przerwała na chwilę pisanie i zapatrzyła się w jeden punkt. Co mi właściwie dzisiaj odbiło? Przecież Vic nic takiego nam nie zrobiła. Będę musiała ją przeprosić. Naprawdę nie wiem dlaczego posłuchałam Rebeki. Swoją drogą ona zaczyna się dziwnie zachowywać. Blondynka podniosła się z miejsca i usiadła na kanapie. Na kolana wskoczył jej kot, podrapała go za uszami. Co jej strzeliło do głowy? Chyba nie jest zazdrosna?  Nat nie znała odpowiedzi na te pytania, co zaczęło ją męczyć. Zeszła na dół, do kuchni i zrobiła sobie kakao. Postanowiła już dzisiaj o tym nie myśleć. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Było już późno więc dziewczyna postanowiła położyć się spać. Pokój miała na piętrze więc nie mogła zauważyć tego co działo się pod jej domem. 

***

Chłopak z dredami w końcu położył się spać. Wiedział już co musi zrobić. Postanowił porozmawiać o tym jutro z Markiem i Axelem. To słuszna decyzja... tak, na pewno. Jude prawie natychmiast zapadł w sen. 

*** 

Rudowłosa dziewczyna nie miała pojęcia gdzie jest. Biegła przed siebie bardzo długo, a kiedy w końcu się zmęczyła stwierdziła, że musiała się zgubić. Była w jakimś lasku, nie dużym bo widziała światła i słyszała nocne życie miasta. Nie bała się. Rozejrzała się wkoło i ruszyła w kierunku niskiego drzewa z mocno rozwidlonymi gałęziami. Wdrapała się na nie. Zaczęła się zastanawiać nad tym co się niedawno stało. Chyba za ostro zareagowałam. Przecież nie chcieli mnie krzywdzić, robią to tylko dla dobra Kim...w sumie to też chcę żeby była szczęśliwa. Victoria ciężko westchnęła. Zrobiło się jej chłodno. Ale może jednak dadzą się przekonać. Zadzwonię do Natalie. 

*** 

Było dobrze po północy kiedy Lissa musiała pójść do łazienki. Usiadła na łóżku, przetarła oczy i szybko wstała przez co zakręciło jej się w głowie. Odczekała kilka sekund i podeszła do zielonych drzwi, które były obok wyjścia na korytarz. Nacisnęła klamkę, ale nic więcej już nie zrobiło bo pociemniało jej w oczach. Jeszcze chwilę się trzymała po czym runęła na ziemię jak długa mocno uderzając głową o płytki. Obok jej sali przechodził lekarz. Na nieszczęście dziewczyny nic nie usłyszał i poszedł dalej. Szatynka miała pozostać w takiej pozycji już do białego rana, kiedy do jej sali przeniosą małą dziewczynkę, która zapadła w śpiączkę już ponad rok temu. 

***

Kiedy blondynka już zasypiała nagle rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Victoria. Wiedziała, że musiało się coś stać bo nigdy nie dzwoniła o takich godzinach. Na wpół śpiąca odebrała. 
  - So jest Vic? - Zaspanym głosem spytała przyjaciółkę. - Co się dzieje?
  - Słuchaj, jest taka sprawa...
  - No mów. - Nat niecierpliwym głosem popędziła koleżankę. 
  - Moi rodzice chcą wrócić do USA. 
  - Co? Ale dlaczego? To nie fer, dopiero co się tu przeprowadziliście... - Wiadomość Vic zasmuciła blondynkę. Wiedziała, że nie zachowała się dzisiaj wobec niej ładnie i chciała ją przeprosić. 
  - Kimberly źle się tu czuje... I właśnie - Natalie przerwała jej gwałtownie.
  - A nie mogłabyś tu zostać? Mogłabyś... wprowadzić się do mnie, moi rodzice na pewno się zgodzą. Wtedy i Ty i Kim będziecie szczęśliwe. A, i chciała Cię przeprosić za dzisiaj. Nie wiem co mi odbiło. To było nie ładnie w stosunku do ciebie. Przepraszam. 
  - Właśnie o to chciałam Cię spytać!!! Jesteś pewna, że się zgodzą? A, no i dziękuję. Zastanawiałam się co ja zrobiłam, ale w sumie to nic takiego się nie stało. 
  - Jestem pewna. Teraz musisz tylko nakłonić swoich żeby się zgodzili. Stało się. Byłyśmy dla ciebie okropne. 
  - To dobrze. No właśnie, tu może być mały problem. To nic. - Dziewczyna uśmiechnęła się, czego jej przyjaciółka nie mogła zauważyć. - A i jeszcze jedno... Chyba się trochę zgubiłam i nie wiem jak wrócić do domu... 
  - Vic... doskonale wiesz, że ja też nie znam tego terenu. Niby jak mam ci pomóc? I w ogóle to jak ty to zrobiłaś? - Zaciekawienie przebiło się przez obawę o przyjaciółkę. 
  - No wiesz, byłam zła kiedy mi powiedzieli o wyprowadzce. I jakoś tak się złożyło, że wybiegłam z domu, a kiedy się opamiętała to już nie wiedziałam gdzie jestem.
  - Hahaha. - Nat próbowała się powstrzymać ale nie dała rady. To było do Victorii nie podobne. Wolała porozmawiać niż uciekać. 
  - ...Wielkie dzięki Nat... - powiedziała dziewczyna lekko urażonym głosem. 
  - Przepraszam, ale sama przyznasz, że jest to troszkę śmieszne. 
  - Noo... Fakt, jest. Dobra, ale ja muszę stąd wyjść. Hej, pamiętasz jak Lissa dzwoniła do kogoś z twojego telefonu?
  - Tak, pamiętam. I co z tego? - Blondynka nie rozumiała nagłej zmiany tematu. 
  - Mogłabyś mi podać ten numer? Chyba wiem kto to jest. 
  - Jasne, nie ma sprawy. - Dziewczyna odjęła telefon od ucha i przeszukała w niedawno wybieranych. Był tam jeden którego nie znała. Wysłała go rudowłosej sms'em. Odczekała chwilę. - Doszedł? 
  - Tak, dzięki. Jesteś wielka. Widzimy się jutro? 
  - O i le nie zaśpisz to tak. Dobranoc.
  - Dobranoc. 
Natalie zgasiła lampkę przy łóżku i ponownie poszła spać. Czekał na to chłopak czatujący pod jej domem. Musiał być pewny, że wszyscy śpią zanim rozpocznie akcję. 

***

Blond włosy chłopak śnił właśnie o genialnym meczu który rozgrywał z resztą drużyny, i nagle zobaczył na trybunach uśmiechniętą, rudowłosą dziewczynę machającą do niego. Uśmiechnął się i chciał jej odmachać kiedy coś wyrwało go ze snu. Przez kilka sekund rozglądał się po pokoju zdezorientowany zanim udało mu się zlokalizować telefon. Spojrzał na numer. Nie znał go. Przez chwilę się wahał po czym odebrał.  
  - Halo? - powiedział już rozbudzonym głosem. Nigdy nie miał problemów z pobudką. 
  - Axel? - Spytała przyciszonym głosem jakaś dziewczyna. 
  - Kto mówi? - Chłopak był zaskoczony. Wydawało mu się, że skądś ją zna. 
  - To ja, Victoria. Słuchaj, mam do ciebie...- Dziewczyna przerwała bo wydawało się jej, że ktoś się do niej zbliża. 
  - Skąd ty masz mój numer i dlaczego tak późno dzwonisz? - Już wiedział skąd kojarzy ten głos. Nie był zły, że go obudziła, tylko zaciekawiony. - Zdaje się, że coś mówiłaś?
  - Melissa dzwoniła do ciebie z telefonu Nat więc wyciągnęłam od niej twój numer. No właśnie, czy mógł byś mi powiedzieć jak wrócić do domu z takiego małego lasku, w środku którego rośnie niskie i bardzo rozłożyste drzewo? Bo wygląda na to, że się trochę zgubiłam. 
  - A mogę wiedzieć dlaczego postanowiłaś się gubić po północy? Nie mogłaś tego zrobić w dzień?
  - Wiesz, że nawet o tym nie pomyślałam? Faktycznie było by wtedy wygodniej. Ale tak na serio, wiesz jak stąd wrócić? 
  - Tak. - Chłopak doskonale wiedział. To był jedyny mały lasek w centrum. I jeszcze opis tego drzewa pod którym nie raz bawił się z siostrą. - Trudno będzie mi wytłumaczyć. - Zastanowił się chwilę. W końcu to nie było daleko. - Nie ruszaj się stamtąd, idę po ciebie. 
  - Nie musisz, wystarczy, że mi powiesz jak dojść. 
  - Nie chce mi się tłumaczyć, wolę się przejść. Będę za pół godziny. 

*** 

 Victoria siedziała na drzewie i czekała na Axela. Zastanawiało ją dlaczego on jej tego po prostu nie wytłumaczył. Po co on się tu fatyguje? Kto normalny wychodzi dobrze po północy z domu żeby pomóc komuś kogo się ledwo zna? Teraz będę musiała mu zadać to pytanie. Ale co jeśli się obrazi? Chociaż...to niby o co? A jednak coś mnie przed tym powstrzymuje. Tak właściwie to się cieszę, że przyjdzie tutaj. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie po czym objęła kolana ramionami bo zaczynało się robić naprawdę zimno a ona wybiegła z domu tak jak stała. Vic myślami była przy blondynie kiedy nagle usłyszała trzask łamanej gałązki. Sprawdziła godzinę. Z Axelem rozmawiałam dziesięć minut temu więc to na pewno nie on. Mówił przecież, że będzie za pół godziny, ale muszę mu doliczyć jeszcze dziesięć minut bo nie wiem czy nie będzie miał problemów z wyjściem przez rodziców. Więc kto to może być? Rudowłosa rozejrzała się wokoło ale nikogo nie zauważyła. Wcisnęła się głębiej między gałęzie ale tym razem nie pozwoliła swoim myślom odpłynąć, tylko słuchała z napięciem każdego szelestu. 

*** 

Niebieskowłosy chłopak po woli podchodził do dziewczyny. Kidy już prawie był u celu nadepnął na suchą gałązkę co go zdradziło. Przeklął w duchu i zaczął się pilniej rozglądać. Akcja w domu blondynki nie wypaliła, dziewczyna obudziła się kiedy już prawie miał zrobić to co zaplanował jego szef. Wolał nie ryzykować i spróbować następnego dnia. Szczęśliwym trafem, kiedy wracał, zauważył, że jeden z "obiektów" biegnie na oślep, nie wiedząc gdzie. Pomyślał wtedy, że to doskonała szansa, bo dziewczyna nie zna terenu i na pewno się zgubi. Śledził ją cały czas i w końcu postanowił wykonać ruch kiedy ona postanowiła zadzwonić. To wtedy o mały włos się nie wydał. Nie słuchał o czym rozmawia tylko powoli i sukcesywnie się do niej skradał. Rudowłosa skończyła rozmawiać. Idealnie. Teraz jest moja. /ale niestety znowu wybrała jakiś numer i rozmawiała przez dobre pięć minut. Z braku innego zajęcia musiał czekać aż ona skończy żeby czasem jej rozmówca czegoś się nie domyślił. Cały czas jej rozmowy zajęło mu rozmyślanie nad tym jak ma to zrobić. Dostał wyraźne rozkazy i nie może po za nie wykroczyć. "To dopiero w późniejszej fazie. Teraz zrób to co powiedziałem." Tak, jego szef ma rację. Lekko zdenerwowany chłopak odrzucił swoje długie, niebieskie włosy które opadały mu na twarz i przeszkadzały po czym zajrzał do tory. Cholera. Zapomniałem tego. Chyba mam dzisiaj pecha. Muszę się cofnąć. Kiedy niebieskowłosy zamierzał się wycofać i wrócić po to czego zapomniał znowu nadepnął na gałązkę. Zauważył, że dziewczyna sprawdza coś w telefonie po czym rozgląda się uważniej, jakby kogoś oczekiwała. Do diabła. Jeśli się z kimś umówiła to mam mało czasu. Szybki krokiem zawrócił w stronę swojej tymczasowej bazy. 

*** 

Axel spieszył się jak mógł, ale jego ojciec jeszcze go zatrzymał. Na szczęście nie na długo. W ostatniej chwili zdążył się zwrócić i wziąć dla niej bluzę. Nie wiedział dlaczego, po prostu to zrobił. Spojrzał na telefon żeby sprawdzić godzinę. Miał przed sobą jeszcze dobre dwadzieścia minut drogi. Na pewno nic jej się przez tą chwilę nie stanie. Z tym przekonaniem poszedł dalej.

***

Koło sali Lissy przeszło już kilku lekarzy pielęgniarek. Nikt jednak nie zajrzał do środka. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna na zimnej posadzce. 

*** 

 Niebieskowłosy chłopak znów był koło drzewa. Już wiedział jak to rozegrać. Ona po wszystkim i tak nie będzie pamiętać jak to się stało więc zdecydował, że może się ujawnić.  Jeszcze raz sprawdził czy na pewno wszystko zabrał i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Zostało mu nie więcej jak dziesięć metrów. Uśmiechnął się sam do siebie. 

*** 

Blondyn był już prawie na miejscu.  Dotarł już na skraj lasku. Teraz zostało mu już tylko odnaleźć drzewo. 

*** 

Dziewczyna siedziała znudzona na gałęzi i wymachiwała nogami. Już dawno zdążyła zapomnieć o czujności. Teraz tylko niecierpliwie wypatrywała Axela. Lada moment powinien tu być. Zeskoczyła z drzewa i zaczęła robić małe kółko dla rozgrzewki. Zdążyła nieźle zmarznąć. Nagle wydało jej się, że coś piknęło, jakby dostała sms'a. Sprawdziła telefon i nic. Widocznie moja wyobraźnia już zaczyna wariować. Jeszcze trochę i ja też zwariuję...O boże zamieniam się w Rebekę. Dziewczyna zachichotała rozbawiona swoim spostrzeżeniem. Nigdy nie sądziła, że będzie się zachowywać ja Rebeka. Ta czerwonowłosa diablica jest strasznie nierozgarnięta. Ale z drugiej strony, potrafi rozkręcić nawet najbardziej sztywne i nudne towarzystwo. Rozmyślanie dziewczyny przerwał szelest krzaków. 

*** 

Kiedy już miał się do niej odezwać dostał eskę. To od jego kumpla. "Pójdziesz jutro z nami pograć w nogę?" Niebieskowłosy nie miał teraz czasu na takie bzdety. Musi zrobić to co do niego należy. Przywołał na usta miły uśmiech i wyciągnął ręce aby odsłonić ostatni krzak który go zasłaniał. 

*** 

Axel wpadł na polankę otaczającą drzewko. Zauważył dziewczynę siedzącą z podkulonymi nogami na gałęzi drzewa.  Ona jeszcze go nie widziała bo siedziała do niego tyłem. Zauważył, że lekko się uśmiecha. 
  - Hej Victoria. Jak tam? - Spytał ją, chociaż już się domyślał co może usłyszeć. Dziewczyna odwróciła się w jego kierunku i szeroko uśmiechnęła po czym zeskoczyła z drzewa. Była tak szczęśliwa, że nie wiedziała co robi. Podeszła do niego raźnym krokiem i mocno go uściskała. Po chwili zrozumiała co robi i szybko od niego odskoczyła. Speszona odwróciła wzrok. 
  - Przepraszam, ja... ja po prostu... cieszyłam się, ... że przyszedłeś... - Skończyła ledwie dosłyszalnie. Miała wrażenie, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię. Chłopak z czerwonymi policzkami zerknął na nią a kiedy zobaczył, że ona też patrzy, szybko odwrócił wzrok. 
  - Jasne, nie... nie ma prawy. - Ledwie wydukał. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy nie wstydził się rozmawiać z dziewczynami, ale teraz...


*** 

Kiedy niebieskowłosy już otwierał usta żeby do niej zagadać nagle niedaleko niego wyskoczył jakiś chłopak.  No ile można? Nie mam zamiaru więcej czekać. Muszę usunąć przeszkodę. Zauważył, że blondyn stoi teraz koło większego krzaka więc wziął spory drąg i zakradł się tam .Tylko jeden celny zamach i już będzie sprawa załatwiona. Chłopak przymierzył się do zamachu.

*** 

Axel zorientował się, że trzyma coś w ręce. Spojrzał w dół i zauważył swoją pomarańczowo białą bluzę. Wyciągnął rękę z ubraniem w kierunku dziewczyny i ruszył do przodu. Dokładnie kiedy stawiał pierwszy krok potknął się o wystający kamień i musiał się mocno schylić żeby utrzymać równowagę. Victoria szybko zareagowała. 
  - Nic ci nie jest? 
  - Nie nic, trzymaj, pomyślałem, że mogłaś trochę zmarznąć.  Wręczył jej bluzę.
  - Dziękuję. - Ucieszona dziewczyna tym razem nie rzuciła mu się na szyję. - To jak? Wracamy? - Spytała zakładając jego bluzę.


*** 

Tego już było za wiele. Czy ten idiota musiał się schylić akurat kiedy wziąłem zamach? Chłopak ukryty za krzakiem był na granicy wpadnięcia w furię. Nic mu dzisiaj nie wyszło i wiedział, że musi na razie odpuścić. Wróci do tego za dwa lub trzy dni. Teraz musi odpocząć. Jest wyczerpany psychicznie. Musi zaatakować dziewczyny które zna i ceni, a po dniu pełnym napięcia i tak nie zrobił niczego. To za wiele jak na jego jednego. 

***

  - Jasne. Chodźmy. - Axel przyjrzał się dziewczynie. Jego bluza była na nią trochę za duża i zakrywała jej prawie całe spodenki. (Nie była ona taka znowu długa, tyko Vic lubi krótkie spodenki ^^) Całą drogę beztrosko przegadali. W pewnym momencie Victoria spytała go o to co nie dawało jej spokoju. 
  - Tak właściwie to dlaczego po prostu nie wytłumaczyłeś mi jak dojść do domu? Nie żeby mi przeszkadzała twoja obecność, po prostu jestem ciekawa. Pierwszy raz widzę kogoś kto zrobił coś takiego dla prawie nie znanej mu osoby. - Dziewczyna spojrzała na niego. Nagle zdała sobie sprawę, że przecież nie miała o to pytać. O matko i po co ja to zrobiłam? A co jeśli naprawdę pomyśli, że nie chciałam żeby tu przychodził? O rany! Vic zarumieniła się odwróciła wzrok od jego magnetyzującego wzroku. Sama nie wiedziała czym się tak przejmuje. Nigdy nie obchodziła jej opinia innych na jej temat. Ale teraz jest jakoś inaczej. 
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Zaskoczyło go pytanie jego towarzyszki. Sam nie wiedział dlaczego. Kiedy postanowił odpowiedzieć byli już prawie na miejscu. 
  - Sam nie wiem. I tak nie spałem bo nie mogłem zasnąć, po za tym wiedziałem, że pewnie musiałaś zmarznąć. - Blondyn ewidentnie skłamał. Jej telefon wyrwał go ze snu. 
  - Dziękuję. - Dziewczynie zrobiło się jakoś tak przyjemnie kiedy dowiedziała się, że pomyślał o tym jak ona się czuje. 
  - Nie ma za co. Właściwie to jak się tu znalazłaś? Cały czas mnie to ciekawi. - Chłopak spojrzał zaciekawionym wzrokiem, pod którym twarz dziewczyny oblała się rumieńcem. 
  - Pokłóciłam się z rodzicami i chyba trochę mnie poniosło. 
  - Pewnie teraz się o ciebie martwią. - Axel zauważył, że dziewczyna posmutniała. 
  - Taa, całkiem możliwe... - Jej głos świadczył o tym, że nie jest ona o tym przekonana. Chłopak chwycił ją za ramię i zatrzymał. Zaskoczona Victoria nie protestowała. 
  - Dlaczego myślisz, że tak nie jest? - Rudowłosa obrzuciła go szybkim spojrzeniem i spuściła głowę. 
  - Ja... to... - Spojrzała na zmieszana. - Nie obraź się Axel ale, naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. 
  - Nie ma sprawy, nie chcę naciskać. Powiesz mi chociaż o co się z nimi pokłóciłaś? - Chłopak doskonale rozumiał, że o niektórych rzeczach nieraz człowiekowi nie chce się rozmawiać. Dziewczyna ciężko westchnęła. 
  - Wygląda na to, że za tydzień będę musiała wrócić do Ameryki. Kim źle się tu czuje więc rodzice chcą się przenieść z powrotem. Natalie i jej rodzice zgodzili się żebym zamieszkała u nich ale... to raczej nie wypali. - Kiedy chłopak usłyszał, że ruda musi wracać, zrobiło mu się jakoś tak ciężej. Znał ją zaledwie jeden dzień, a już zdążył ją polubić. Do końca drogi nikt już nic nie powiedział. Kidy już każdy miał wejść do siebie Axel tylko zapytał ją czy nie ma innego wyjścia. Dziewczyna przecząco pokręciła głową. 

***

Od samego rana Nathan był już na boisku razem z Markiem, Kevinem, Judem i Jack'iem. Już od kilku dni nie grali razem. Opuścili masę treningów. Do lekcji pozostało jeszcze dobrze pół godziny czasu. Trenowali podania, strzały na bramkę i odbieranie piłki przeciwnikowi. Nie był to jakoś specjalnie morderczy trening, ot taka sobie rozgrzewka. Jude był wyjątkowo zamyślony, co nie uszło uwadze Marka. Kiedy skończyli na pięć minut przed lekcjami podszedł do niego i zapytał o co chodzi. 
  - Mam poczucie winy. - Zrezygnowany chłopak usiadł na trawie. Szatyn poszedł w jego ślady. 
  - Dlaczego? 
  - Obiecałem Królewskim, że wrócę jak tylko pokonamy Zeusa. A w między czasie rozgromiliśmy Aliea Academy i szykujemy się do Międzynarodowej Strefy Futbolu. Czuję, że ich oszukałem a jednocześnie, że to tutaj jest teraz moje miejsce. Ale... podjąłem już decyzję. - Oboje chwilę milczeli. 
  - Wracasz do nich, prawda? - Mark zadał to pytanie spokojnym głosem. Jude spodziewał się, że będzie chciał go zatrzymywać ale chłopak ego nie robił. 
  - Tak. Ciężko mi to mówić, ale chcę dotrzymać słowa. Tam są moi przyjaciele. Co ty zrobiłbyś na moim miejscu? - Jude skierował pytające spojrzenie na kolegę. 
  - Wróciłbym. - Do końca przerwy już nikt z nich nic nie powiedział. Kiedy zadzwonił dzwonek Mark tylko spytał.
  - Kiedy?
  - Za tydzień. 
  - Powiedz Axelowi jak najszybciej. 
  - Wiem. 

*** 


Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, do sali weszła jakaś dziewczyna. Rozejrzała się po wszystkich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
  - Moi drodzy to jest nowa uczennica, Nadia Mysterious. Nadia, mogłabyś powiedzieć kilka słów o sobie? - Nauczyciel spojrzał wyczekująco na uczennicę. Ta tylko lekko westchnęła. 
  - Jestem Nadia, pochodzę z Polski. - Po krótkiej ciszy dodała. - To chyba tyle. 
  - A może powiesz nam czym się interesujesz? - Po tym pytaniu nastąpiło kolejne, cięższe westchnięcie ze strony dziewczyny. 
  - A czy to ma jakieś znaczenie? Nie ważne czym się interesujemy, i tak w końcu umieramy. Ale jeśli tak bardzo to pana ciekawi to proszę bardzo, interesuję się muzyką, dokładniej śpiewaniem i graniem na instrumentach. - Po chwili konsternacji nauczyciel kiwnął głową. 
  - Możesz usiąść koło pana Swifta , - wskazał ręką na Nathana - lub obok pana Glassa. Sama możesz zdecydować. - Dziewczyna spojrzała na obydwu chłopaków. Już chciała skierować swoje kroki do Williego kiedy ten uśmiechnął się w taki sposób, że wiedziała już, że nie obędzie się bez natrętnych pytań więc wybrała Nathana. Kiedy szła w jego stronę usłyszała szept Vivien. 
  - Niezłe wejście. Najpierw gada o śmierci, no i jeszcze ta niebieska grzywka... na jej miejscu lepiej bym uważała. - Wszyscy raptownie umilkli. Dziewczyna specjalnie powiedziała to tak głośno żeby wszyscy dosłyszeli. Wiadomo był też, że Vivien będzie się na niej wyżywać. Nadia zatrzymała się w połowie drogi i odwróciła do ciemnoskórej dziewczyny. 
  - Na twoim miejscu też bym uważała. Gdybym była tobą, bałabym się, że jak ktoś mi trzaśnie drzwiami przed nosem, to odpadnie mi cały ten tynk który masz na twarzy. I to z wielkim hukiem. - Dziewczyna usiadła koło niebieskowłosego. 
  - Nieźle zaczęłaś. - Nadia odwróciła się w jego stronę i już chciała mu coś powiedzieć ale zauważyła, że nie było to złośliwe. 
  - Dzięki. - Lekko się uśmiechnęła. Pierwszy raz od tygodnia. 

***

Lekarz pchał łóżko dziewczynki którą przenoszona na inną salę. Pielęgniarka otworzyła mu drzwi i zamarła. Na podłodze zauważyła leżącą pacjentkę. Była wyziębiona i nieprzytomna. Razem z lekarzem natychmiast ułożyła ją na łóżku. 
  - Wezwij jakąś pielęgniarkę, niech weźmie ją na badania, dzisiaj mieliśmy ją wypisać, ale chyba nic z tego. - Powiedział dostawiając łóżko dziewczynki w śpiączce obok drugiej ściany. 

 ***

  - Co udało Ci się wykonać? - Mężczyzna w średnim wieku siedział na fotelu odwrócony tyłem do niebieskowłosego chłopaka. Z całej jego postaci było widać tylko dłoń na której miał sygnet. 
  - Melissa wysłuży swój pobyt w szpitalu o co najmniej tydzień. Wstrzyknąłem do jej kroplówki substancję silnie usypiającą której nie wykryją żadne badania.
  - A co z resztą?
  - Misja się nie powiodła. 
  - Postaraj się mój drogi. Jeśli zrobisz wszystko tak jak powiedziałem to dostaniesz to czego chcesz. 
  - Tak panie.
  - A teraz odejdź. 


Zapowiedzi Marka!
Co będzie z Melissą? Czy podejrzenia padną na niewłaściwą osobę? Czy Victoria będzie musiała wracać? O nie! Coś się dzieje z Judem, dlaczego tylko Mark zachowuje spokój? Jak Juda przyjmą Królewscy? Tego i jeszcze więcej dowiecie się czytając następny rozdział! 

____________________________________________

Dam dam dam. W końcu jest :D Mam nadzieję, że się podoba. 

Uwaga, uprzedzam, że od niedzieli nie będzie mnie przez tydzień więc nie wiem czy uda mi się wrzucić jeszcze jeden rozdział w te wakacje. Ale spokojnie, zaraz po powrocie szybciutko napiszę następny :D 

Jak pewnie zauważyliście, dodałam nową stronę. Będę zamieszczać tam Wasze oraz moje fan arty. Więcej szczegółów znajdziecie klikając "Fan Art". Zgłoszenia prac przyjmuję w komentarzach pod tym postem.