czwartek, 22 sierpnia 2013

4. I co teraz?

  - Ale jak to? Dlaczego? - Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. 
  - Spójrz na twoją siostrę. Tylko na chwilę odwróciłaś jej uwagę. Ona tęskni za domem i tak będzie cały czas. Zrozum nas. - Jej ojciec był zrezygnowany. Wiedział, że szczęście jednej z córek będzie okupione cierpieniem drugiej. 
  - Ale... proszę was. Odnalazłyśmy się z dziewczynami, chodzę do nowej szkoły, poznałam kilka nowych osób, minął tylko tydzień ale ja już czuję się tu jak w domu. - Mimo, że Vic wiedziała, że sprawa i tak jest przegrana szukała szybko argumentów i pomysłów żeby chociaż odciągnąć to co nieuniknione.
  - Niby jak to sobie wyobrażasz? Kim się nie przyzwyczai. Chcesz żeby się tu męczyła?
  - Nie... Mogłabym zamieszkać u Melissy, Nat lub Rebeki. Na pewno by się zgodziły. I ich rodzice też. No proszę! 
  - Nie ma mowy. Co innego gdyby chodziło o inne miasto, ale nie o kraj. Ba, tu chodzi nawet o kontynent. Wybij to sobie z głowy. Wracamy za miesiąc. W tym czasie zdążymy załatwić wszystkie formalności z powrotem do starej pracy. Masz miesiąc czasu żeby się ze wszystkimi pożegnać. Przykro mi ale to koniec dyskusji. - Jej matka widząc łzy w oczach córki miała ochotę to wszystko odwołać ale wiedziała, że nie może. Victoria sobie poradzi a Kimberly nie. Zawsze miała kłopoty z zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu. A rozstanie z przyjaciółką musiało ją przerosnąć. 
  - Jesteście niesprawiedliwi!!! Rozumiem, że to chodzi o Kimberly i was nie zatrzymuję, ale ja chcę tu zostać!!! - Rudowłosa wybiegła z domu. Nie wiedząc co robi zjechała windą na dół i pobiegła przed siebie. W tym momencie czuła tylko ból, o którym chciała zapomnieć. Z natury spokojna dziewczyna wpadła teraz w histerię. 

*** 

Melissa wspominała dzisiejszy dzień. Wygłupy z przyjaciółmi, rozmowy, uroczy śmiech Edgara, Spojrzenie Axela na Victorię. W tym miejscu Lissa zachichotała. Widziała jak jej przyjaciółka przygląda się blondynowi. Ta dwójka zdecydowanie ma się ku sobie. Kiedy tylko to pomyślała coś dziwnie piknęło jej w sercu. Nie była to zazdrość, przecież jej podobał się Edgar. Wiedziała jednak, że on traktuje ją tylko jak przyjaciółkę. Może to i lepiej? Przynajmniej mam pewność, że zawsze będę miała go przy sobie jako przyjaciela. Tym razem serce zakuło ją mocniej i dłużej. Tętno przyspieszyło. Po kilku sekundach jednak wszystko wróciło do normy. Dziewczyna poprawiła poduszkę i zapatrzyła się w ciemne niebo na którym było widać masę gwiazd. Kiedyś oglądała bajkę w której mówili o tym, że każda gwiazda to dusza osoby która zmarła, a teraz patrzy na ten świat z góry. Oczywiście ona już dawno w to nie wierzyła. Nie wiedziała jednak jak blisko jest zamigotania na granatowym niebie dla innych słuchających tej historii. 

***

Jude siedział w swoim pokoju. Patrzył przez okno na roziskrzone gwiazdy. Rzadko zdarzały mu się takie momenty. Z reguły był zdecydowany i takie coś było mu naprawdę obce. Sam nie wiedział dlaczego tak siedzi. Coś go niepokoiło. Czuł, że coś jest nie tak z drużyną. Opuścili już kilka treningów, nawet Mark, któremu to się nie zdarza. Miał wrażenie, że wszystko się sypie. Odnosił niejasne wrażenie, że coraz mniej łączy go z drużyną Raimona,  z chłopakami i nawet z Axelem. Było to uczucie nieprzyjemne które próbował zdusić w sobie i uzasadnić tym dziwnym nastrojem. Pamiętał jednak, że przeczucia prawie nigdy go nie myliły, a teraz czuł, że jeśli nic z tym nie zrobi zespół, jego zespół rozpadnie się. No właśnie, ale do jakiego klubu tak naprawdę należy moje serce? Coraz częściej gryzło go to, że nie dotrzymał obietnicy danej jego przyjaciołom z Akademii Królewskiej. A co jeśli... jeśli powinienem do nich wrócić? Co jeśli w Raimonie miałem tylko nauczyć się kilku nowych rzeczy a potem przekazać je kolegom z dawnej drużyny? Chłopak coraz częściej odczuwał żal, że ich tak wystawił. Treningi, jeśli się odbywały, praktycznie wcale im nie wychodziły. Znowu spojrzał w okno. Dlaczego tak ciężko jest mi podjąć jakąś decyzję? 

*** 

Natalie siedziała w pokoju i odrabiała lekcje. Przerwała na chwilę pisanie i zapatrzyła się w jeden punkt. Co mi właściwie dzisiaj odbiło? Przecież Vic nic takiego nam nie zrobiła. Będę musiała ją przeprosić. Naprawdę nie wiem dlaczego posłuchałam Rebeki. Swoją drogą ona zaczyna się dziwnie zachowywać. Blondynka podniosła się z miejsca i usiadła na kanapie. Na kolana wskoczył jej kot, podrapała go za uszami. Co jej strzeliło do głowy? Chyba nie jest zazdrosna?  Nat nie znała odpowiedzi na te pytania, co zaczęło ją męczyć. Zeszła na dół, do kuchni i zrobiła sobie kakao. Postanowiła już dzisiaj o tym nie myśleć. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Było już późno więc dziewczyna postanowiła położyć się spać. Pokój miała na piętrze więc nie mogła zauważyć tego co działo się pod jej domem. 

***

Chłopak z dredami w końcu położył się spać. Wiedział już co musi zrobić. Postanowił porozmawiać o tym jutro z Markiem i Axelem. To słuszna decyzja... tak, na pewno. Jude prawie natychmiast zapadł w sen. 

*** 

Rudowłosa dziewczyna nie miała pojęcia gdzie jest. Biegła przed siebie bardzo długo, a kiedy w końcu się zmęczyła stwierdziła, że musiała się zgubić. Była w jakimś lasku, nie dużym bo widziała światła i słyszała nocne życie miasta. Nie bała się. Rozejrzała się wkoło i ruszyła w kierunku niskiego drzewa z mocno rozwidlonymi gałęziami. Wdrapała się na nie. Zaczęła się zastanawiać nad tym co się niedawno stało. Chyba za ostro zareagowałam. Przecież nie chcieli mnie krzywdzić, robią to tylko dla dobra Kim...w sumie to też chcę żeby była szczęśliwa. Victoria ciężko westchnęła. Zrobiło się jej chłodno. Ale może jednak dadzą się przekonać. Zadzwonię do Natalie. 

*** 

Było dobrze po północy kiedy Lissa musiała pójść do łazienki. Usiadła na łóżku, przetarła oczy i szybko wstała przez co zakręciło jej się w głowie. Odczekała kilka sekund i podeszła do zielonych drzwi, które były obok wyjścia na korytarz. Nacisnęła klamkę, ale nic więcej już nie zrobiło bo pociemniało jej w oczach. Jeszcze chwilę się trzymała po czym runęła na ziemię jak długa mocno uderzając głową o płytki. Obok jej sali przechodził lekarz. Na nieszczęście dziewczyny nic nie usłyszał i poszedł dalej. Szatynka miała pozostać w takiej pozycji już do białego rana, kiedy do jej sali przeniosą małą dziewczynkę, która zapadła w śpiączkę już ponad rok temu. 

***

Kiedy blondynka już zasypiała nagle rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Victoria. Wiedziała, że musiało się coś stać bo nigdy nie dzwoniła o takich godzinach. Na wpół śpiąca odebrała. 
  - So jest Vic? - Zaspanym głosem spytała przyjaciółkę. - Co się dzieje?
  - Słuchaj, jest taka sprawa...
  - No mów. - Nat niecierpliwym głosem popędziła koleżankę. 
  - Moi rodzice chcą wrócić do USA. 
  - Co? Ale dlaczego? To nie fer, dopiero co się tu przeprowadziliście... - Wiadomość Vic zasmuciła blondynkę. Wiedziała, że nie zachowała się dzisiaj wobec niej ładnie i chciała ją przeprosić. 
  - Kimberly źle się tu czuje... I właśnie - Natalie przerwała jej gwałtownie.
  - A nie mogłabyś tu zostać? Mogłabyś... wprowadzić się do mnie, moi rodzice na pewno się zgodzą. Wtedy i Ty i Kim będziecie szczęśliwe. A, i chciała Cię przeprosić za dzisiaj. Nie wiem co mi odbiło. To było nie ładnie w stosunku do ciebie. Przepraszam. 
  - Właśnie o to chciałam Cię spytać!!! Jesteś pewna, że się zgodzą? A, no i dziękuję. Zastanawiałam się co ja zrobiłam, ale w sumie to nic takiego się nie stało. 
  - Jestem pewna. Teraz musisz tylko nakłonić swoich żeby się zgodzili. Stało się. Byłyśmy dla ciebie okropne. 
  - To dobrze. No właśnie, tu może być mały problem. To nic. - Dziewczyna uśmiechnęła się, czego jej przyjaciółka nie mogła zauważyć. - A i jeszcze jedno... Chyba się trochę zgubiłam i nie wiem jak wrócić do domu... 
  - Vic... doskonale wiesz, że ja też nie znam tego terenu. Niby jak mam ci pomóc? I w ogóle to jak ty to zrobiłaś? - Zaciekawienie przebiło się przez obawę o przyjaciółkę. 
  - No wiesz, byłam zła kiedy mi powiedzieli o wyprowadzce. I jakoś tak się złożyło, że wybiegłam z domu, a kiedy się opamiętała to już nie wiedziałam gdzie jestem.
  - Hahaha. - Nat próbowała się powstrzymać ale nie dała rady. To było do Victorii nie podobne. Wolała porozmawiać niż uciekać. 
  - ...Wielkie dzięki Nat... - powiedziała dziewczyna lekko urażonym głosem. 
  - Przepraszam, ale sama przyznasz, że jest to troszkę śmieszne. 
  - Noo... Fakt, jest. Dobra, ale ja muszę stąd wyjść. Hej, pamiętasz jak Lissa dzwoniła do kogoś z twojego telefonu?
  - Tak, pamiętam. I co z tego? - Blondynka nie rozumiała nagłej zmiany tematu. 
  - Mogłabyś mi podać ten numer? Chyba wiem kto to jest. 
  - Jasne, nie ma sprawy. - Dziewczyna odjęła telefon od ucha i przeszukała w niedawno wybieranych. Był tam jeden którego nie znała. Wysłała go rudowłosej sms'em. Odczekała chwilę. - Doszedł? 
  - Tak, dzięki. Jesteś wielka. Widzimy się jutro? 
  - O i le nie zaśpisz to tak. Dobranoc.
  - Dobranoc. 
Natalie zgasiła lampkę przy łóżku i ponownie poszła spać. Czekał na to chłopak czatujący pod jej domem. Musiał być pewny, że wszyscy śpią zanim rozpocznie akcję. 

***

Blond włosy chłopak śnił właśnie o genialnym meczu który rozgrywał z resztą drużyny, i nagle zobaczył na trybunach uśmiechniętą, rudowłosą dziewczynę machającą do niego. Uśmiechnął się i chciał jej odmachać kiedy coś wyrwało go ze snu. Przez kilka sekund rozglądał się po pokoju zdezorientowany zanim udało mu się zlokalizować telefon. Spojrzał na numer. Nie znał go. Przez chwilę się wahał po czym odebrał.  
  - Halo? - powiedział już rozbudzonym głosem. Nigdy nie miał problemów z pobudką. 
  - Axel? - Spytała przyciszonym głosem jakaś dziewczyna. 
  - Kto mówi? - Chłopak był zaskoczony. Wydawało mu się, że skądś ją zna. 
  - To ja, Victoria. Słuchaj, mam do ciebie...- Dziewczyna przerwała bo wydawało się jej, że ktoś się do niej zbliża. 
  - Skąd ty masz mój numer i dlaczego tak późno dzwonisz? - Już wiedział skąd kojarzy ten głos. Nie był zły, że go obudziła, tylko zaciekawiony. - Zdaje się, że coś mówiłaś?
  - Melissa dzwoniła do ciebie z telefonu Nat więc wyciągnęłam od niej twój numer. No właśnie, czy mógł byś mi powiedzieć jak wrócić do domu z takiego małego lasku, w środku którego rośnie niskie i bardzo rozłożyste drzewo? Bo wygląda na to, że się trochę zgubiłam. 
  - A mogę wiedzieć dlaczego postanowiłaś się gubić po północy? Nie mogłaś tego zrobić w dzień?
  - Wiesz, że nawet o tym nie pomyślałam? Faktycznie było by wtedy wygodniej. Ale tak na serio, wiesz jak stąd wrócić? 
  - Tak. - Chłopak doskonale wiedział. To był jedyny mały lasek w centrum. I jeszcze opis tego drzewa pod którym nie raz bawił się z siostrą. - Trudno będzie mi wytłumaczyć. - Zastanowił się chwilę. W końcu to nie było daleko. - Nie ruszaj się stamtąd, idę po ciebie. 
  - Nie musisz, wystarczy, że mi powiesz jak dojść. 
  - Nie chce mi się tłumaczyć, wolę się przejść. Będę za pół godziny. 

*** 

 Victoria siedziała na drzewie i czekała na Axela. Zastanawiało ją dlaczego on jej tego po prostu nie wytłumaczył. Po co on się tu fatyguje? Kto normalny wychodzi dobrze po północy z domu żeby pomóc komuś kogo się ledwo zna? Teraz będę musiała mu zadać to pytanie. Ale co jeśli się obrazi? Chociaż...to niby o co? A jednak coś mnie przed tym powstrzymuje. Tak właściwie to się cieszę, że przyjdzie tutaj. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie po czym objęła kolana ramionami bo zaczynało się robić naprawdę zimno a ona wybiegła z domu tak jak stała. Vic myślami była przy blondynie kiedy nagle usłyszała trzask łamanej gałązki. Sprawdziła godzinę. Z Axelem rozmawiałam dziesięć minut temu więc to na pewno nie on. Mówił przecież, że będzie za pół godziny, ale muszę mu doliczyć jeszcze dziesięć minut bo nie wiem czy nie będzie miał problemów z wyjściem przez rodziców. Więc kto to może być? Rudowłosa rozejrzała się wokoło ale nikogo nie zauważyła. Wcisnęła się głębiej między gałęzie ale tym razem nie pozwoliła swoim myślom odpłynąć, tylko słuchała z napięciem każdego szelestu. 

*** 

Niebieskowłosy chłopak po woli podchodził do dziewczyny. Kidy już prawie był u celu nadepnął na suchą gałązkę co go zdradziło. Przeklął w duchu i zaczął się pilniej rozglądać. Akcja w domu blondynki nie wypaliła, dziewczyna obudziła się kiedy już prawie miał zrobić to co zaplanował jego szef. Wolał nie ryzykować i spróbować następnego dnia. Szczęśliwym trafem, kiedy wracał, zauważył, że jeden z "obiektów" biegnie na oślep, nie wiedząc gdzie. Pomyślał wtedy, że to doskonała szansa, bo dziewczyna nie zna terenu i na pewno się zgubi. Śledził ją cały czas i w końcu postanowił wykonać ruch kiedy ona postanowiła zadzwonić. To wtedy o mały włos się nie wydał. Nie słuchał o czym rozmawia tylko powoli i sukcesywnie się do niej skradał. Rudowłosa skończyła rozmawiać. Idealnie. Teraz jest moja. /ale niestety znowu wybrała jakiś numer i rozmawiała przez dobre pięć minut. Z braku innego zajęcia musiał czekać aż ona skończy żeby czasem jej rozmówca czegoś się nie domyślił. Cały czas jej rozmowy zajęło mu rozmyślanie nad tym jak ma to zrobić. Dostał wyraźne rozkazy i nie może po za nie wykroczyć. "To dopiero w późniejszej fazie. Teraz zrób to co powiedziałem." Tak, jego szef ma rację. Lekko zdenerwowany chłopak odrzucił swoje długie, niebieskie włosy które opadały mu na twarz i przeszkadzały po czym zajrzał do tory. Cholera. Zapomniałem tego. Chyba mam dzisiaj pecha. Muszę się cofnąć. Kiedy niebieskowłosy zamierzał się wycofać i wrócić po to czego zapomniał znowu nadepnął na gałązkę. Zauważył, że dziewczyna sprawdza coś w telefonie po czym rozgląda się uważniej, jakby kogoś oczekiwała. Do diabła. Jeśli się z kimś umówiła to mam mało czasu. Szybki krokiem zawrócił w stronę swojej tymczasowej bazy. 

*** 

Axel spieszył się jak mógł, ale jego ojciec jeszcze go zatrzymał. Na szczęście nie na długo. W ostatniej chwili zdążył się zwrócić i wziąć dla niej bluzę. Nie wiedział dlaczego, po prostu to zrobił. Spojrzał na telefon żeby sprawdzić godzinę. Miał przed sobą jeszcze dobre dwadzieścia minut drogi. Na pewno nic jej się przez tą chwilę nie stanie. Z tym przekonaniem poszedł dalej.

***

Koło sali Lissy przeszło już kilku lekarzy pielęgniarek. Nikt jednak nie zajrzał do środka. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna na zimnej posadzce. 

*** 

 Niebieskowłosy chłopak znów był koło drzewa. Już wiedział jak to rozegrać. Ona po wszystkim i tak nie będzie pamiętać jak to się stało więc zdecydował, że może się ujawnić.  Jeszcze raz sprawdził czy na pewno wszystko zabrał i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Zostało mu nie więcej jak dziesięć metrów. Uśmiechnął się sam do siebie. 

*** 

Blondyn był już prawie na miejscu.  Dotarł już na skraj lasku. Teraz zostało mu już tylko odnaleźć drzewo. 

*** 

Dziewczyna siedziała znudzona na gałęzi i wymachiwała nogami. Już dawno zdążyła zapomnieć o czujności. Teraz tylko niecierpliwie wypatrywała Axela. Lada moment powinien tu być. Zeskoczyła z drzewa i zaczęła robić małe kółko dla rozgrzewki. Zdążyła nieźle zmarznąć. Nagle wydało jej się, że coś piknęło, jakby dostała sms'a. Sprawdziła telefon i nic. Widocznie moja wyobraźnia już zaczyna wariować. Jeszcze trochę i ja też zwariuję...O boże zamieniam się w Rebekę. Dziewczyna zachichotała rozbawiona swoim spostrzeżeniem. Nigdy nie sądziła, że będzie się zachowywać ja Rebeka. Ta czerwonowłosa diablica jest strasznie nierozgarnięta. Ale z drugiej strony, potrafi rozkręcić nawet najbardziej sztywne i nudne towarzystwo. Rozmyślanie dziewczyny przerwał szelest krzaków. 

*** 

Kiedy już miał się do niej odezwać dostał eskę. To od jego kumpla. "Pójdziesz jutro z nami pograć w nogę?" Niebieskowłosy nie miał teraz czasu na takie bzdety. Musi zrobić to co do niego należy. Przywołał na usta miły uśmiech i wyciągnął ręce aby odsłonić ostatni krzak który go zasłaniał. 

*** 

Axel wpadł na polankę otaczającą drzewko. Zauważył dziewczynę siedzącą z podkulonymi nogami na gałęzi drzewa.  Ona jeszcze go nie widziała bo siedziała do niego tyłem. Zauważył, że lekko się uśmiecha. 
  - Hej Victoria. Jak tam? - Spytał ją, chociaż już się domyślał co może usłyszeć. Dziewczyna odwróciła się w jego kierunku i szeroko uśmiechnęła po czym zeskoczyła z drzewa. Była tak szczęśliwa, że nie wiedziała co robi. Podeszła do niego raźnym krokiem i mocno go uściskała. Po chwili zrozumiała co robi i szybko od niego odskoczyła. Speszona odwróciła wzrok. 
  - Przepraszam, ja... ja po prostu... cieszyłam się, ... że przyszedłeś... - Skończyła ledwie dosłyszalnie. Miała wrażenie, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię. Chłopak z czerwonymi policzkami zerknął na nią a kiedy zobaczył, że ona też patrzy, szybko odwrócił wzrok. 
  - Jasne, nie... nie ma prawy. - Ledwie wydukał. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy nie wstydził się rozmawiać z dziewczynami, ale teraz...


*** 

Kiedy niebieskowłosy już otwierał usta żeby do niej zagadać nagle niedaleko niego wyskoczył jakiś chłopak.  No ile można? Nie mam zamiaru więcej czekać. Muszę usunąć przeszkodę. Zauważył, że blondyn stoi teraz koło większego krzaka więc wziął spory drąg i zakradł się tam .Tylko jeden celny zamach i już będzie sprawa załatwiona. Chłopak przymierzył się do zamachu.

*** 

Axel zorientował się, że trzyma coś w ręce. Spojrzał w dół i zauważył swoją pomarańczowo białą bluzę. Wyciągnął rękę z ubraniem w kierunku dziewczyny i ruszył do przodu. Dokładnie kiedy stawiał pierwszy krok potknął się o wystający kamień i musiał się mocno schylić żeby utrzymać równowagę. Victoria szybko zareagowała. 
  - Nic ci nie jest? 
  - Nie nic, trzymaj, pomyślałem, że mogłaś trochę zmarznąć.  Wręczył jej bluzę.
  - Dziękuję. - Ucieszona dziewczyna tym razem nie rzuciła mu się na szyję. - To jak? Wracamy? - Spytała zakładając jego bluzę.


*** 

Tego już było za wiele. Czy ten idiota musiał się schylić akurat kiedy wziąłem zamach? Chłopak ukryty za krzakiem był na granicy wpadnięcia w furię. Nic mu dzisiaj nie wyszło i wiedział, że musi na razie odpuścić. Wróci do tego za dwa lub trzy dni. Teraz musi odpocząć. Jest wyczerpany psychicznie. Musi zaatakować dziewczyny które zna i ceni, a po dniu pełnym napięcia i tak nie zrobił niczego. To za wiele jak na jego jednego. 

***

  - Jasne. Chodźmy. - Axel przyjrzał się dziewczynie. Jego bluza była na nią trochę za duża i zakrywała jej prawie całe spodenki. (Nie była ona taka znowu długa, tyko Vic lubi krótkie spodenki ^^) Całą drogę beztrosko przegadali. W pewnym momencie Victoria spytała go o to co nie dawało jej spokoju. 
  - Tak właściwie to dlaczego po prostu nie wytłumaczyłeś mi jak dojść do domu? Nie żeby mi przeszkadzała twoja obecność, po prostu jestem ciekawa. Pierwszy raz widzę kogoś kto zrobił coś takiego dla prawie nie znanej mu osoby. - Dziewczyna spojrzała na niego. Nagle zdała sobie sprawę, że przecież nie miała o to pytać. O matko i po co ja to zrobiłam? A co jeśli naprawdę pomyśli, że nie chciałam żeby tu przychodził? O rany! Vic zarumieniła się odwróciła wzrok od jego magnetyzującego wzroku. Sama nie wiedziała czym się tak przejmuje. Nigdy nie obchodziła jej opinia innych na jej temat. Ale teraz jest jakoś inaczej. 
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Zaskoczyło go pytanie jego towarzyszki. Sam nie wiedział dlaczego. Kiedy postanowił odpowiedzieć byli już prawie na miejscu. 
  - Sam nie wiem. I tak nie spałem bo nie mogłem zasnąć, po za tym wiedziałem, że pewnie musiałaś zmarznąć. - Blondyn ewidentnie skłamał. Jej telefon wyrwał go ze snu. 
  - Dziękuję. - Dziewczynie zrobiło się jakoś tak przyjemnie kiedy dowiedziała się, że pomyślał o tym jak ona się czuje. 
  - Nie ma za co. Właściwie to jak się tu znalazłaś? Cały czas mnie to ciekawi. - Chłopak spojrzał zaciekawionym wzrokiem, pod którym twarz dziewczyny oblała się rumieńcem. 
  - Pokłóciłam się z rodzicami i chyba trochę mnie poniosło. 
  - Pewnie teraz się o ciebie martwią. - Axel zauważył, że dziewczyna posmutniała. 
  - Taa, całkiem możliwe... - Jej głos świadczył o tym, że nie jest ona o tym przekonana. Chłopak chwycił ją za ramię i zatrzymał. Zaskoczona Victoria nie protestowała. 
  - Dlaczego myślisz, że tak nie jest? - Rudowłosa obrzuciła go szybkim spojrzeniem i spuściła głowę. 
  - Ja... to... - Spojrzała na zmieszana. - Nie obraź się Axel ale, naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. 
  - Nie ma sprawy, nie chcę naciskać. Powiesz mi chociaż o co się z nimi pokłóciłaś? - Chłopak doskonale rozumiał, że o niektórych rzeczach nieraz człowiekowi nie chce się rozmawiać. Dziewczyna ciężko westchnęła. 
  - Wygląda na to, że za tydzień będę musiała wrócić do Ameryki. Kim źle się tu czuje więc rodzice chcą się przenieść z powrotem. Natalie i jej rodzice zgodzili się żebym zamieszkała u nich ale... to raczej nie wypali. - Kiedy chłopak usłyszał, że ruda musi wracać, zrobiło mu się jakoś tak ciężej. Znał ją zaledwie jeden dzień, a już zdążył ją polubić. Do końca drogi nikt już nic nie powiedział. Kidy już każdy miał wejść do siebie Axel tylko zapytał ją czy nie ma innego wyjścia. Dziewczyna przecząco pokręciła głową. 

***

Od samego rana Nathan był już na boisku razem z Markiem, Kevinem, Judem i Jack'iem. Już od kilku dni nie grali razem. Opuścili masę treningów. Do lekcji pozostało jeszcze dobrze pół godziny czasu. Trenowali podania, strzały na bramkę i odbieranie piłki przeciwnikowi. Nie był to jakoś specjalnie morderczy trening, ot taka sobie rozgrzewka. Jude był wyjątkowo zamyślony, co nie uszło uwadze Marka. Kiedy skończyli na pięć minut przed lekcjami podszedł do niego i zapytał o co chodzi. 
  - Mam poczucie winy. - Zrezygnowany chłopak usiadł na trawie. Szatyn poszedł w jego ślady. 
  - Dlaczego? 
  - Obiecałem Królewskim, że wrócę jak tylko pokonamy Zeusa. A w między czasie rozgromiliśmy Aliea Academy i szykujemy się do Międzynarodowej Strefy Futbolu. Czuję, że ich oszukałem a jednocześnie, że to tutaj jest teraz moje miejsce. Ale... podjąłem już decyzję. - Oboje chwilę milczeli. 
  - Wracasz do nich, prawda? - Mark zadał to pytanie spokojnym głosem. Jude spodziewał się, że będzie chciał go zatrzymywać ale chłopak ego nie robił. 
  - Tak. Ciężko mi to mówić, ale chcę dotrzymać słowa. Tam są moi przyjaciele. Co ty zrobiłbyś na moim miejscu? - Jude skierował pytające spojrzenie na kolegę. 
  - Wróciłbym. - Do końca przerwy już nikt z nich nic nie powiedział. Kiedy zadzwonił dzwonek Mark tylko spytał.
  - Kiedy?
  - Za tydzień. 
  - Powiedz Axelowi jak najszybciej. 
  - Wiem. 

*** 


Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, do sali weszła jakaś dziewczyna. Rozejrzała się po wszystkich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
  - Moi drodzy to jest nowa uczennica, Nadia Mysterious. Nadia, mogłabyś powiedzieć kilka słów o sobie? - Nauczyciel spojrzał wyczekująco na uczennicę. Ta tylko lekko westchnęła. 
  - Jestem Nadia, pochodzę z Polski. - Po krótkiej ciszy dodała. - To chyba tyle. 
  - A może powiesz nam czym się interesujesz? - Po tym pytaniu nastąpiło kolejne, cięższe westchnięcie ze strony dziewczyny. 
  - A czy to ma jakieś znaczenie? Nie ważne czym się interesujemy, i tak w końcu umieramy. Ale jeśli tak bardzo to pana ciekawi to proszę bardzo, interesuję się muzyką, dokładniej śpiewaniem i graniem na instrumentach. - Po chwili konsternacji nauczyciel kiwnął głową. 
  - Możesz usiąść koło pana Swifta , - wskazał ręką na Nathana - lub obok pana Glassa. Sama możesz zdecydować. - Dziewczyna spojrzała na obydwu chłopaków. Już chciała skierować swoje kroki do Williego kiedy ten uśmiechnął się w taki sposób, że wiedziała już, że nie obędzie się bez natrętnych pytań więc wybrała Nathana. Kiedy szła w jego stronę usłyszała szept Vivien. 
  - Niezłe wejście. Najpierw gada o śmierci, no i jeszcze ta niebieska grzywka... na jej miejscu lepiej bym uważała. - Wszyscy raptownie umilkli. Dziewczyna specjalnie powiedziała to tak głośno żeby wszyscy dosłyszeli. Wiadomo był też, że Vivien będzie się na niej wyżywać. Nadia zatrzymała się w połowie drogi i odwróciła do ciemnoskórej dziewczyny. 
  - Na twoim miejscu też bym uważała. Gdybym była tobą, bałabym się, że jak ktoś mi trzaśnie drzwiami przed nosem, to odpadnie mi cały ten tynk który masz na twarzy. I to z wielkim hukiem. - Dziewczyna usiadła koło niebieskowłosego. 
  - Nieźle zaczęłaś. - Nadia odwróciła się w jego stronę i już chciała mu coś powiedzieć ale zauważyła, że nie było to złośliwe. 
  - Dzięki. - Lekko się uśmiechnęła. Pierwszy raz od tygodnia. 

***

Lekarz pchał łóżko dziewczynki którą przenoszona na inną salę. Pielęgniarka otworzyła mu drzwi i zamarła. Na podłodze zauważyła leżącą pacjentkę. Była wyziębiona i nieprzytomna. Razem z lekarzem natychmiast ułożyła ją na łóżku. 
  - Wezwij jakąś pielęgniarkę, niech weźmie ją na badania, dzisiaj mieliśmy ją wypisać, ale chyba nic z tego. - Powiedział dostawiając łóżko dziewczynki w śpiączce obok drugiej ściany. 

 ***

  - Co udało Ci się wykonać? - Mężczyzna w średnim wieku siedział na fotelu odwrócony tyłem do niebieskowłosego chłopaka. Z całej jego postaci było widać tylko dłoń na której miał sygnet. 
  - Melissa wysłuży swój pobyt w szpitalu o co najmniej tydzień. Wstrzyknąłem do jej kroplówki substancję silnie usypiającą której nie wykryją żadne badania.
  - A co z resztą?
  - Misja się nie powiodła. 
  - Postaraj się mój drogi. Jeśli zrobisz wszystko tak jak powiedziałem to dostaniesz to czego chcesz. 
  - Tak panie.
  - A teraz odejdź. 


Zapowiedzi Marka!
Co będzie z Melissą? Czy podejrzenia padną na niewłaściwą osobę? Czy Victoria będzie musiała wracać? O nie! Coś się dzieje z Judem, dlaczego tylko Mark zachowuje spokój? Jak Juda przyjmą Królewscy? Tego i jeszcze więcej dowiecie się czytając następny rozdział! 

____________________________________________

Dam dam dam. W końcu jest :D Mam nadzieję, że się podoba. 

Uwaga, uprzedzam, że od niedzieli nie będzie mnie przez tydzień więc nie wiem czy uda mi się wrzucić jeszcze jeden rozdział w te wakacje. Ale spokojnie, zaraz po powrocie szybciutko napiszę następny :D 

Jak pewnie zauważyliście, dodałam nową stronę. Będę zamieszczać tam Wasze oraz moje fan arty. Więcej szczegółów znajdziecie klikając "Fan Art". Zgłoszenia prac przyjmuję w komentarzach pod tym postem. 
       


sobota, 10 sierpnia 2013

3. Jest coraz gorzej.

_________________________________________________________
W poprzednim rozdziale.
   - Musicie iść prosto a na końcu skręcić w lewo. Ostatnie drzwi po prawej - To ostatnie powiedziała jakaś dziewczyna, którą zainteresowało to małe zbiegowisko. - Jestem Celia. - Odwróciła się do Jude'a. - Braciszku, jakiś facet cię szukał. Powiedziałam, że cię nie ma. Wyglądał mi jakoś podejrzanie. Uważaj na siebie. - Chłopak chciał jej coś odpowiedzieć ale zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas. Wszyscy po za trójką przyjaciółek, które udały się do sekretariatu. Gdyby wiedziały co je czeka w nowej szkole, nigdy by się tu nie przeniosły. 
______________________________________________________ 
Rozdział został uzupełniony :D
Miejsce w którym go wtedy nie skończyłam zaznaczyłam czerwonymi myślnikami :)

Jest wczesny ranek następnego dnia. Natalie nie śpi już od godziny. Jest podekscytowana tym, że będzie chodziła z przyjaciółkami do jednej szkoły. Spojrzała na budzik. Była dopiero szósta. Ma jeszcze godzinę luzu. Ciekawe czy Lissa jeszcze  śpi...Nat wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do przyjaciółki. Zajęte. Dziwne. Ciekawe z kim rozmawia? Dziewczyna położyła telefon na biurku i poszła do łazienki. Kiedy pół godziny później weszła do pokoju, jej telefon akurat dzwonił. Rebeka. 
  - Hej Beki, jak tam?
  - Nie mów do mnie beki. Jestem Rebeka. Właśnie szykuję się do szkoły. Wpaść po ciebie? 
  - Przepraszam już nie będę. Tak, jeśli będziesz mogła to bądź za 15 minut. A co z Vic? 
  - Chyba trafi sama nie?  - W głosie dziewczyny było słychać niechęć. Starała się ukrywać przed Melissą, że nie przepada za Victorią. Przed Natalie jednak nie musiała. 
  - Pójdziemy po nią. Co ona ci takiego zrobiła, ze jej nie lubisz? 
  - Sama nie wiem. Ma w sobie coś takiego czego nie mogę zaakceptować. Zobaczysz, jeszcze będą przez nią kłopoty. 
  - Słuchaj, to, że nie znamy jej tak długo jak Lissy nie znaczy, że jest gorsza. Nie okazuj jej niechęci. Bądź za 15 minut. - Blondynka rozłączyła rozmowę. Naprawdę nie rozumiała zachowania przyjaciółki. Przecież na początku wcale się tak nie zachowywała. Chociaż z drugiej strony ona z Rebeką i Melissą były nierozłączne praktycznie od zawsze. Lissa odłączyła się od reszty kiedy doszła do nich ruda... nie, to na pewno był przypadek. Poza tym jak niby Vic miałaby wpłynąć na decyzję rodziców Mel o wyprowadzce? Dosyć! Skończ o tym myśleć! Nat spakowała się i wyszła z domu, mając nadzieję na spotkanie czerwonowłosej przed domem. Ziarno jednak zostało zasiane i Natalie wytworzyła drobny dystans pomiędzy sobą a rudą. 

***

  Vic wyszła ze szkoły niczym burza. Nie chciała tam zostać ani chwili dłużej. Zaczynała powoli żałować, że tu przyjechała. Od samego rana wyczuwała, że dziewczyny wytworzyły dystans, którego nie rozumiała i nie umiała pokonać. Przecież do tej pory było dobrze. Nigdy się jeszcze nie pokłóciły. O co im może chodzić. Co ja takiego zrobiłam? Gdyby była Melissa to na pewno tak by mnie nie potraktowały... 
Victoria, która na co dzień jest odważna i rezolutna, tak na prawdę bardzo bazuje na opinii innych ludzi. Przejmuje się każdym szczegółem, chociaż nigdy tego nie pokazuje. 
I jeszcze ta wredna trzecioklasistka... Ruda cały czas rozpamiętywała jak ciemnoskóra dziewczyna, razem z jej przygłupią świtą ją zaatakowała. Vic miała taką samą torbę i fryzurę jak ona. A Vivien się to bardzo nie spodobało. No tak, teraz to mój plecak nadaje się tylko do wyrzucenia... pomyślała poirytowana dziewczyna. 


Kilka godzin wcześniej, na szkolnym korytarzu. 


Trójka przyjaciółek szła, rozmawiając o czymś wesoło, kiedy jedna z nich nagle się zatrzymała. 
  - Viv, czy ona czasem nie ma takiej samej torby jak ty? - Spytała wysokim, pretensjonalnym głosem jedna z blondynek należących do świty. 
  - Taaak, i fryzurę też ma taką samą... - Tym razem druga blondynka się odezwała. 
  - Dziewczyny, trzeba ją nauczyć zasad panujących w tej szkole. - Ciemnoskóra dziewczyna zachichotała złośliwie. Ten dźwięk dotarł do Vic. Ruda odwróciła się i zobaczyła, że w jej kierunku idą trzy dziewczyny. Patrzyła na nie nic nie podejrzewając. 
  - Słuchaj no, jesteś nowa, nie? - Vivien spytała ze słodkim uśmiechem na ustach. Victoria natychmiast się spięła. Wiedziała, że to pytanie nigdy nie wróży niczego dobrego. 
  - , No tak. Jakiś problem? - Chciała żeby pytanie zabrzmiało bardziej zaczepnie, ale sama usłyszała, że jej nie wyszło. Nie mogła przecież zrobić fatalnego pierwszego wrażenia. 
  - Właściwie to jeden - zaczęła Chelsea, niższa blondynka, o twarzy w kształcie serca. Natychmiast przerwała jej koleżanka, Kennedy.
  - A właściwie to dwa. 
  - Dziewczyny spokojnie, przecież ona jeszcze nie zna zasad. Trzeba ją nauczyć - Teraz słodki uśmiech ciemnoskórej dziewczyny zmienił oblicze, wyglądała jakby właśnie zaplanowała najlepszą zemstę świata. 
  - Ale o co wam chodzi? Sorry, ale nie mam czasu, zaraz zaczną się lekcje. - Victoria chciała je wyminąć ale wszystkie trzy chwyciły ją za ramię. - Ey! Co jest?!
  - Nie krzycz tak, złość piękności szkodzi...a jak widzę ty musisz ją oszczędzać. - Blondynki zachichotały. - Dobra, do rzeczy. Nikt, ale to absolutnie nikt nie ma prawa ubierać się, czesać i dobierać dodatków tak jak ja. Zauważyłam, że złamałaś tę zasadę, więc musisz ponieść karę. - To powiedziawszy wyjęła nożyczki z plecaka. - Małe strzyżenie na pewno ci pomoże. - Vivien zbliżała się do Victorii z wyciągniętą ręką kiedy na korytarzu, po drugiej stronie pojawiła się Nelly. 
  - Hej Viv, pamiętaj, że na następny mecz macie mieć nowy układ. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niej, nie zauważając całej sytuacji. 
  - Jasne, prawie wszystko już gotowe. - Chelsea odpowiedziała za nią.
  - To dobrze.
  - Włosy odpuścimy sobie na później, załatwimy to po szkole - Odłożyła nożyczki i rozczochrała ją tak, że Vic bez problemu mogłaby zastąpić stracha na wróble. - A teraz przejdziemy do torby. - Kennedy zerwała z jej ramienia plecak i wysypała wszystkie zeszyty. - Podaj mi to. - Blondynka posłusznie wykonała rozkaz. - Dziękuję. Tak jak mówiłam, nie wolno dobierać dodatków do stroju tak jak ja. A więc muszę to trochę oszpecić. Jeśli mam być szczera to nie chce mi się tego robić, ale gdybym ci odpuściła moja reputacja doznałaby szwanku. - Silnym szarpnięciem urwała jeden pasek. Następnie zniszczyła zamek i oderwała zawieszkę. Po kilku minutach destrukcyjnych działań jędzy torba Vic przypominała starą sz,atę pozszywaną w kilku miejscach. 
  - I zapamiętaj sobie na zawsze. Nigdy nie próbuj wyglądać jak ja - syknęła jej prosto do ucha i odeszła zostawiając ją na korytarzu. 


***

Victoria wpadła na kogoś natychmiast wyrwana z rozpamiętywania. 
  - Przepraszam. Zamyśliłam się. - Skruszonym głosem przeprosiła chłopaka w jej wieku o jasnych blond włosach. 
  - Nic się nie stało. Kogo tu odwiedzasz? - Pytanie chłopaka zbiło ją z tropu. Rozejrzała się i zorientowała, że dotarła już do szpitala. 
  - Przyjaciółkę. Zasłabła na boisku. A ty? - Dziewczyna nie wiedziała, że chłopak raczej nie lubi o tym rozmawiać. Uśmiechnął się słabo.
  - Siostrę.
  - Ale to nic poważnego?
  - Wiesz... ona od ponad roku jest w śpiączce. Potrącił ją samochód. - W oczach Axela było widać jednocześnie smutek i nienawiść. 
  - Przepraszam, nie chciałam. - Victoria zarumieniła się i spuściła głowę. Napastnik Raimona postanowił zmienić temat. 
  - Hej, to ty wczoraj zapisywałaś się do naszej szkoły? 
  - Tak. Razem z przyjaciółkami. 
  - A gdzie one są? 
  - Miały kilka spraw do załatwienia... przynajmniej tak powiedziały... - W jej głosie dało się wyczuć smutek. Rozmawiali dalej aż Vic doszła do sali Lissy, która mieściła się na przeciwko pokoju Julii. Axel zauważył tabliczkę na drzwiach. 
  - Hej. Znasz Melissę? To dlatego dzisiaj jej nie było... To coś poważnego? - Zaniepokoił się. Lubił tą dziewczynę. 
  - Nie, o ile wyniki będą dobre wyjdzie za dwa dni. Ale naprawdę mocno oberwała w głowę. - Dziewczyna już wchodziła do sali, ale zatrzymał ją okrzyk. 
  - Hej, ty, no... Victoria! - Zaskoczona odwróciła się w stronę z której dobiegł ją krzyk. 
  - Edgar! - uśmiechnęła się. - Byłeś tu wcześniej?
  - Tak, ale Lissa spała. A ty już po szkole?
  - Taaa... - skrzywiła się lekko. 
  - Zobaczysz przyzwyczaisz się. 
  - No, na pewno - mruknęła dziewczyna. 
Całą scenę obserwowały dwie osoby. Axel który skupiał się na rudowłosej dziewczynie, oraz mężczyzna z sygnetem na palcu, który pilnował swojego człowieka. Musiał mieć pewność, że zrobi to co mu kazał. 
W środku Vic z Edgarem rozmawiali cicho widząc, że ich przyjaciółka śpi. 
  - Nie musicie tak szeptać. Ja wcale nie spałam. Unikałam rozmowy z namolną pielęgniarką. - Melissa całkowicie ich zaskoczyła. Dziewczyna rzuciła się na swoją koleżankę ze śmiechem. 
  - Co jest, zachowujesz się jakbyś mnie nie widziała dwa miesiące. 
  - To miała być niespodzianka, ale zgadnij co razem z Nat i Rebeką zrobiłam. - Victoria z szerokim uśmiechem przyglądała się Lissie. 
  - Nie wiem... Mam się bać? 
  - Będziemy chodzić z Tobą do szkoły! - Mel patrzyła na nią z niedowierzaniem. Po chwili rzuciła się jej na szyję. 
  - Naprawdę? O rany! - Urządzenie przy łóżku pacjentki zaczęło szybciej pikać i do sali wszedł lekarz. 
  - Jeśli się nie uspokoicie będę musiał was niestety wyprosić. - Powiedział to łagodniejszym tonem niż zamierzał. Zobaczył, że szybsza akcja serca dziewczyny spowodowana jest raczej czymś szczęśliwym a nie smutnym czy denerwującym. Ostrożności jednak nigdy za wiele. 
  - Tak jest doktorze. - Chórem odpowiedziała cała trójka. Szatynka odwróciła się do chłopaka. 
  - Cześć Edgar. Co tam u ciebie? Dawno cię nie widziałam - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Jej przyjaciółka zauważyła w jej oczach dziwny blask. 
  - Zdaje mi się, że nie tak dawno. 
  - Ale wtedy raczej nie mieliśmy okazji pogadać. - Melissa wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Jak tam twoja siostra? Dostała się na studia?
  - Tak, ale nie tutaj. - Mogło by się wydawać, że chłopakowi nie za bardzo się to podobało. 
  - A gdzie? 
  - W Polsce. Nie wiem co ona takiego widzi w tym kraju. 
  - Ey! - Victorii nie spodobał się ten komentarz.- Ja stamtąd pochodzę. Coś ci nie pasuje? 
  - Przepraszam, nie wiedziałem... - Chłopak zarumienił się i nie wiedział co ma powiedzieć. Trwała jedna z tych niezręcznych chwil. Każdy patrzył w inną stronę. Pierwsza parsknęła śmiechem Vic, później Lissa a na końcu Edgar. Śmiali się tak przez dobrych dziesięć minut.
  - Sorry, nie wiedziałam, że...że... - Rudowłosa krztusiła się ze śmiechu i nie mogła wydusić z siebie więcej. - że, weźmiesz to tak na poważnie. - Kiedy skończyła mówić otarła łzy i wydała z siebie jakiś dziwny dźwięk co tylko jeszcze bardziej wszystkich rozśmieszyło. 
  - N-nie ma spra-spr-sprawy. - Edgar Edgar był w takim samym, jeśli nie gorszym stanie. Oboje zataczali się ze śmiechu aż w końcu stracili równowagę. Rozbawiona Melissa siedziała na łóżku z twarzą w kołdrze i bijąc pięściami w materac. W takim stanie zastał ich Axel .Nie miał pojęcia co się dzieje. Rozejrzał się po sali, zatrzymując wzrok dłużej na Victorii. Jej rozczochrane włosy, zarumienione od śmiechu policzki, łzy spływające z oczu, głośny śmiech. Wszystko to wydało mu się wyjątkowo urocze. Trójka przyjaciół zaczęła się uspokajać. Szatynka zauważyła, że blondyn wpatruje się w jej przyjaciółkę. Uśmiechnęła się pod nosem. Axel zwrócił się w jej stronę. 
  - Jak się czujesz? - Spytał siadając na krawędzi jej łóżka. Zauważyła to Vic i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to błyszczące oczy chłopaka.  No ładnie. Pomyślała. Lissie podoba się Edgar, Axelowi Lissa...swoją drogą Axel nie jest taki znowu zły... Jej myśli powędrowały w kierunku blondyna. Nie wiedziała, że blask w jego oczach nie był przeznaczony dla jej przyjaciółki. 
  - Dobrze. Pojutrze powinnam wyjść. A jak tam Julka? Nadal nic?
  - Jest drobna poprawa i lekarze są dobrej myśli. - Głos chłopaka nie zdradzał już smutku. 
  - To dobrze! - Lissa ucieszyła się jakby to stan jej siostry się poprawiał. Blondyn uśmiechnął się. Wzrokiem uciekł do obserwującej go rudowłosej dziewczyny. Ta natychmiast się speszyła i szybko odwróciła głowę w inną stronę. Chłopak jednak to zauważył. Uśmiechnął się lekko do swoich myśli. 
Czwórka przyjaciół rozmawiała jeszcze dobre pół godziny, po czym została wyproszona przez pielęgniarkę. Rozeszli się więc do domów. Okazało się, że Victoria i Axel mieszkają w tym samym budynku. Rozmawiali sobie beztrosko kiedy nagle dziewczyna potknęła się o wystającą płytę chodnikową. Axel pomógł złapać jej równowagę i wtedy jego wzrok padł na jej torbę. 
  - Co się stało? Wygląda jakby napadło cię stado tygrysów ale zdecydowała się tylko na twój plecak. 
  - Nic takiego. - dziewczyna skrzywiła się na to wspomnienie. nie uszło to jego uwadze. 
  - A jednak. - Vic ciężko westchnęła.
  - Vivien to zrobiła. Nie spodobało się jej, że mam coś identycznego jak ona. To nic. I tak miałam ją wymienić na inną. Uśmiechnęła się do niego. 
  - A ona znowu zaczyna... - Blondyn rozejrzał się. Tutaj kończyła się jego podróż. - Ja tutaj wchodzę - wskazał na bramę. A ty gdzie idziesz?
  -Też tu.
  - Nigdy cię tutaj nie widziałem. 
  - Niedawno się przeprowadziłam. 
Weszli razem, wjechali windą na to samo piętro i razem wysiedli. Na każdym piętrze były tylko dwa luksusowe mieszkania. 
  - Mieszkamy koło siebie - zauważyła ze śmiechem Victoria
----------------------------------------------------------------------------------------
Zanim ktokolwiek zdążył jeszcze coś powiedzieć drzwi od mieszkania Vic otworzyły się szeroko a z nich biegiem wyleciała zapłakana dziewczynka ze słuchawkami na uszach. 
  - Vica!!! - zawołała swoim dziecinnym głosikiem. Dziewczyna kucnęła i przytuliła siostrę.
  - Co się stało Kim? Co jest? - Odsunęła małą na tyle żeby mogła spojrzeć jej w oczy. Kimberly pochlipując, wyjaśniła jej o co chodzi. 
  - Ja chcę do domu! Chcę do Jessiki! Chcę wrócić!!! - To ostatnie wykrzyczała ile sił po czym wtuliła głowę w ramię zaskoczonej siostry i dodała - Ja chcę co naszego domku, i do pieska. - kiedy skończyła to mówić rozpłakała się na dobre.  Victoria nie wiedziała co zrobić. Kołysała łagodnie  siostrę i starała się ją uspokoić. To wszystko widział Axel. Podszedł so nich, kucnął i delikatnie odwrócił Kim do siebie. 
  - Dlaczego nie chcesz tu być? - Wyglądało to tak jakby hipnotyzował ją wzrokiem. Mała przestała płakać i stała już całkiem spokojna. 
  - Bo tęsknię za domkiem, i za Jessicą, i za naszym psem. - Po tym ostatnim w jej oczach znowu pojawiły się łzy. 
  - Hej, mam pomysł, przyjdziesz jutro z Vic do szkoły i będziesz jej pomagać. Co ty na to? Bez ciebie na pewno sobie nie poradzi. - Zaskoczona Kim kiwnęła głową i uśmiechnięta pobiegła do domu. Po chwili usłyszeli jak pięciolatka chwali się tym mamie. 
  - Dziękuję. Przez ostatni tydzień cały czas płacze. Rodzice zaczynają się zastanawiać czy przeprowadzka to był dobry pomysł. 
  - Nie ma za co. Wystarczy tylko odwrócić jej uwagę. To jej minie. - Uśmiechnął się do niej i otworzył swoje drzwi. - Do jutra. 
  - Do jutra. - Dziewczyna weszła do domu i przywitała się z wszystkimi. 
Już chciała iść do pokoju żeby odrobić lekcje kiedy zawołała ją mama. 
  - Skarbie, musimy porozmawiać. - Jej ton nie zapowiadał niczego miłego. 
  - Co jest? - Błagam tylko nie szlaban. 
  - Musimy wrócić do domu. - Jej ojciec, który wyszedł właśnie z kuchni miał smutną minę. 
  - Ale przecież tu jest nasz dom. Teraz tutaj mieszkamy - Vic nie przyjmowała do wiadomości tego co chcieli powiedzieć jej rodzice. 
  - Victoria, wracamy do Ameryki. 


Zapowiedzi Marka!
Czy Vic naprawdę będzie musiała wrócić do kraju? Czy jednak będzie mogła wrócić? Melissa gorzej się poczuła, jak to się skończy? Kim jest tajemniczy chłopak, którego obserwował facet z sygnetem? Nowa dziewczyna w klasie, jak się zachowa? Dlaczego jest taka przybita? 

Tego i jeszcze więcej dowiecie się czytając następny rozdział.