- Za pięć minut będzie dzwonek. - usłyszał szept. Rozejrzał się żeby zobaczyć kto to powiedział. Niczego jednak nie zauważył, więc wzruszył tylko ramionami. Po raz setny na tej lekcji zerknął na nową. Rozmawiała o czymś po cichu z Nathanem. Była w niej jakaś tajemnica, coś co mocno napiętnowało jej życie. Chłopak bez trudu rozpoznawał takie rzeczy. Miał bardzo silną intuicję i nieraz niektórym wydawało się, że potrafi czytać im w myślach. Jego wzrok znowu skierował się do Nadii. Dziewczyna wiedziona jakimś impulsem wykręciła głowę w jego kierunku. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Jude pierwszy skapitulował. Nagle jego myśli popędziły w zupełnie innym kierunku. Uświadomił sobie, że po tej lekcji mają trening, a on musi powiedzieć chłopakom, że odchodzi, do tych, którzy prawie zniszczyli klub Raimona. Nie wiedział jak zacząć, był zdenerwowany jak nigdy w życiu. Nie uszło to uwadze Axela, zauważył, że z jego przyjacielem coś się dzieje.Wiedział jednak, że będzie musiał poczekać aż chłopak sam będzie chciał mu powiedzieć. Na tym polegała ich przyjaźń. Jeden nie naciskał na drugiego ale zawsze był gotowy aby wysłuchać co ma do powiedzenia. Zadzwonił dzwonek. Chłopak z dredami wstał powoli z miejsca i wolnym krokiem skierował się do wyjścia. Chciał możliwie mocno rozciągnąć to w czasie. Nie miał ochoty sprawiać zawodu przyjaciołom, ale wiedział, że decyzja którą podjął jest słuszna. Czuł to całym sobą.
- Kidou. - Axel stał oparty o futrynę.
- Gouenji - Popatrzyli przez chwilę na siebie po czym Jude wyminął przyjaciela. Trening odbywał się na boisku nad rzeką i tam właśnie szedł chłopak. Axel był kilka kroków za nim. Nagle jego kumpel zatrzymał się. Stał tak przez chwilę milcząc.
- Odchodzę. - Wyrzucił to z siebie jednym tchem. Blondyn nie dopuszczał do siebie tego co on powiedział.
- Co? - Jego głos brzmiał jakby rozmawiali na jakiś inny temat, a nie o tym, że jego najlepszy przyjaciel, a zarazem najlepszy strateg i taktyk odchodzi. Jude odwrócił się do niego zaciskając dłonie w pięści. Nie z gniewu, ale z żalu.
- Odchodzę z Raimona. Wracam do Królewskich. - Zanim blondyn zdążył coś powiedzieć szatyn szybko dodał. - Obiecałem im, że wrócę kiedy pokonamy Zeusa. A ja zostałem z wami. Pomimo tego, że dałem słowo. Czuję się przez to jak zdrajca. Zrozum mnie. - powiedział widząc, że Axel chce zaprotestować. - Wychowałem się w Akademii. To tam nauczyłem się grać, tam stawiałem swoje pierwsze kroki w piłce. I to tam mimo wszystko, Dark pokazał mi co mogę osiągnąć.
- Tak, pokazał Ci co możesz osiągnąć nawet jeśli innych może to kosztować zdrowie, lub życie. - powiedział cicho jego przyjaciel. Był wyraźnie zasmucony. Wszyscy wiedzieli jaki stosunek ma do Darka po tym co zrobił jego siostrze.
- Wiem, że nienawidzisz go za to co zrobił Julce, i wcale nie zamierzam go bronić. Akademia Królewskich nie opiera się już na jego oszustwach. Grają w prawdziwą piłkę. A ja chcę w nią grać razem z nimi. Nie zrozum mnie źle. Raimon to mój drugi dom, ale czuję, że muszę wrócić. Zrozum Axel. Proszę. - To ostatnie dodał ciszej. Blondyn spojrzał na twarz przyjaciela. Wyrażała smutek ale też pewność siebie. Nagle zrozumiał. Mógł się wczuć w to co przeżywał Jude.
- Ty na prawdę tego chcesz. - Blondyn pokiwał głową zamyślony. Podniósł na niego wzrok (te jego piękne patrzałki xD Musiałam :P) - Rozumiem Cię.
- Dziękuję. Wiem już w jaką piłkę chcę grać. Reszta Akademii też. I tak właściwie, to dzięki wam.
- Kiedy? - Nie musiał nic dodawać.
- Za miesiąc. - Axel uśmiechnął się lekko. Wtedy Victoria ma wyjechać.
- Powiesz im dzisiaj? - Chłopak chciał dodać coś jeszcze, ale zastygł patrząc na coś lub na kogoś za plecami przyjaciela. Jude odwrócił się i zobaczył Celię. Musiała usłyszeć ich rozmowę. Płakała.
- Haruna... - Jej brat nie wiedział co powiedzieć. - Ja... - Axel chciał się dyskretnie wycofać, ale musiał by pomiędzy nimi przejść, więc wolał się nie ruszać. Dziewczyna opuściła głowę i gwałtownie nią potrząsnęła.
- Nie. Rozumiem Cię Onii-san. - podniosła głowę i uśmiechnęła się. - Będę za tobą tęsknić wiesz? - Jej wzrok wyrażał smutek ale też aprobatę. Chłopak podszedł do niej i mocno ją przytulił po czym otarł jej łzy. Miał przy tym taką minę jakby sam chciał się rozpłakać. Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie.
- Nie mów mi, że ty też się rozkleisz. - Celia roześmiała się przez łzy, które znowu popłynęły po jej policzkach. Po chwili dołączył do niej Axel i Jude. Sami nie wiedzieli dlaczego się śmieją. Może w ten sposób łatwiej było im znieść smutek.
- Ale chłopakom musisz powiedzieć kiedy indziej. - powiedziała dziewczyna w połowie drogi na boisko.
- Dlaczego? - odezwali się jednocześnie.
- Za trzy dni gracie mecz z Liceum nr 15. Jeśli powiesz im teraz to nie będą mogli się skupić na meczu, a to między innymi w tej rozgrywce zostaną wytypowani kandydaci do reprezentacji Japonii. To nie wynik będzie się liczył a pasja i umiejętności z jakimi zagracie, a których na pewno nie zaprezentują jeśli się dowiedzą, bo będą zbyt zdołowani. Z jednej i drugiej drużyny, zostanie wybranych kilka osób. W dalszej części będą eliminacje wyłaniające ostateczną szesnastkę Japonii.
- Skąd to wiesz? - Axel z zaciekawieniem spojrzał na dziewczynę.
- Jestem menadżerem drużyny. Muszę wiedzieć takie rzeczy. Po za tym zawsze chciałam zostać dziennikarką, więc muszę się uczyć wciskać tam gdzie mnie nie proszą i utrudniać to innym wścibskim. Dostanę się prawie wszędzie, gdzie tylko zechcę. - Chłopacy byli wyraźnie pod wrażeniem. - Ale jeśli już naprawdę musicie wiedzieć, to znalazłam to na stronie Międzynarodowej Strefy Futbolu. - Dziewczyna wyszczerzyła zęby widząc ich osłupione miny. - Bardzo łatwo Was wkręcić. - Zaśmiała się. Ruszyła w kierunku pozostałych menadżerek . W pewnym momencie odwróciła się. - Lepiej jednak uważajcie bo nigdy nie wiecie co, gdzie i kiedy wywęszę! - Znowu błysnęła zębami i ostatni odcinek drogi przebiegła. Jude zauważył, że chłopacy ćwiczyli dzisiaj z wyjątkową pasją. Po chwili usłyszeli krzyk Nelly.
- Chłopaki! - dziewczyna wołała ich do siebie. - Za trzy dni gracie mecz z Liceum nr 15. - powiedziała kiedy wszyscy się już zeszli.
- A ma jakąś nazwę czy coś takiego? - Jim jak zwykle pojawił się nie wiadomo skąd. Kilka osób podskoczyło a całą resztę przeszły dreszcze. Nelly też nie miała za ciekawej miny.
- Widocznie nie. Nieistotne, a jeśli chcecie wiedzieć to Raimon ma numer 10 i tak jesteśmy zapisani na stronie FFI. - zdumieni zawodnicy popatrzyli po sobie. Nie mieli pojęcia, że ich gimnazjum ma jakiś numer. - W każdym razie, musicie się dobrze przygotować jeśli chcecie wygrać. Pokażcie im jaka jest na prawdę piłka Raimona! - Po wypowiedzeniu ostatniego zdania jej oczy rozbłysły. Ona też kochała piłkę nożną. Na swój sposób, ale jednak.
Jude z przyjacielem weszli na boisko i zaczęli się rozciągać. Po chwili ciszy Axel się odezwał.
- Wiesz, od kilku dni zastanawiam się nad nową techniką hissatsu. Nazwa przyszła mi teraz do głowy, po tym jak powiedziałeś, że odchodzisz. - Niedaleko nich Erick potknął się o własną nogę po tym co przez przypadek usłyszał. Oni jednak myśleli, że zwyczajnie stracił równowagę. - Mogłaby się nazywać Finalny Atak. Pomyślałem, że skoro to byłby Twój ostatni występ w barwach Raimona, to właśnie tak mogłaby się nazywać Twoja ostatnia technika stworzona w tym klubie. Tylko, że musielibyśmy zrobić w trójkę. Do tego co wymyśliłem brakuje nam prędkości. - Chłopak powiedział to wszystko zanim skończyli się rozgrzewać. - Jeśli Nathan by się zgodził to mogłoby to wypalić.
- Na co miałbym się zgodzić? - Koło nich zatrzymał się chłopak, który usłyszał swoje imię. Przyjaciele wszystko mu wytłumaczyli. Niebieskowłosy kiwnął głową. Z rozmowy wyrwał ich krzyk Marka.
- Chłopaki! Jeśli chcemy wygrać ten mecz to musimy ciężko trenować. Mamy tylko trzy dni! Dajmy z siebie wszystko i wygrajmy! - Na początku rozmawiająca trójka pomyślała, że to do nich, jednak kapitan drużyny kierował te słowa do wszystkich.
- Jude! Nathan! Axel! Wracajcie do treningu! - Tym razem to była Nelly. Chłopacy woleli jej się nie sprzeciwiać więc biegiem ruszyli dookoła boiska. Kiedy przebiegali koło bramki Marka usłyszeli jak rozmawia z Kevinem, Stevem, Bobbym i Erickiem o nowej technice którą znalazł w notesie dziadka.
- Doskonale - szepnął Jude do blondyna i Nathana. - Jeśli wszystko dobrze pójdzie to na nadchodzący mecz będziemy mieli dwie nowe i mam nadzieję, że silne techniki. - Jego towarzysze skinęli głowami i ruszyli po piłki. Zawodnicy podzielili się na trzy grupy. Na jednej połowie boiska Mark, Kevin, Steve, Bobby i Erick zabrali się za opracowanie nowej techniki, Jude, Axel i Nathan też próbowali tego dokonać. Na drugiej połowie Jack, Timmy, Jim, Sam, Max, i Todd podzielili się na dwie drużyny po trzech i starali się utrzymać piłkę w jednej drużynie, co nie było takie proste bo co chwilę ktoś komuś zabierał futbolówkę. Nelly, Silvia, Celia i Willy zajęli się analizowaniem informacji i plotek, które znaleźli w internecie. Było tego jednak strasznie mało.
Wszyscy ciężko trenowali przez ostatnie trzy godziny. Nikt jednak się nie poddawał bo wiedzieli jaki ważny jest ten mecz.
Nagle na skraju boiska pojawił się czarnowłosy chłopak. Przez chwilę obserwował zmagania zawodników po czym uśmiechnął się pogardliwie i ruszył w kierunku szkoły. Zauważył to Jude.
- Kazemaru, Gouenji - chłopacy spojrzeli na kolegę zdziwieni, że przerywa w momencie kiedy coś już im zaczęło wychodzić. - Widzieliście tego gościa? - Pokręcili głowami. Chłopak wzruszył ramionami i wrócił do prób. Zdążyli już ustalić jak to powinno mniej-więcej wyglądać. Najpierw Willi najsilniej jak umiał (uwierzcie mi, nie było to specjalnie potężne ^^) podawał piłkę do Juda i Axela. Ci atakowali piłkę tak jakby byli z dwóch różnych drużyn. Piłka pod naciskiem ich kopnięć wystrzeliwała do góry. Chłopacy wyskakiwali za nią, robili obrót do środka i równocześnie kopali piłkę do Nathana. Ten z kolei musiał ją podkręcić i dodać jej prędkości. Z technicznego punktu widzenia wszystko było okej, ale coś jednak im nie wychodziło i nie mogli się zorientować o co chodzi.
Po kolejnej godzinie zmęczony szatyn usiadł na ziemi. Marzył o 5 minutach przerwy. Pozostała dwójka chyba myślała tak samo bo poszła w jego ślady. Były kapitan Królewskich obejrzał się żeby zobaczyć czy czarnowłosy chłopak znowu się tu nie kręci i zobaczył trzy dziewczyny siedzące na trawie i obserwujące ich. Niebieskowłosy poszedł w jego ślady, ale nie wiedział on dlaczego jego kolega tak się rozgląda. Kiedy też zauważył dziewczyny przyjrzał się jednej z nich.
- Hej, Axel, czy ona ma twoją bluzę? - Spytał zaskoczony Nathan, wskazując na rudowłosą. Blondyn spojrzał w tamtym kierunku i skinął głową. Chłopacy posłali mu pytające spojrzenia.
- Długa historia. - Blondyn uśmiechnął się na wspomnienie jej telefonu. Jude i Nathan spojrzeli na siebie po czym szturchnęli kolegę w żebra. Niebieskowłosy zacmokał znacząco patrząc to na niego to na nią. Szatyn parsknął śmiechem. Żaden z nich nie robił tego złośliwie. Przyjaciele usłyszeli lekko podniesione głosy od strony dziewczyn. Odwrócili się w tamtym kierunku. Czerwonowłosa z jakiegoś powodu uciekała przed rudą,a blondynka patrząc na nie tylko pokręciła głową.
- Co ona robią? -Spytał zdumiony Jude.
- Nie mam pojęcia - Axel był rozbawiony tą sytuacją. Chłopacy zwrócili uwagę na Nathana, który przyglądał im się ze zmarszczonym czołem.
- Ja je skądś znam. - Powiedział po chwili.
- Skąd?
- No właśnie nie pamiętam. - Jude już chciał coś powiedzieć ale przerwał mu pisk czerwonowłosej dziewczyny, która biegła w ich kierunku. Usiadła koło nich, a że była rozpędzona to przejechała kawałek po ziemi i wpadła na Jude przewracając go.
- Ojej, przepraszam. A tak w ogóle to cześć. - Uśmiechnęła się - Jestem Rebeka a to jest... - Przerwał jej okrzyk Victorii.
- Mam Cię! Już mi teraz nie ucie... - Ona też nie dokończyła bo z rozbiegu wpadła na przyjaciółkę. Obie się przewróciły, sprawiając, że były kapitan Królewskich znowu wylądował na ziemi. Po chwili ciszy wszyscy wybuchli śmiechem. Rudowłosa wylądowała z głową na nogach Axela.
- Cześć. Właśnie, zapomniałam Ci oddać bluzę. Sorki. - powiedziała to szczerząc się szeroko.
- Cześć. Nie ma sprawy, możesz ją zatrzymać. - Tutaj znowu znaczące spojrzenie tamtej dwójki. Tym razem blondyn to zauważył i sprzedał Nathanowi sójkę w bok.
- Ey!
- Co?
- Nic.
- To dobrze. - Kiedy Jude to usłyszał to zachciało mu się śmiać. Nie myślał w tym momencie o przyszłości. Cieszył się chwilą.
- Hej, przepraszam za te dwie, są dzisiaj wyjątkowo nieogarnięte. - Natalie, której nikt nie zauważył, uskoczyła przed dłonią jednej z przyjaciółek. - Szczególnie Victoria, bo u Rebeki to raczej stan permanentny z którym trudno walczyć.
- Nic nie szkodzi. - Jude uśmiechnął się do nowo przybyłej.
- Mogę?
- Jasne. Co jest? - Pytanie było skierowane do czerwonowłosej, która cały czas mu się przyglądała.
- Już dawno chciałam to zrobić. - Dziewczyna uśmiechnęła się jakoś tak złowieszczo.
- Rebeka, nawet nie próbuj. Słyszysz? - Victoria stanowczo zaprotestowała.
- Oj, no weź Tori. Daj spokój. - Vic spojrzała na nią zaskoczona. Nikt tak do niej nie mówił od kilku lat. Rebeka puściła do niej oczko i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka.
- Co ty...- Zdezorientowany szatyn odchylił się lekko do tyłu. Dziewczyny jednak to nie powstrzymało i szybkim ruchem ściągnęła mu okulary (jeśli macie pomysł jak inaczej je nazywać to piszcie :D) z głowy. Jako, że chłopacy kilka razy widzieli go już bez okularów, nie byli zaskoczeni tym jak wygląda. Na dziewczynach jednak , jego oczy zrobiły ogromne wrażenie. Chłopak wyciągnął rękę po swoją własność więc ona szybko je założyła. Wyszczerzyła się tak szeroko jak tylko mogła. Zapadła cisza. Pierwsza parsknęła Victoria. Po chwili wszyscy zwijali się ze śmiechu.
- Wyglądasz...wyglądasz...- Rudowłosa nie mogła skończyć zdania bo cały czas krztusiła się ze śmiechu. - Poczekaj chwilkę. - Wyciągnęła telefon i włączyła aparat. Rebeka natychmiast zaczęła pozować posyłając jej całusa. Kiedy chłopacy to zauważyli wybuchli kolejną salwą śmiechu. - Patrz. Wyglądasz...hmm.. co najmniej ciekawie - Kiedy dziewczyna zobaczyła jak wyszła, zatkało ją.
- Usuń to. - powiedziała ze zgrozą.
- Zapomnij. Muszę wysłać to Lissie.
- A właśnie, co z nią? - Spytał Jude odzyskując to co mu zabrano. Dziewczyny natychmiast opuścił dobry humor.
- Właściwie to nie wiadomo. Nic nam nie chcieli powiedzieć. Nie wolno jej odwiedzać. Wiemy tylko tyle, że wieczorem zemdlała i całą noc przeleżała na zimnej posadzce. - Nat była wyraźnie zmartwiona.
- No, ale ona jest silna. Najsilniejsza z nas, na pewno da radę i z tego wyjdzie. - Rebeka wierzyła w przyjaciółkę.
- Hej, wy tam!!! Przeszkadzacie im w treningu! - Nelly nie była zadowolona tak długą przerwą. - Zostało wam jeszcze pół godziny ćwiczeń, chyba dacie radę? A Was dziewczyny proszę żebyście już im nie przeszkadzały. Jeśli chcecie zostać to usiądźcie albo z nami albo gdzieś indziej z boku. - Axel chciał zaprotestować, powiedzieć, że wcale im nie przeszkadzają, ale dostał z piłki.
- Przepraszam Axel, nic Ci nie jest ?! - Mark spojrzał w kierunku kolegi.
- Nie! - Blondyn się uśmiechnął i wstał żeby podać im piłkę.
- Mogę? - Spytała Rebeka. Chłopak przez chwilę jej się przyglądał po czym przytaknął i podał jej piłkę.
- Dzięki. - Dziewczyna uśmiechnęła się i kopnęła piłkę. Wyglądało to jakby zrobiła to od niechcenia, ale futbolówka nabrała dużej prędkości. Przed bramką Marka, obok siebie stali Bobby i Kevin. Wydawało się, że piłka trafi w jednego z nich, ale ona przeleciała koło ich głów, tak, że poczuli jedynie szepnięcie wiatru, po czym bezbłędnie wleciała do bramki, mimo tego, że Mark próbował ją złapać. Kapitan Raimona patrzył przez chwilę na dziewczynę ze zdumieniem po czym wrzasnął.
- To było niesamowite! - Z roziskrzonym wzrokiem wrócił do treningu.
- Dziękujemy Ci za pokaz umiejętności, ale gdybyście mogły już opuścić boisko... - Nelly nie zostawiła im innego wyjścia. Czerwonowłosa odwróciła się na odchodnym do chłopaków.
- Za bardzo się spinacie kiedy próbujecie opanować tą technikę. Traktujecie to zbyt...serio. Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej. No wiadomo, że wygrana jest fajna i w ogóle, ale najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha. - Rebeka nie zauważyła, że cała drużna ją usłyszała. Na wszystkich wywarło to ogromne wrażenie i wydawało im się, że z ich ramion spadł ogromny ciężar. Dziewczyna raźnym krokiem opuściła boisko z przyjaciółkami. Chłopacy wrócili do treningu.
Godzinę później już byli wolni. Część szła do Marka, jak zawsze zresztą, część do siebie do domu, a część spotkać się ze znajomymi. Jude wyjątkowo postanowił dzisiaj nie odwiedzać kolegi z drużyny. Chciał wcześniej wrócić do domu. Przez całą drogę dźwięczały mu w głowie słowa dziewczyny. "Za bardzo się spinacie kiedy próbujecie opanować tą technikę. Traktujecie to zbyt...serio. Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej[...] najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha"
Jude poważnie zastanawiał się nad tymi słowami. Wiedział, ze ma rację ale... przecież zaszli tak daleko, że musieli zacząć myśleć naprawdę poważnie. Z drugiej jednak strony Mark cały czas im to powtarzał. Po za tym kiedy byli mali to piłka nożna była właśnie najlepszą formą zabawy... Chyba muszę wziąć sobie te słowa do serca i traktować to tak jak kiedyś, jak ulubioną grę a nie jak walkę o życie. Rozejrzał się zdezorientowany. Tak się zamyślił, że minął swój dom i poszedł o kilka ulic dalej. Zawrócił i znowu zaczął się zastanawiać nad tym co usłyszał. Ponadto zauważył, że dziewczyna jest dobra w piłkę. Bezbłędnie trafiła do bramki, nie dotykając nawet chłopaków. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk klaksonu i pisk opon, które usiłowały przed nim wyhamować. Nieskutecznie. Nagle jego światem zawładnął potworny ból. Ostry błysk światła, pisk opon, czyiś krzyk, a później już tylko ciemność. Wszechogarniająca, niosąca spokój i ukojenie. W tym momencie nic się nie liczyło, po za tym, że ten potworny ból ustąpił. Ale jest jeszcze coś... coś co kochał i dawało mu siłę...Nie był jednak w stanie sobie tego przypomnieć. Było mu tak dobrze, tak spokojnie, ciepło i cicho, że miał ochotę się już nigdy z tego stanu nie wybudzać. Chyba, że po to żeby coś kopnąć... Zaraz, zaraz, dlaczego kopnąć? Niby po co? Przed oczami ukazała mu się okrągły, biało czarny przedmiot, który wywoływał w nim tyle emocji... I nagle te słowa "Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej[...] najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha" Ale co on tak bardzo kochał... czuł, że jeszcze chwila i to odkryje... Ale tak bardzo mu się nie chce myśleć...Z chwili na chwilę chłopak robił się coraz słabszy. I nagle, kiedy już miał się poddać, kiedy miał opaść w czarną otchłań, jak przez bardzo grubą warstwę waty zaizolowaną pancerną szybą usłyszał czyjeś wołanie. Było bardzo niewyraźne, ale pełne napięcia. Znał ten głos. Ten głos należał do...do...do...Jude nie mógł sobie przypomnieć do kogo. Był zbyt wycieńczony.
***
Axel chciał złapać przyjaciela ale ten bardzo szybko zwinął się z treningu. Miał do niego jeszcze jedną sprawę. Kiedy szedł w kierunku jego domu zobaczył, że ten jeszcze tam nie dotarł. Super. Nie będę krzyczeć tylko przyspieszę i spotkam go przy drzwiach. Zdziwił się kiedy chłopak minął swój dom i szedł dalej. Wszystko się wyjaśniło kiedy się rozejrzał i zawrócił. Widocznie musiał nieźle się zamyślić. Blondyn dalej szedł za nim, kiedy zauważył, że jego przyjaciel wchodzi na ulicę, a zza rogu wyjeżdża rozpędzony samochód. Nie był wstanie nic zrobić. Widział jak jego przyjaciel zatrzymuje się i obraca w kierunku rozpędzonego pojazdu, jak jego oczy wypełniają się przerażeniem, jak próbuje się cofnąć na co jest już za późno. I w końcu, widział ja chłopak wylatuje lekko nad samochód, jak obija się o dach i z silnym impetem uderza o ulicę, jak turla się kilka metrów i w końcu nieruchomieje. Axel widział jak chłopak próbuje się podnieść na łokciach, ale w końcu opadł bezwładnie. Dopiero wtedy go odblokowało. Podbiegł do przyjaciela.
- Jude!!! Jude!!! Słyszysz mnie?!! Powiedz coś!! - Po jego twarzy zaczęły płynąć łzy. Jakaś kobieta wyskoczyła z samochodu ale jego nic to nie obchodziło. Nigdy nie czuł się gorzej. A co jeśli on...jeśli on nie przeżyje? Nie! Nie wolno mi tak myśleć! Na pewno wyjdzie z tego cało! Chciał go lekko podnieść ale jakiś facet go powstrzymał.
- Nie ruszaj go. Może mieć uszkodzony kręgosłup i czasem możesz mu zaszkodzić. - Powiedział wysoki brunet który jechał z jakąś kobietą. - Meryl, zadzwoń po karetkę, szybko!.
- Jude. Jude błagam Cię...powiedz coś. - Były to irracjonalne prośby. Chłopak był nieprzytomny. Był zgięty pod jakimś dziwnym kontem. - Jude, trzymaj się. - Szepnął chłopak zanim jego przyjaciela zabrała karetka. Pierwszy raz w życiu czuł się tak bezradny. Ale czy na pewno? Odezwał się jakiś głosik w jego głowie. No tak, jest jeszcze Julka. Blondyn był załamany, postanowił jechać do szpitala.
Coś go nagle wyszarpnęło z przyjemnej czarnej przestrzeni. Chciał tam wrócić. Tam nie było bólu. Chociaż kiedy się zastanowił, teraz też go nie czuł. Zaczęły się do niego przedostawać różne dźwięki. Na pierwszy plan wybiło się irytujące pikanie, które rozsadzało mu głowę. Po chwili usłyszał, że ktoś niedaleko niego płacze. Nie wiedział dlaczego. Właściwie to nic się przecież nie działo. Ciekawe kto to jest? Jak przez bardzo grubą warstwę waty usłyszał czyjąś rozmowę. - Jude!!! Jude!!! Słyszysz mnie?!! Powiedz coś!! - Po jego twarzy zaczęły płynąć łzy. Jakaś kobieta wyskoczyła z samochodu ale jego nic to nie obchodziło. Nigdy nie czuł się gorzej. A co jeśli on...jeśli on nie przeżyje? Nie! Nie wolno mi tak myśleć! Na pewno wyjdzie z tego cało! Chciał go lekko podnieść ale jakiś facet go powstrzymał.
- Nie ruszaj go. Może mieć uszkodzony kręgosłup i czasem możesz mu zaszkodzić. - Powiedział wysoki brunet który jechał z jakąś kobietą. - Meryl, zadzwoń po karetkę, szybko!.
- Jude. Jude błagam Cię...powiedz coś. - Były to irracjonalne prośby. Chłopak był nieprzytomny. Był zgięty pod jakimś dziwnym kontem. - Jude, trzymaj się. - Szepnął chłopak zanim jego przyjaciela zabrała karetka. Pierwszy raz w życiu czuł się tak bezradny. Ale czy na pewno? Odezwał się jakiś głosik w jego głowie. No tak, jest jeszcze Julka. Blondyn był załamany, postanowił jechać do szpitala.
***
- Jest pan pewien, doktorze? - powiedział znajomy głos. Jude znowu zaczął się zastanawiać do kogo może on należeć. I co się tak właściwie dzieje?
- Tak. Chłopak prawdopodobnie już nigdy - głos lekarza zaczął się oddalać, a chłopak znowu zapadał się w ciemność. Ale wcale tego nie chciał .Musiał wiedzieć co on dalej powie. Skupił się maksymalnie jak tylko mógł. - ną - Dokończył głos lekarza. Cholera!
- Ale czy nic nie da się zrobić? - Ten głos też skądś znał. Był mu bardziej bliski niż ten poprzedni.
- Są bardzo małe szanse. Ale najpierw musi wrócić do zdrowia. - Że niby kto jest chory? Jude resztkami sił starał się coś z tego zrozumieć. To zaczyna być irytujące. O co im wszystkim chodzi? Jego serce przyspieszyło. Nic na to nie mógł poradzić. Wyczuł jakieś poruszenie i szepty. Chciał się jak najszybciej wydostać z tej ciemnej klatki. Jeszcze niedawno było mu tam dobrze ale czuł, że za czymś tęskni. Nie wiedział za czym, ale wiedział, że jeśli tu zostanie to nigdy się tego nie dowie.
- Nie wierzę, że on już nigdy nie będzie mógł zagrać w piłkę nożną. Przecież ją kocha. - Piłka nożna? Piłka...pi...I nagle wszystko mu się przypomniało. Mecze, Raimon, Królewscy, ważny mecz, który miał się niedługo odbyć. Ostatni trening, słowa czerwonowłosej i w końcu wypadek. Pisk opon, czyiś krzyk... Krzyk Axela. Uświadomił sobie. On to wszystko widział. A później okropny ból i czerń. Ale kto nie będzie mógł grać w piłkę? I dlaczego nie mogę się poruszyć? Spiął wszystkie mięśnie i włożył całe serce w to żeby otworzyć oczy. Poraziło go światło. Zamrugał kilka razy i jego wzrok się wyostrzył. Po swojej lewej stronie zobaczył niebieskowłosą dziewczynę. No tak, Celia. Obok niej był Axel. Wyraźnie było widać, że oboje płakali. Uniósł lekko głowę, co wymagało od niego niewyobrażalnego wysiłku. Tamta dwójka natychmiast zwróciła na to uwagę.
- Nii-san, tak mi przykro. - Dziewczyna opuściła głowę.
- Dlaczego? -Wyszeptał ledwie dosłyszalnie Jude. Czuł, że wracają mu siły. Chciał się poprawić na łóżku ale nie mógł poruszyć nogami. Spróbował jeszcze raz. I znowu. Nic to jednak nie dało. Spojrzał na miejsce gdzie leżały jego nogi. Czuł jakby nie były częścią jego ciała. Jakby były obce. Podparł się na łokciach. Spróbował zmusić się do poruszenia chociaż palcami. Nic z tego. Powoli docierała do niego okropna prawda. Czy...Czy ja nie mam władzy w nogach? Ale to by oznaczało, że już nigdy...nigdy nie zagram w piłkę nożną!. Na jego twarzy zaczął malować się szok. Nie chciał takiej przyszłości. Przyszłości na wózku i bez piłki. Opuścił głowę i zamknął oczy.
- Tak mi przykro braciszku. - Szepnęła znowu Celia. A on znowu chciał się zapaść w ciemność. Przepełniał go smutek. Już nigdy nie zagram w piłkę...Już nigdy nie zagram w piłkę... Cały czas tłukło mu się to w głowie. Nagle pojawiły się inne słowa. "Przecież tak naprawdę w tym chodzi o to żeby się dobrze bawić i nic więcej[...] najważniejsza jest dobra zabawa i to, że robi się to, co się kocha" Ale to co on kocha, zostało mu odebrane. Czuł, że znowu zaczyna go wciągać ciemność, ale tym razem nie walczył. Poddał się. Po jego policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Axelowi i Celii ścisnęło się serce. Ten chłopak nigdy nie płakał.
Zapowiedzi Marka!
Czy to prawda? Czy Jude już nigdy nie zagra w piłkę? Co będzie dalej? Królewscy dowiadują się co chciał zrobić ich były kapitan. Jak zareagują na wieść, że jest w szpitalu w ciężkim stanie? Co z meczem? Kim jest tajemnicze Liceum nr 15? Czy to możliwe, że są to... Czytajcie następny rozdział a na pewno się dowiecie!
________________________________________________
Hej hej :D Jestem znowu :) Mam nadzieję, że się podoba i, że jednak nie kazałam Wam za długo czekać :)
Rozdział dedykuję Mii200/Laurze, z którą doskonale mi się rozmawia i która lubi Juda. Tak jak chciałaś, cierpi :)
Chciałabym też podziękować Roksanie (która swoją drogą nie znosi tego imienia mimo, że jest ładne :D), która we mnie wierzyła i podesłała mi piosenkę dzięki której odzyskałam wenę :3
Po za tym dziękuję też pozostałym czytelnikom. Gdyby nie wy, nie chciałoby mi się tego pisać <3
Starunna, Keshi, Keisza, Laura, Kotek, Nieokreślona dziękuję Wam <3 I życzę duuużo weny ;*
Aha jeszcze jedno, Rozaa, Twoja postać pojawi się niedługo z wielkim hukiem :D
Edit.
Zapomniałabym :D Dawajcie linki do swoich fan artów :)
C...co ? Jude nie będzie mógł grać w piłkę ?
OdpowiedzUsuńNIEEEEEEEEEEEEEEEEE !!!!
Nie dość cierpi że odchodzi z Raimona to jeszcze potrąca go samochód ? (nie wiem czemu go tak nie lubisz)
Zgadzam się z Rebeką piłka to zabawa i frajda ! Każdy powinien mieć takie podejście !
weny życzę i czego ci tam jeszcze trzeba
nieokreślona
Ale nikt nie powiedział, że ja go nie lubię :)
UsuńLubię go :D No ale co na to poradzę, że tak mi wyszło? xDD
Dziękuję :3
Nie!!!!!!
OdpowiedzUsuńBoże jak ja przeczytałam że Jude nie może ruszyć nogami to mi łzy poleciały.
Nadal płacze.
Boże dlaczego mu to zrobiłaś.
Nie dlaczego mi to zrobiłaś.
Nie Jude nie!!!!!!!!!
Przez ciebie ekran mojego telefonu jest mokry od łez. WEN.
Daj nowy szybko
Nie płacz :)
UsuńZawsze po burzy przychodzi słońce :D (o rany skąd ja znam takie słowa? xD)
Nie powiem w jaki sposób, nie powiek kiedy i dlaczego ale na bank będzie lepiej :D
Tylko go wytrzyj :D
Dzięki :) Postaram się :)
Na początku dziękuje za dedy. :*
OdpowiedzUsuńMi też się z Tobą świetnie rozmawia.< 33
Rozdział suuperowy. Zresztą jak zawsze. : ))
Tak dotrzymałaś słowa za co ci wielkie dzięki. ;3
No nie spodziewałam się że Jude nie zagra w piłkę nożną. !! O_O
Jestem też ciekawa kim jest ten czrno włosy chłopak i ich następni przeciwnicy. :D
Duużo weeeny.!! ♥♡♥
Nie ma za co :* <3
UsuńWiesz, nie miałam innego pomysłu bo i tak był podłamany swoją decyzją w sprawie odejścia, więc wyszedł mi wypadek :o Wygląda na to, że chyba jednak nie do końca jestem normalna xDD
Na pewno się zdziwisz :D
Dziękuję ;* <3
OMG! Biedny Jude... Będę płakać... :(
OdpowiedzUsuńJuż płacze...
Weź mu te nogi napraw!
Plis!
Super piszesz ;D
JEstem nakręcona! xD
WENY!
Dawaj nowy, szybko!
Dzięx za dedykt XD
Nie płacz :D Pomyśl tylko jakby się Jude poczuł widząc, że się nad nim rozklejasz xD
UsuńNaprawić mówisz? Hmmm... mogłabym się zastanowić :)
Dzięki <3
Postaram się :D
Nie ma za co ^^