sobota, 13 lipca 2013

2. Komplikacje 2/2

_____________________________________________________________________
W poprzednim rozdziale.

  - Panikara. Rozumiem, że meczu dzisiaj nie rozstrzygniemy? To ja idę. - Różowo włosy poszedł zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować. Nagle pojawił się ktoś jeszcze. Nie przejmował się tym, że karetka właśnie zabiera dziewczynę. Nie podszedł do nich tylko krzyknął.
  - Natalie!!! Ojciec będzie za półgodziny! Chodź szybko! - Długowłosy blondyn kogoś Markowi przypominał. Tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie go widział. Nagle Nathan, który cały czas pocieszał Rebekę, wykrzyknął.
  - Byron?!
________________________________________________________________ 

Blondyn znieruchomiał i spojrzał na chłopaka. 
  - Kto? - wydawał się zdezorientowany. 
  - Jej brat ma na imię Miles. - To Victoria, która razem z Rebeką  kierowały się do metra, którym miały zamiar dojechać do szpitala. Długowłosy chłopak zszedł na dół. Teraz było widać różnicę.Jego oczy były szare i miały trochę inny rozstaw. Nos miał dłuższy niż kapitan Zeusa i drobinę inny odcień blondu. Pod światło nie można było tego ocenić. 
  - Nie jestem Byron. - Odwrócił się w stronę siostry. - Dalej. Musimy zdążyć. - Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z boiska. 
  - Ej, co jest? - Mark nie był zadowolony z takiego traktowania dziewczyny.
  - Nic, nic,  - Blondynka go uspokoiła. - Nie idę - zwróciła się do brata. - Melissa jest w szpitalu, jadę do niej. Wymyśl coś. - Wyrwała rękę z uścisku i zawołała za dziewczynami. - Poczekajcie na mnie!!. Byron wzruszył ramionami i poszedł do domu. Został tylko Mark z Nathanem. 
  - Chyba byłoby niegłupio gdybyśmy też poszli. - Niebiesko włosy czuł się winny.  W końcu to on ją popchnął. Mark spojrzał na niego.
  - Jutro. Teraz i tak będzie tam tłok, dziewczyny, jeszcze jej rodzice... I tak nie wpuszczą wszystkich. - Jego kolega pokręcił głową.
  - Jej rodziców nie będzie. Wątpię czy się dowiedzą o jej wizycie w szpitalu. Większość czasu w roku spędzają po za domem. Nie specjalnie interesują się swoimi dziećmi. - Kapitan posłał mu pytające spojrzenie. 
  - Skąd to wiesz? 
  - Mieszkałem kiedyś obok niej. Jej rodzice zostawiają ją i bliźniaczki pod opieką babci. Ale to raczej one zajmują się nią. Pomagają jej jak tylko mogą. - Szatyn był wyraźnie zamyślony. Jak można tak traktować własne dzieci? Zdecydowanie mu się to nie podobało. Rozeszli się do domów. Nikt nie zauważył, że obserwuje ich mężczyzna ze złotym sygnetem na serdecznym palcu. 

*** 

Natalie spacerowała po szpitalnym korytarzu i co chwilę patrzyła na telefon. Czas płynął nieubłaganie a lekarze nadal nie chcieli powiedzieć co się dzieje z Lissą. Zaczepiła przechodzącą pielęgniarkę.
  - Przepraszam, przywieziono do was moją przyjaciółkę. Czy mogłaby pani mi powiedzieć co się z nią dzieje? 
  - Bardzo mi przykro, sama jeszcze nie wiem. Wygląda na to, że to może być obrzęk mózgu. Przepraszam, muszę już iść. 
  - Co?! Ale jak to?! - Dziewczyna wybiega za pielęgniarką. Na korytarzu już jej nie ma. Musiała wejść do jakiegoś innego pokoju. Z drugiej strony nadbiegły Rebeka i Victoria które były w kawiarni po coś do picia. 
  - Co jest? - Czerwonowłosa wbija wzrok w przyjaciółkę. 
  - Melissa może mieć obrzęk mózgu. - Nat łamiącym się głosem mówi dziewczynom czego się dowiedziała. W jednej chwili Rebeka upuszcza plastikowy kubek z kawą i blednie.
  - Co? - Pyta słabym szeptem. Dopiero po chwili do niej dociera. - Nie! Nie!!! Nie zgadzam się!!! - Dziewczyna wpadła w histerię. Przyjaciółki chciały ją przytrzymać ale wyrwała im się i zaczęła płakać. - A co jeśli ona z tego nie wyjdzie? - Spytała kiedy już się trochę uspokoiła. 
  - Nie mów tak. Zobaczysz, nic jej nie będzie. - Vic, która jak zawsze zachowała zimną krew, podeszła do koleżanki i ją objęła. 
Trzy przyjaciółki siedziały pod salą Lissy, do której nikt ich nie chciał wpuścić. Było już dobrze po północy, kiedy podszedł do nich lekarz dyżurujący. 
  - Idźcie już do domów. Siedząc tutaj nic nie zmienicie. - Mężczyzna kucnął przy przyjaciółkach i spojrzał na nie uważnie. 
  - Nie pójdziemy. Nikt nie chce nam powiedzieć co jej jest. Wiemy tylko co m o ż e jej być ale nie mamy pewności. Chcemy wiedzieć. - Rebeka twardo patrzyła w oczy lekarza. 
  - A co według was może jej być?
  - Pielęgniarka powiedziała, że prawdopodobnie ma obrzęk mózgu. - Natalie nie miała tyle siły co jej przyjaciółka więc kiedy doktor skierował na nią wzrok opuściła głowę. 
  - Poczekajcie tu, za chwilkę wrócę. - Mężczyzna poszedł w kierunku pokoju lekarskiego. Wrócił po chwili trzymając jakieś kartki. Podszedł do nich.
  - Wasza koleżanka ma wstrząśnienie mózgu. Nic jej nie będzie. 
  - To dlaczego była nieprzytomna? - Vic odezwała się po raz pierwszy od kilku godzin więc jej głos był zachrypnięty. 
  - Wy, przecież ona wtedy nie zemdlała. - Nadzieja rozbłysła w oczach czerwonowłosej. 
  - Byłam tu przed wami. Widziałam ją. Była nieprzytomna. 
  - To prawda - Lekarz przerwał zaczynającą się kłótnię. - Ale to normalne. Sądzę - jeszcze raz dokładnie przyjrzał się jej wynikom. - że za jakieś dwa dni powinna zostać wypisana. A teraz zmykajcie do domu. 
***
W czasie kiedy dziewczyny ustalały u kogo spędzą tę noc, Mark leżał w łóżku i nie mógł zasnąć. Miał wyrzuty sumienia, ze nie poszedł do szpitala. Jednocześnie wiedział, że i tak nic by nie wskórał.Sam już nie wiedział co myśleć. Wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Chciało mu się pić więc sięgnął w miejsce gdzie zawsze stoi sok. Nie było go. Znowu będzie na mnie pomyślał i napił się wody. Wrócił do pokoju. Już chciał się położyć, ale coś za oknem przykuło jego uwagę. Przed płotem stał mężczyzna. Nie widział całej jego twarzy ale tylko profil. Mimo wszystko z kimś mu się kojarzył. Zauważył, że rozmawia on przez telefon. Nagle poczuł, że musi wiedzieć o czym. Po cichu wyszedł z domu i zakradł się do wielkiego krzaka stojącego opok miejsca w którym zatrzymał się ten facet. Kapitan Raimona nastawił uszu. 
  - ... nawet nie musieliśmy jej pomagać. Sama to za nas załatwiła. Nie. Powinna tam być jeszcze tydzień, wyglądało to poważnie. Tak. Tak. Wszystko idzie po pana myśli. Jeśli sprawy dalej będą się tak toczyły zakończymy to szybciej niż przewidywaliśmy. Tak. Dziękuję, do usłyszenia. - Mężczyzna rozłączył się z rozmówcą. Wyglądał na zadowolonego. Ruszył w kierunku głównej ulicy, zapewne żeby złapać ostatni autobus. Ostanie co Mark zdążył zauważyć to złoty sygnet na jego palcu. 
Szatyn wrócił do łóżka. Ta rozmowa mu o czymś przypominała ale on był już tak zmęczony, że zanim zdążył zrozumieć o co to chodzi, zasnął. 

***
   - Mark!!! Wstawaj bo zaśpisz do szkoły!! - Jego matka weszła jak burza do pokoju, ściągnęła z niego kołdrę i trzasnęła drzwiami. Chłopakowi wydawało się, że śpi zaledwie pięć minut. Obrócił się na bok, przetarł oczy i spojrzał na budzik. 5.05. Ma jeszcze przecież półtorej godziny. Zszedł jednak na dół żeby to wyjaśnić. 
  - Mamo, jest piąta rano. Dlaczego ty mnie tak wcześnie budzisz? - Chłopak zaspanym wzrokiem rozejrzał się po kuchni w poszukiwaniu soku. Nie było go. - Gdzie sok?
  - W nocy nie było przez chwilę prądu. Jest siódma dwadzieścia. Ne ma soku. Znowu wypiłeś go w nocy? - pyta oskarżycielskim tonem swojego syna. 
  - Tym razem to nie ja. Chciałem się napić ale już go nie było. - Chłopak który ma w zwyczaju wypijać resztę soku w nocy czuje, że musi się bronić. Wziął do ręki tosta. Ktoś go lekko trzepnął w rękę. 
  - Najpierw się umyj i ubierz. - Chciał zaprotestować ale wyraz twarzy jego matki zmusił go do posłuszeństwa. - I pospiesz się, bo się spóźnisz!!! - Krzyknęła za nim. 


***

  - Nie wiem czy dobrze robimy...
  - Nasi rodzice się zgodzili. Po za tym chcę chodzić tam gdzie Lissa. - Natalie była najbardziej zdecydowana. Postanowiły przenieść się do Raimona. - To jest ostateczna decyzja. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. - Spojrzała pytająco na dwie pozostałe dziewczyny. 
  - Idę. - Vic też nie miała najmniejszych wątpliwości, że tego chce. Pomimo trudności z językiem japońskim to ona wpadła na ten pomysł. Rebeka westchnęła.
  - Dobra. Ja też. - Po tej deklaracji dziewczyny weszły do szkoły. Skierowały się do sekretariatu żeby złożyć dokumenty. Rozmawiały właśnie o tym jak im będzie w nowej szkole kiedy wpadły na na Nathan i jakichś dwóch chłopaków. Jeden miał dredy a drugi blond włosy postawione do góry. 
  - Sorki. Hej Nathan. - Zawołała Rebeka uśmiechając się szeroko.
  - Cześć rebeka. Wiecie co z Melissą? - chłopak naprawdę się niepokoił o koleżankę. 
  - To tylko wstrząśnienie mózgu. Wyjdzie za dwa dni. 
  - Tak właściwie co wy tu robicie? - Dopiero teraz chłopak zauważył ich teczki. Ktoś przepchnął się koło nich na korytarzu mamrocząc coś pod nosem. 
  - Przenosimy się do was. Od jutra uczymy się tutaj. - Tym razem to Natalie się wyszczerzyła. Odwróciła się w stronę dwóch pozostałych chłopaków. - Cześć. Jestem Natalie, ta w czerwonych włosach to Rebeka a ta ruda to Victoria. - Nat przedstawiła koleżanki, nadal się uśmiechając. 
  - Axel - powiedział chłopak o blond włosach.
  - Jude - To był ten drugi. 
  - Fajnie. A waśnie, powiecie nam gdzie tu jest sekretariat? Błądzimy tu już chyba pół godziny. - Vic odezwała się po raz pierwszy. Dziewczyna ma zwyczaj patrzenia ludziom prosto w oczy, co czasem ich krępuje. Tak było i z Axelem, który lekko się zarumienił. Na szczęście nikt tego nie zauważył. 
  - Musicie iść prosto a na końcu skręcić w lewo. Ostatnie drzwi po prawej - To ostatnie powiedziała jakaś dziewczyna, którą zainteresowało to małe zbiegowisko. - Jestem Celia. - Odwróciła się do Jude'a. - Braciszku, jakiś facet cię szukał. Powiedziałam, że cię nie ma. Wyglądał mi jakoś podejrzanie. Uważaj na siebie. - Chłopak chciał jej coś odpowiedzieć ale zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas. Wszyscy po za trójką przyjaciółek, które udały się do sekretariatu. Gdyby wiedziały co je czeka w nowej szkole, nigdy by się tu nie przeniosły. 

Zapowiedzi Marka. 
Kim jest mężczyzna ze złotym sygnetem? O kim mówił? Czy Lissa naprawdę ma tylko wstrząśnienie mózgu? Dlaczego dziewczyny pożałują swojej decyzji? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale - "Jest coraz gorzej" 
_______________________________________________________________________________
W końcu :D Cudem mi się to udało. Kilka razy zmieniałam koncepcję  oto jest :D Powstała w bólach porodowych ostatnia część drugiego rozdziału. ^^ 
Piszcie co o tym sądzicie :) 

 


wtorek, 2 lipca 2013

2. Komplikacje 1/2

_____________________________________________________________
W poprzednim rozdziale:
  - Muszę przyznać, że są dobrzy. - Dziewczyny spojrzały zdumione na Rebekę. Nie mogły uwierzyć, że powiedziała to po tym jak Kevin im dopiekł. Natalie zapytała ją o to.
  - Mam po prostu dobry humor - wyszczerzyła się  czerwonowłosa. - Po za tym, po co mam się złościć? O to, że nie pozwalają nam podejść pod ich bramkę? - Uśmiech dziewczyny jeszcze się powiększył. - Dzięki temu jeszcze bardziej chcę ich pokonać. Wysoko podnoszą poprzeczkę. Wiem, że damy radę. Wierzę w nas. Ostatnio nawet ćwiczyłam nową technikę i sądzę, że może mi się udać. 
  - Nowa technika? Dlaczego nic nam nie powiedziałaś? - Victoria skierowała na nią oskarżycielskie spojrzenie. 
  - Nie chciałam zapeszać. Nie jest wykończona i nie jestem pewna czy mi wyjdzie. No, pożyjemy zobaczymy. Zdaje mi się czy on wraca? I to w dodatku z kimś? 
  - Nie, to chyba nie on...  - Blondynka nie była pewna. Ten ktoś szedł pod słońce więc nie było nic wydać, ale sylwetka wydała się jej nie taka. Zdążyła się bardzo dobrze przypatrzeć Nathanowi. 
 
____________________________________________

Osoba która zaintrygowała dziewczyny, zwróciła w końcu uwagę chłopaków. Nikt nie wiedział kto to jest, z bardzo prostej przyczyny. Słońce, które go oświetlało od tyłu uniemożliwiało zidentyfikowanie go. Wyglądało to na celowe zagrania, ale równie dobrze mógł być to tylko przypadek.Tajemnicza osoba rozejrzała się po boisku, zobaczyła dziewczyny i ruszyła w ich kierunku. Nikt nie wiedział o co może mu chodzić. Cztery przyjaciółki wstały i wpatrywały się w tajemniczego przybysza. Trójka chłopaków poszła w ślady dziewczyn i też podnieśli się na nogi. Chłopak zbliżał się do nich a oni próbowali zgadnąć kto to jest. Nagle Melissa klepnęła się w czoło. 
  - Edgar! Musiałeś iść tak żeby nie można Cię było zobaczyć? - Dziewczyna zbeształa go z uśmiechem na ustach. Podbiegła do niego i przytuliła się. Odstąpiła od niego, spojrzała mu w twarz i spytała. - Co ty tu robisz i skąd wiedziałeś, że tu jestem? 
  - To proste. jeśli nie ma cię na lodowisku, nie grasz przyjacielskiego meczu koszykówki z dziewczynami z drużyny, nie biegasz po parku ze swoim psem lub nie robisz niczego innego co wymaga ruchu i nigdzie nie mogę cię znaleźć to znaczy, że, nie pojętym dla mnie cudem, jesteś na boisku i grasz w piłkę nożną. - Niebiesko włosy chłopak uśmiechnął się szeroko. Doskonale znał Melissę. 
  - Kto to jest? - Rebeka dosłownie pożerała Edgara wzrokiem. Każdy kto jej nie zna mógł pomyśleć, że jej po prostu zaciekawiona przybyszem. Ale nie Natalie. Wiedziała, że chłopak spodobał się dziewczynie. I to nawet bardzo. 
  - Edgar. Właściwie jak ostatnio rozmawialiśmy, to wyszło nam, że znamy się praktycznie od zawsze.  - Melissa przedstawiła swojego przyjaciela. 
  - Dlaczego nigdy go nie widziałyśmy? - Rebeka posłała spojrzenie pełne pretensji koleżance. 
  - Bo nie było okazji - Chłopak posłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Czerwonowłosą zatkało. - Lissa, właściwie to szukałem Cię nie bez powodu. 
  - No?
  - Pamiętasz jak miesiąc temu spadłaś ze ścianki wspinaczkowej? 
  - Trudno nie pamiętać. - Szatynka skrzywiła się lekko, bo od jakiegoś czasu zaczęła odczuwać lekkie bóle głowy. Nie powiązała ich jednak z wypadkiem bo wyniki miała dobre. Ale skoro on porusza ten temat... Chłopak chciał kontynuować ale dziewczyny mu przerwały. 
  - Co?! I nic nam nie powiedziałaś?! Przecież mogło ci się coś stać! I pewnie jak zwykle nie przypięłaś liny! - Spokojna zazwyczaj Natalie wpadła w furię. Mark przyglądał się jej z okrągłymi oczami. Kiedy się denerwowała była naprawdę ładna. Ciekawe dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem? Pomyślał chłopak. Klepnął się w czoło. Tylko Kevin to zauważył i spojrzał na niego pytająco. Ten pokręcił głową. No tak, przecież widzę ją pierwszy raz w życiu. 
  - Nie denerwuj się. Nic mi nie jest.  No tak, pamiętam o co chodzi? - To ostatnie było do Edgara. 
  - O ile pamiętasz, mój ojciec jest lekarzem, który cię przyjął. 
  - Pamiętam. 
  -  Poprosił mnie żebym ci przekazał twoje wyniki. - Podał dziewczynie dwie kartki spięte zszywaczem. Patrzyła na to i nie umiała ukryć zdezorientowanej miny.
  - Ja nic z tego nie rozumiem. - jęknęła. Były tam fachowe kreślenia i nazwy, których nie znała. - Co tu pisze? 
  - Że wszystko jest w porządku. Ale powinnaś się stawić na kolejnych badaniach kontrolnych.
  - Widzisz Nat? Nic mi nie jest. - Szatynka wyszczerzyła się do przyjaciółki. 

***

Nathan biegł ile sił w nogach żeby zdążyć przed zamknięciem sklepu. Wpadł w ostatniej chwili. 
  - M-moja siostra zamówiła tu su-sukienkę. - Wysapał zmęczony chłopak. 
  - Nazwisko? - Miła sprzedawczyni uśmiechnęła się do niego. 
  - Swift. 
  -Poczekaj chwileczkę. - Ekspedientka sięgnęła pod ladę i pokazała katalog chłopakowi. - To ta? - Nathan wziął do ręki katalog i dokładnie się jej przyjrzał.

   - Tak, to ta. - Niebiesko włosy był zadowolony, że tak szybko poszło. Zapłacił i pobiegł do zoologicznego. Kiedy już wszystko kupił pobiegł na boisko. Nie chciał żeby długo na niego czekali. Biegł przez całą drogę i już widział z daleka swój cel. Zauważył, że wszyscy stoją przy bramce dziewczyn i jest z nimi jeszcze jakiś chłopak. 
  - Jestem! - Nie zdążył wyhamować i mimo, że wszyscy się gwałtownie odsunęli, potrącił Melissę, która zaskoczona poleciała w kierunku bramki. Uderzyła się dosyć mocno w głowę o słupek. Jęknęła i chwyciła się za głowę. 
  - Przepraszam. Naprawdę nie chciałem. - Chłopakowi było naprawdę przykro. 
  - Nic się nie stało. - Lissa dotknęła miejsca, które ją bolało i syknęła. Z niewyjaśnionych przyczyn kręciło jej się w głowie. - Ale jeśli tak dalej pójdzie to nie będę się do ciebie zbliżać bez kasku. - Zażartowała szatynka. Zrobiła kilka kroków w kierunku grupy ale musiała przystanąć. Zawroty głowy stały się silniejsze. Nie dała jednak nic po sobie poznać. Nathan zwrócił uwagę na kartki leżące na ziemi. Podniósł je. 
  - Dlaczego leżą tu wyniki badań jakiejś Elizabet? 
  - Co? To są wyniki Lissy. - Natalie podeszła do chłopaka i zerknęła na miejsce w którym widniało imię. Faktycznie, było tam napisane Elizabeth a nie Melissa. 
  - Rzeczywiście... Zobacz, ale nazwisko to samo. - Melissa słuchała ich tylko jednym uchem. Głowa zaczęła ją potwornie boleć. Nie chciała nic po sobie jednak pokazywać. Rozejrzała się za miejscem w którym mogła by usiąść. Wykonała jednak zbyt gwałtowny ruch i wszystko zawirowało jej przed oczami. 
  - Melissa, co jest? - Victoria jako pierwsza zauważyła dziwne zachowanie przyjaciółki. 
  - Nic nie jest, a co ma być? - Szatynka miała nadzieję, że jej głos brzmi swobodnie. Uśmiechnęła się szeroko, a przynajmniej taką miała nadzieję. Chyba jednak nie wyszło. Teraz wszyscy już jej się przyglądali. Oprócz Rebeki. 
  - Lissa, mogłabyś tu podejść? Musisz coś zobaczyć. - Czerwonowłosa cały czas patrzyła na ziemię. Dziewczyna nie miała innego wyjścia jak spróbować do niej podejść. Po zrobieniu kilku kroków świat zamienił się w żywą karuzelę. Czuła, że za chwilę straci przytomność. Ktoś chwycił ją za łokieć.
  - Usiądź i się pochyl. - To był Edgar.
  - Co jej jest?! - Głos czerwonowłosej był nienaturalnie wysoki. - Lissa!! - rzuciła się w jej kierunku - Lisuś, co się dzieje?! - Rudowłosa przytrzymała ją za rękę. Była równie zszokowana co ona ale wiedziała, że na pewno potrząsanie i inne silne bodźce, jej nie pomogą. 
  - Zostaw mnie! - Rebeka wyrwała się koleżance. Stała na pośrodku grupy i nie wiedziała co robić. Zakryła dłońmi twarz i zaczęła szlochać. Wszyscy stali jak wmurowani. Tylko Edgar działał przytomnie. 
  - Zadzwońcie po karetkę.  Powinna jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. - Nikt się jednak nie ruszył. - Niebiesko włosy chłopak rozejrzał się po wszystkich a jego wzrok zatrzymał się na Marku. - Mark zadzwoń. 
  - C-co? A tak. - Kapitan drużyny wyjął telefon. Edgar spojrzał na Rebekę
  - Niech ktoś ją zabierze. - Nathan rozejrzał się ale nikt się nie ruszył. Podszedł do niej i delikatnie chwycił ją za łokieć. Chciał ją tylko przeprowadzić kawałek dalej ale dziewczyna przywarła do niego. Chłopak objął ją i odszedł kawałek dalej. Zmusił ją do tego żeby usiadła. Nadal nie mogła się uspokoić. Przytuliła się do niego, on ją objął i pozwolił płakać dalej. Kevin widząc to prychnął z pogardą. 
  - Panikara. Rozumiem, że meczu dzisiaj nie rozstrzygniemy? To ja idę. - Różowo włosy poszedł zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować. Nagle pojawił się ktoś jeszcze. Nie przejmował się tym, że karetka właśnie zabiera dziewczynę. Nie podszedł do nich tylko krzyknął.
  - Natalie!!! Ojciec będzie za półgodziny! Chodź szybko! - Długowłosy blondyn kogoś Markowi przypominał. Tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie go widział. Nagle Nathan, który cały czas pocieszał Rebekę, wykrzyknął.
  - Bayron?! 
________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo, brak weny mnie ogarnął ^^ 
Mam nadzieję, że się podobało :)