W poprzednim rozdziale.
- Panikara. Rozumiem, że meczu dzisiaj nie rozstrzygniemy? To ja idę. - Różowo włosy poszedł zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować. Nagle pojawił się ktoś jeszcze. Nie przejmował się tym, że karetka właśnie zabiera dziewczynę. Nie podszedł do nich tylko krzyknął.
- Natalie!!! Ojciec będzie za półgodziny! Chodź szybko! - Długowłosy blondyn kogoś Markowi przypominał. Tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie go widział. Nagle Nathan, który cały czas pocieszał Rebekę, wykrzyknął.
- Byron?!
________________________________________________________________
Blondyn znieruchomiał i spojrzał na chłopaka.
- Kto? - wydawał się zdezorientowany.
- Jej brat ma na imię Miles. - To Victoria, która razem z Rebeką kierowały się do metra, którym miały zamiar dojechać do szpitala. Długowłosy chłopak zszedł na dół. Teraz było widać różnicę.Jego oczy były szare i miały trochę inny rozstaw. Nos miał dłuższy niż kapitan Zeusa i drobinę inny odcień blondu. Pod światło nie można było tego ocenić.
- Nie jestem Byron. - Odwrócił się w stronę siostry. - Dalej. Musimy zdążyć. - Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z boiska.
- Ej, co jest? - Mark nie był zadowolony z takiego traktowania dziewczyny.
- Nic, nic, - Blondynka go uspokoiła. - Nie idę - zwróciła się do brata. - Melissa jest w szpitalu, jadę do niej. Wymyśl coś. - Wyrwała rękę z uścisku i zawołała za dziewczynami. - Poczekajcie na mnie!!. Byron wzruszył ramionami i poszedł do domu. Został tylko Mark z Nathanem.
- Chyba byłoby niegłupio gdybyśmy też poszli. - Niebiesko włosy czuł się winny. W końcu to on ją popchnął. Mark spojrzał na niego.
- Jutro. Teraz i tak będzie tam tłok, dziewczyny, jeszcze jej rodzice... I tak nie wpuszczą wszystkich. - Jego kolega pokręcił głową.
- Jej rodziców nie będzie. Wątpię czy się dowiedzą o jej wizycie w szpitalu. Większość czasu w roku spędzają po za domem. Nie specjalnie interesują się swoimi dziećmi. - Kapitan posłał mu pytające spojrzenie.
- Skąd to wiesz?
- Mieszkałem kiedyś obok niej. Jej rodzice zostawiają ją i bliźniaczki pod opieką babci. Ale to raczej one zajmują się nią. Pomagają jej jak tylko mogą. - Szatyn był wyraźnie zamyślony. Jak można tak traktować własne dzieci? Zdecydowanie mu się to nie podobało. Rozeszli się do domów. Nikt nie zauważył, że obserwuje ich mężczyzna ze złotym sygnetem na serdecznym palcu.
***
Natalie spacerowała po szpitalnym korytarzu i co chwilę patrzyła na telefon. Czas płynął nieubłaganie a lekarze nadal nie chcieli powiedzieć co się dzieje z Lissą. Zaczepiła przechodzącą pielęgniarkę.
- Przepraszam, przywieziono do was moją przyjaciółkę. Czy mogłaby pani mi powiedzieć co się z nią dzieje?
- Bardzo mi przykro, sama jeszcze nie wiem. Wygląda na to, że to może być obrzęk mózgu. Przepraszam, muszę już iść.
- Co?! Ale jak to?! - Dziewczyna wybiega za pielęgniarką. Na korytarzu już jej nie ma. Musiała wejść do jakiegoś innego pokoju. Z drugiej strony nadbiegły Rebeka i Victoria które były w kawiarni po coś do picia.
- Co jest? - Czerwonowłosa wbija wzrok w przyjaciółkę.
- Melissa może mieć obrzęk mózgu. - Nat łamiącym się głosem mówi dziewczynom czego się dowiedziała. W jednej chwili Rebeka upuszcza plastikowy kubek z kawą i blednie.
- Co? - Pyta słabym szeptem. Dopiero po chwili do niej dociera. - Nie! Nie!!! Nie zgadzam się!!! - Dziewczyna wpadła w histerię. Przyjaciółki chciały ją przytrzymać ale wyrwała im się i zaczęła płakać. - A co jeśli ona z tego nie wyjdzie? - Spytała kiedy już się trochę uspokoiła.
- Nie mów tak. Zobaczysz, nic jej nie będzie. - Vic, która jak zawsze zachowała zimną krew, podeszła do koleżanki i ją objęła.
Trzy przyjaciółki siedziały pod salą Lissy, do której nikt ich nie chciał wpuścić. Było już dobrze po północy, kiedy podszedł do nich lekarz dyżurujący.
- Idźcie już do domów. Siedząc tutaj nic nie zmienicie. - Mężczyzna kucnął przy przyjaciółkach i spojrzał na nie uważnie.
- Nie pójdziemy. Nikt nie chce nam powiedzieć co jej jest. Wiemy tylko co m o ż e jej być ale nie mamy pewności. Chcemy wiedzieć. - Rebeka twardo patrzyła w oczy lekarza.
- A co według was może jej być?
- Pielęgniarka powiedziała, że prawdopodobnie ma obrzęk mózgu. - Natalie nie miała tyle siły co jej przyjaciółka więc kiedy doktor skierował na nią wzrok opuściła głowę.
- Poczekajcie tu, za chwilkę wrócę. - Mężczyzna poszedł w kierunku pokoju lekarskiego. Wrócił po chwili trzymając jakieś kartki. Podszedł do nich.
- Wasza koleżanka ma wstrząśnienie mózgu. Nic jej nie będzie.
- To dlaczego była nieprzytomna? - Vic odezwała się po raz pierwszy od kilku godzin więc jej głos był zachrypnięty.
- Wy, przecież ona wtedy nie zemdlała. - Nadzieja rozbłysła w oczach czerwonowłosej.
- Byłam tu przed wami. Widziałam ją. Była nieprzytomna.
- To prawda - Lekarz przerwał zaczynającą się kłótnię. - Ale to normalne. Sądzę - jeszcze raz dokładnie przyjrzał się jej wynikom. - że za jakieś dwa dni powinna zostać wypisana. A teraz zmykajcie do domu.
***
W czasie kiedy dziewczyny ustalały u kogo spędzą tę noc, Mark leżał w łóżku i nie mógł zasnąć. Miał wyrzuty sumienia, ze nie poszedł do szpitala. Jednocześnie wiedział, że i tak nic by nie wskórał.Sam już nie wiedział co myśleć. Wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Chciało mu się pić więc sięgnął w miejsce gdzie zawsze stoi sok. Nie było go. Znowu będzie na mnie pomyślał i napił się wody. Wrócił do pokoju. Już chciał się położyć, ale coś za oknem przykuło jego uwagę. Przed płotem stał mężczyzna. Nie widział całej jego twarzy ale tylko profil. Mimo wszystko z kimś mu się kojarzył. Zauważył, że rozmawia on przez telefon. Nagle poczuł, że musi wiedzieć o czym. Po cichu wyszedł z domu i zakradł się do wielkiego krzaka stojącego opok miejsca w którym zatrzymał się ten facet. Kapitan Raimona nastawił uszu.
- ... nawet nie musieliśmy jej pomagać. Sama to za nas załatwiła. Nie. Powinna tam być jeszcze tydzień, wyglądało to poważnie. Tak. Tak. Wszystko idzie po pana myśli. Jeśli sprawy dalej będą się tak toczyły zakończymy to szybciej niż przewidywaliśmy. Tak. Dziękuję, do usłyszenia. - Mężczyzna rozłączył się z rozmówcą. Wyglądał na zadowolonego. Ruszył w kierunku głównej ulicy, zapewne żeby złapać ostatni autobus. Ostanie co Mark zdążył zauważyć to złoty sygnet na jego palcu.
Szatyn wrócił do łóżka. Ta rozmowa mu o czymś przypominała ale on był już tak zmęczony, że zanim zdążył zrozumieć o co to chodzi, zasnął.
- Mamo, jest piąta rano. Dlaczego ty mnie tak wcześnie budzisz? - Chłopak zaspanym wzrokiem rozejrzał się po kuchni w poszukiwaniu soku. Nie było go. - Gdzie sok?
- W nocy nie było przez chwilę prądu. Jest siódma dwadzieścia. Ne ma soku. Znowu wypiłeś go w nocy? - pyta oskarżycielskim tonem swojego syna.
- Tym razem to nie ja. Chciałem się napić ale już go nie było. - Chłopak który ma w zwyczaju wypijać resztę soku w nocy czuje, że musi się bronić. Wziął do ręki tosta. Ktoś go lekko trzepnął w rękę.
- Najpierw się umyj i ubierz. - Chciał zaprotestować ale wyraz twarzy jego matki zmusił go do posłuszeństwa. - I pospiesz się, bo się spóźnisz!!! - Krzyknęła za nim.
- Dobra. Ja też. - Po tej deklaracji dziewczyny weszły do szkoły. Skierowały się do sekretariatu żeby złożyć dokumenty. Rozmawiały właśnie o tym jak im będzie w nowej szkole kiedy wpadły na na Nathan i jakichś dwóch chłopaków. Jeden miał dredy a drugi blond włosy postawione do góry.
- Sorki. Hej Nathan. - Zawołała Rebeka uśmiechając się szeroko.
- Cześć rebeka. Wiecie co z Melissą? - chłopak naprawdę się niepokoił o koleżankę.
- To tylko wstrząśnienie mózgu. Wyjdzie za dwa dni.
- Tak właściwie co wy tu robicie? - Dopiero teraz chłopak zauważył ich teczki. Ktoś przepchnął się koło nich na korytarzu mamrocząc coś pod nosem.
- Przenosimy się do was. Od jutra uczymy się tutaj. - Tym razem to Natalie się wyszczerzyła. Odwróciła się w stronę dwóch pozostałych chłopaków. - Cześć. Jestem Natalie, ta w czerwonych włosach to Rebeka a ta ruda to Victoria. - Nat przedstawiła koleżanki, nadal się uśmiechając.
- Axel - powiedział chłopak o blond włosach.
- Jude - To był ten drugi.
- Fajnie. A waśnie, powiecie nam gdzie tu jest sekretariat? Błądzimy tu już chyba pół godziny. - Vic odezwała się po raz pierwszy. Dziewczyna ma zwyczaj patrzenia ludziom prosto w oczy, co czasem ich krępuje. Tak było i z Axelem, który lekko się zarumienił. Na szczęście nikt tego nie zauważył.
- Musicie iść prosto a na końcu skręcić w lewo. Ostatnie drzwi po prawej - To ostatnie powiedziała jakaś dziewczyna, którą zainteresowało to małe zbiegowisko. - Jestem Celia. - Odwróciła się do Jude'a. - Braciszku, jakiś facet cię szukał. Powiedziałam, że cię nie ma. Wyglądał mi jakoś podejrzanie. Uważaj na siebie. - Chłopak chciał jej coś odpowiedzieć ale zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas. Wszyscy po za trójką przyjaciółek, które udały się do sekretariatu. Gdyby wiedziały co je czeka w nowej szkole, nigdy by się tu nie przeniosły.
Zapowiedzi Marka.
Kim jest mężczyzna ze złotym sygnetem? O kim mówił? Czy Lissa naprawdę ma tylko wstrząśnienie mózgu? Dlaczego dziewczyny pożałują swojej decyzji? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale - "Jest coraz gorzej"
- ... nawet nie musieliśmy jej pomagać. Sama to za nas załatwiła. Nie. Powinna tam być jeszcze tydzień, wyglądało to poważnie. Tak. Tak. Wszystko idzie po pana myśli. Jeśli sprawy dalej będą się tak toczyły zakończymy to szybciej niż przewidywaliśmy. Tak. Dziękuję, do usłyszenia. - Mężczyzna rozłączył się z rozmówcą. Wyglądał na zadowolonego. Ruszył w kierunku głównej ulicy, zapewne żeby złapać ostatni autobus. Ostanie co Mark zdążył zauważyć to złoty sygnet na jego palcu.
Szatyn wrócił do łóżka. Ta rozmowa mu o czymś przypominała ale on był już tak zmęczony, że zanim zdążył zrozumieć o co to chodzi, zasnął.
***
- Mark!!! Wstawaj bo zaśpisz do szkoły!! - Jego matka weszła jak burza do pokoju, ściągnęła z niego kołdrę i trzasnęła drzwiami. Chłopakowi wydawało się, że śpi zaledwie pięć minut. Obrócił się na bok, przetarł oczy i spojrzał na budzik. 5.05. Ma jeszcze przecież półtorej godziny. Zszedł jednak na dół żeby to wyjaśnić. - Mamo, jest piąta rano. Dlaczego ty mnie tak wcześnie budzisz? - Chłopak zaspanym wzrokiem rozejrzał się po kuchni w poszukiwaniu soku. Nie było go. - Gdzie sok?
- W nocy nie było przez chwilę prądu. Jest siódma dwadzieścia. Ne ma soku. Znowu wypiłeś go w nocy? - pyta oskarżycielskim tonem swojego syna.
- Tym razem to nie ja. Chciałem się napić ale już go nie było. - Chłopak który ma w zwyczaju wypijać resztę soku w nocy czuje, że musi się bronić. Wziął do ręki tosta. Ktoś go lekko trzepnął w rękę.
- Najpierw się umyj i ubierz. - Chciał zaprotestować ale wyraz twarzy jego matki zmusił go do posłuszeństwa. - I pospiesz się, bo się spóźnisz!!! - Krzyknęła za nim.
***
- Nie wiem czy dobrze robimy...
- Nasi rodzice się zgodzili. Po za tym chcę chodzić tam gdzie Lissa. - Natalie była najbardziej zdecydowana. Postanowiły przenieść się do Raimona. - To jest ostateczna decyzja. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. - Spojrzała pytająco na dwie pozostałe dziewczyny.
- Idę. - Vic też nie miała najmniejszych wątpliwości, że tego chce. Pomimo trudności z językiem japońskim to ona wpadła na ten pomysł. Rebeka westchnęła.- Dobra. Ja też. - Po tej deklaracji dziewczyny weszły do szkoły. Skierowały się do sekretariatu żeby złożyć dokumenty. Rozmawiały właśnie o tym jak im będzie w nowej szkole kiedy wpadły na na Nathan i jakichś dwóch chłopaków. Jeden miał dredy a drugi blond włosy postawione do góry.
- Sorki. Hej Nathan. - Zawołała Rebeka uśmiechając się szeroko.
- Cześć rebeka. Wiecie co z Melissą? - chłopak naprawdę się niepokoił o koleżankę.
- To tylko wstrząśnienie mózgu. Wyjdzie za dwa dni.
- Tak właściwie co wy tu robicie? - Dopiero teraz chłopak zauważył ich teczki. Ktoś przepchnął się koło nich na korytarzu mamrocząc coś pod nosem.
- Przenosimy się do was. Od jutra uczymy się tutaj. - Tym razem to Natalie się wyszczerzyła. Odwróciła się w stronę dwóch pozostałych chłopaków. - Cześć. Jestem Natalie, ta w czerwonych włosach to Rebeka a ta ruda to Victoria. - Nat przedstawiła koleżanki, nadal się uśmiechając.
- Axel - powiedział chłopak o blond włosach.
- Jude - To był ten drugi.
- Fajnie. A waśnie, powiecie nam gdzie tu jest sekretariat? Błądzimy tu już chyba pół godziny. - Vic odezwała się po raz pierwszy. Dziewczyna ma zwyczaj patrzenia ludziom prosto w oczy, co czasem ich krępuje. Tak było i z Axelem, który lekko się zarumienił. Na szczęście nikt tego nie zauważył.
- Musicie iść prosto a na końcu skręcić w lewo. Ostatnie drzwi po prawej - To ostatnie powiedziała jakaś dziewczyna, którą zainteresowało to małe zbiegowisko. - Jestem Celia. - Odwróciła się do Jude'a. - Braciszku, jakiś facet cię szukał. Powiedziałam, że cię nie ma. Wyglądał mi jakoś podejrzanie. Uważaj na siebie. - Chłopak chciał jej coś odpowiedzieć ale zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas. Wszyscy po za trójką przyjaciółek, które udały się do sekretariatu. Gdyby wiedziały co je czeka w nowej szkole, nigdy by się tu nie przeniosły.
Zapowiedzi Marka.
Kim jest mężczyzna ze złotym sygnetem? O kim mówił? Czy Lissa naprawdę ma tylko wstrząśnienie mózgu? Dlaczego dziewczyny pożałują swojej decyzji? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale - "Jest coraz gorzej"
_______________________________________________________________________________
W końcu :D Cudem mi się to udało. Kilka razy zmieniałam koncepcję oto jest :D Powstała w bólach porodowych ostatnia część drugiego rozdziału. ^^
Piszcie co o tym sądzicie :)